Skocz do zawartości

Uprawa rosiczek Bulwiastych - inwestycja, zabawa czy przyjemność ?


Marek Woźny

Rekomendowane odpowiedzi

Zacznijcie eksperymentować, ineternet to nie wszystko, gdzie Wasze naturalne instynkty poszukiwawcze.

Prawdziwy hodowca to człowiek żądny przygody, skarbów i nieznanego a nie osoba co gotowce zczytuje.

 

PIWO dla tego Pana za te złote słowa - nic dodać, nic ująć ;) Zgadzam się w 110% :)

Edytowane przez Człowiek
Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 39
  • Created
  • Ostatniej odpowiedzi

Top Posters In This Topic

Złotego przepisu/sposobu nie ma na nic, ale najlepsze opisy nie dotyczą konkretnego sposobu danej osoby na dany gatunek, rodzaj czy grupę, a zdefiniowanie zakresu tolerancji poszczególnych gatunków. Np.: "preferuje temperatury z zakresu 10-25, ale toleruje również do 30 i do 5, jednak wówczas może to się negatywnie odbić na roślinie." Na takiej podstawie czytający nie wie w jaki sposób konkretna osoba zapewnia odpowiedni zakres temperatur, czy dogrzewa rośliny trzymane w piwnicy czy chłodzi trzymane w pokoju. Nie jest to ważne, istotne jest, aby zakres temperatur był w przedziale preferowanym.

 

To samo tyczy się innych parametrów czy stosowanych mieszanek. Jeżeli roślina lubi podłoże wilgotne, ale przepuszczalne to dla jego rozluźnienia warto dodać piachu albo perlitu, albo czegokolwiek innego co zapewni odpowiednią konsystencję podłożu. Także nie trzeba absolutnie wcale zdradzać swoich tajemnych metod w najmniejszy sposób, żeby drugiej osobie dać pełen zestaw informacji, z których sama dopasuje sobie własną metodę do swoich możliwości i warunków.

 

Ja w tym roku, jako, że wróciłem na stałe do domu, pozwoliłem sobie zacząć rosiczki bulwiaste. Generalnie, teraz powoli zacznę intensywnie rozwijać swoją kolekcję, niestety jedynie na razie NIE w kierunku dzbaneczników. Są to cudowne rośliny, ale jednak spore i wymagają przestrzeni, którą nie dysponuję. Z resztą jakoś sobie poradzę. Wracając do tematu. Kupiłem kilka gatunków:

D. browniana 6,5€

D. lowriei 5,5€

D. macrophylla 5€

D. modesta 5,5€

D. moorei 5,5€

D. porrecta 5€

D. rupicola 6€

D. salina 5€

D. stricticaulis 5€

D. zigzagia 4€

 

Nasiona:

D. platypoda - 20 seeds, 4 € not a full portion

D. stolonifera Giant Hills Form- 30 seeds, 4 €

D. peltata {Tunnel Hill, TAS} - 50 seeds, 2 €

 

Nie ukrywam cen, po to, żeby pokazać, że nie są to wcale AŻ tak horrendalnie drogie rośliny, aczkolwiek nie kupowałem wcale osobników największych, a średniej wielkości.

 

Zdecydowałem się na ich uprawę dopiero po tym jak liznąłem trochę wiedzy na ich temat, oraz doświadczeń, które mam z hodowli storczyków śródziemnomorskich. Mianowicie zdecydowana większość rosiczek bulwiastych to rośliny rosnące w okresie zimowym, chłodnym i wilgotnym, a wchodzące w spoczynek w okresie letnim, gorącym i suchym. Proszę tego opisu nie traktować jako sprawdzonej wiedzy, gdyż to jest jedynie teoria, którą zdobyłem i teraz będę sprawdzał w praktyce. Problem w uprawie tych roślin polega na tym, że w okresie zimowym, szczególnie w Polsce, brakuje dostatecznej ilości światła. Jak w rejonie śródziemnomorskim, tak i w rejonie występowania rosiczek bulwiastych jest więcej i mocniejsze słońce w zimie. Toteż jeden problem stanowi doświetlanie lub lepiej, posiadanie dogrzewanej szklarni.

 

Temperatury wzrostu rosiczek powinny być, tak do 10*C, może w okresie wiosennym, już 15*C. Rosiczki te raczej nie są mrozoodporne. Jak większość osób pisze, zatrzymują one swój wzrost przy temperaturach ujemnych i nie rosną dalej. Czasami, okresowy spadek w nocy do -1, -2*C nie robi im krzywdy, ale inne gatunki już nawet an to źle zareagują. Dlatego, raczej proponuję nie łączyć w myśli temperatur ujemnych z rosiczkami bulwiastymi. Zimno, ale temperatury dodatnie i tyle światła/słońca ile się uda zapewnić.

 

Kolejny problem to okres spoczynku. Różne gatunki, wchodzą nieco w innym momencie w okres spoczynku. Podobnie zresztą jest z Petiolaris complex, gdzie nawet poszczególne osobniki, indywidualnie, w hodowli, mogą wchodzić w spoczynek, na co trzeba być wyczulonym. Generalnie w przypadku rosiczek bulwiastych, stymulantem do wejścia w spoczynek są temperatury. Generalnie przyjmuje się, że temperatury długo* utrzymujące się powyżej 20*C, spowodują, ze rośliny zaczną wchodzić w okres spoczynku. (*-nie wiadomo dokładnie jak długo) W tym momencie należy zdecydowanie ograniczyć wszelkie podlewanie i powolutku wysuszyć podłoże, ale też nie na kość. Ale znowu, niektóre gatunki będą dalej rosły, możliwe, że nawet i do początku lata. Bez oznak wchodzenia w spoczynek, nie ma też co na siłę roślinom wysuszać podłoże, gdyż mogą wówczas nie zdążyć wytworzyć bulw. Dlatego, każdą doniczkę, każdy gatunek, zależnie od jego zachowania należy traktować wówczas INDYWIDUALNIE! Kiedy rosiczka wchodzi w spoczynek, to zbiera materiał z części nadziemnej, jak i podziemnej, do bulwy lub bulw, jako magazyn na okres spoczynku i na kolejny sezon.

 

Z wybudzaniem jest podobnie jak z wchodzeniem w spoczynek, ale odwrotnie. To JUŻ mogę potwierdzić z obserwacji własnych. Ponieważ trzymałem swoje bulwy w woreczkach strunowych, CELOWO na zewnątrz. Ostatnio, jak temperatury zdecydowanie regularnie utrzymują się poniżej 20*C, toteż zdecydowana większość bulw zaczęła rosnąć, jakiś dobry czas temu. Pomimo, że były w woreczkach bez krztyny wilgoci, zamknięte w metalowym pudełku na totalnie czarno (wykluczenie wpływu długości dnia), to zaczęły rosnąć. Może dwa gatunki jeszcze chyba nie wystartowały tak intensywnie jak reszta, ale inne już jakiś tydzień temu zaczęły rosnąć.

 

Sadzenie bulw... Nie bardzo miałem czas, żeby sobie przypomnieć jak głęboko należy posadzić taką bulwę. Zresztą powinienem je już dawno temu posadzić, a też nie miałem na to czas. Dlatego zrobiłem to na żywioł, ale głęboko ich nie wsadziłem. Może max 2-2,5 cm na początek. Doniczki, zdecydowanie wolą wysokie, a nawet bardzo wysokie. Moje mają 16 cm, ale jakby miały 20 cm, albo więcej, to jeszcze lepiej. Potrafią one zejść NOWYMI bulwami nawet na samo dno doniczki (nie pamiętam ile max, 30 cm??, zależy do gatunku). W naturze nie ma to znaczenia, bo tam mogą zejść tak głęboko jak zechcą. Swoje bulwy po prostu dałem w mieszankę 1:2, torf : różnoziarnisty piasek (gruby z drobnym około po połowie). Na wierzch, dla estetyki dałem drobny piasek, tak max do 1 cm, bo grubego już nie miałem. (Głębokość posadzenia bulw liczę z tym piaskiem!) Nie jest to absolutnie konieczne, jest to kwestia gustu, a w grubym piachu nie rosną chwasty. Jako, że rosiczka bulwiasta nie jest typową rosiczką, więc wierzchnia warstwa podłoża jest dla niej nieistotna, bo w niej nie ma żadnych korzeni.

 

Przechowywanie bulw. Większość hodowców poleca wykopywać swoje bulwy. Oglądać je czy urosły, czy zmalały. Czy się podzieliły i rozsadzić przy kolejnym sadzeniu, żeby się nie gniotły. Trzymanie w woreczku strunowym dodatkowo pozwala zaobserwować czy bulwa się wybudza i w ten sposób lepiej rozpocząć z podlewaniem. Kiedy jeden gatunek jeszcze mocno śpi, a inny już dawno zaczął rosnąć, to podlewanie ich jednakowo może się źle skończyć dla jednego z nich, zależnie czy będziemy podlewać pod kątem rośliny śpiącej czy rosnącej. Mniej osób poleca trzymanie bulw w podłożu. Wykopując bulwy do woreczka można też zobaczyć jak głęboko zeszły, a mogły zejść na samo dno doniczki. Jak zaczniemy je podlewać, to mogą stać w wodzie, co się może źle skończyć. Tak samo dorodne osobniki zejdą głębiej, a młode płycej. Wniosek: warto wykopywać bulwy i przechowywać w strunowych woreczkach. Oczywiście podpisane. :)

 

Teraz kwestia podlewania. Zacznę od storczyków. Te rośliny mają wilgoć w okresie około zimowym. Potem nie mają praktycznie żadnej wilgoci. Są podatne na gnicie, jeżeli w okresie spoczynku, a nawet wzrostu dostaną za dużo wilgoci. Najczęściej poleca się w hodowli doniczkowej, żeby trzymać je w glinianej donicy z właściwym podłożem, a tą w większej donicy plastikowej, obsypaną np. piachem. Ja wolę torf. Jest lżejszy przy przenoszeniu takiego zestawu, dłużej trzyma wilgoć. Właśnie to podłoże otaczające glinianą doniczkę należy podlewać i stale utrzymywać wilgotne. Ta wilgoć przechodzi potem w wystarczającej ilości do podłoża, w którym rosną storczyki. W ten sposób można się ustrzec przed przelaniem roślin zapewniając im przy tym wystarczającą wilgoć. Wytłumaczę jeszcze, rzecz oczywistą, że gliniana doniczka stanowi rodzaj dozownika wilgoci. W przypadku rosiczek bulwiastych niestety może być podobny problem. Zdecydowanie nie są to takie rosiczki, które mogą stać w wodzie (są wyjątki jak np. D. peltata, czy możliwe, że D. auriculata). Generalnie wymagają tylko niewielkiej ilości wilgoci w podłożu. Przy za małej będą kiepsko rosły, przy za dużej, mogą zgnić. Dlatego wysokie doniczki są po części rozwiązaniem. Roślina sama sobie wytworzy na odpowiedniej głębokości nową bulwę, stosownie do własnych upodobań i tego jak wilgotne było podłoże. Przyznam się, że nie pamiętam na 100%, kiedy wytwarzana jest nowa bulwa, czy jeszcze w okresie wzstoru, czy w momencie rozpoczęcia wschodzenia w spoczynek. Muszę się o to dopytać. Ja zamierzam od czasu do czasu nalać trochę wody, w okresie wybudzania bulw, tylko po to, aby utrzymać podłoże wilgotne. A w okresie intensywnego wzrostu, będę utrzymywał, może z 1 cm wody, może nawet mniej. Potem zamierzam znowu zmniejszyć ten poziom, i sporadycznie podlewać do jego całkowitego zaprzestania. Jak to się uda, zobaczymy.

 

Wiem, że raczej nie napisałem jakiś cudownych informacji, gdyż jest to jedynie suma zrobiona ze zdobytej TEORII z kilku źródeł i przprowadzonych dyskusji. Jak zdobędę doświadczenie w praktyce i lepiej zrozumiem potrzeby tej grupy oraz poszczególnych jej przedstawicieli, to na pewno się tym podzielę. Nie będzie to złoty środek, a raczej określenie tolerancji poszczególnych gatunków i jakiś ich charakterystycznych zachowań.

 

Nie wiem czy możecie mi zadawać pytania, bo jedynie co mogę odpowiedzieć, to teoretycznie. Przepraszam, że tak trochę chaotycznie napisałem. Na pewno tworząc porządny opis, zachowam odpowiednią formę. :)

 

Nie ma co się bać rosiczek bulwiastych, trzeba tylko spróbować je zrozumieć. Owszem NIE każdy ma możliwość posiadania szklarni, albo niskich temperatur i intensywnego oświetlenia; i tutaj, właśnie to określiłbym jako czynnik limitujący, kto może sobie na nie pozwolić, a kto nie. Pomijając takie gatunki jak D. peltata czy D. auriculata, możliwe, że i nawet D. menziesii. Są raczej tolerancyjne id pod kątem podlewania i pod kątem temperatur. A jak dobrze kojarzę, to D. peltata wcale nie musi wchodzić w okres spoczynku (może zależy od lokantu, może po prostu charakterystyka gatunku).

 

To na razie na tyle. :) Dla znających język angielski, bardzo dobre źródełko na start: http://www.tuberous-drosera.net/ Wszystkich informacji nie ma, sporo się dopytywałem, ale daje ogólne pojęcie z czym to się je.

Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wreszcie dla zgłodniałych wiedzy ukazał się bardzo dobry opis :) . Wiem, że to tylko wyczytana teoria, ale i tak brzmi bardzo sensownie. Ciekawy pomysł z dwoma doniczkami.

Może wyczytałeś coś wyjątkowego odnośnie wysiewu ? Jak szybko przerwać ten cholerny spoczynek ? :P

 

Pozdrawiam

Edytowane przez Nwankwo
Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wysiew? Hmm... zdziwię może nie jednego, ale ja kiedyś wysiałem D. gigantea, do doniczki na parapet, w środku lata i skiełkowała jak trawa... :/ Nasiona pochodziły z Australii od kolegi, świeże i 100% pewne. Oczywiście to było dobre 8-9 lat temu, jeszcze za początków Nepenti. Nie miałem zielonego pojęcia jak siać te rośliny ani jak je hodować, więc posiałem jak wszystkie. D. whittakeri również skiełkowała jak głupia. Ale tan gatunek najwyraźniej jest o niebo bardziej tolerancyjny, bo rosła całkiem dobrze. Potem oddałem obie doniczki Łukaszowi (Nepenti). D. whittakeri rosła doskonale, D. gigantea chyba z czasem padła. Wydaje mi się, że to kwestia świeżości nasion. Jak kupować, to najlepiej nasiona z danego roku. A jak siać? Tutaj nie wiem, nie czytałem, nie interesowałem się tym, ale mam pomysł. Wysiać po zbiorze i traktować jak osobniki dorosłe. Ma to sens, a już mówię dlaczego.

 

Kto z was kiedykolwiek siał Drosophyllum lusitanicum? Jakich to magicznych opisów człowiek się naczytał jak go wysiewać. A to jakieś rytualne parzenie, albo stawianie czarodziejskich palenisk nad nimi, albo skaryfikacja. A figa, żadne z tych. Mam kolegę w Portugalii, dał mi nawet trochę nasion i pokazał swoje siewki. Co zrobił, a no wysiał nasiona po zbiorze i je olał, w sensie zostawił same sobie. Po prostu, nasiona dojrzewają w czasie tam powiedzmy jakoś... już właśnie dojrzały. Chyba już jakiś czas temu wysypały się i w tamtym momencie miały takie temperatury i warunki, a nie inne. Zapewne miały Portugalskie upały. Kiełkują kiedy tylko mogą. A kiedy mogą? A no nie kiedy żar leje się z nieba i susza dręczy ziemię, tylko jak temperatury zelżeją i przyjdzie wilgoć. W Portugalii będzie to chyba w listopadzie jak dobrze pamiętam.

 

Warunki do kiełkowania rosolistnika: chłodno, wilgotno poprzedzone skwarem i suszą. Tak też bym traktował rosiczki bulwiaste, po naturalnemu. One wydają nasiona przed wejściem w spoczynek, czyli muszą być upieczone w Australijskim lecie. Potem przychodzi ochłodzenie i wilgoć. No kiedy mają kiełkować, jak nie właśnie wtedy? Otrzymane nasiona rosiczek bulwiastych skiełkowały u mnie, zapewne dlatego, że dostały upałów, więc inhibitory kiełkowania zostały zdjęte, potem wodę. Przecież po to się stratyfikuje gatunki, które mają zimny okres spoczynku, żeby zdjąć inhibitory kiełkowania. Po czym jednocześnie moje nasiona dostały wilgoć, coś czego latem w naturalnym ekosystemie nie mają razem z wysokimi temperaturami. A, że temperatury nie odpowiadały za nic D. gigantea, toteż nie rosła, a D. whittakeri, jako tolerancyjna, dała radę.

 

:) Zawsze można użyć magicznego kwasu giberelinowego (GA3). Mogę stwierdzić z pewnością, że na rosolistnika zadziałał cudownie. Na bulwiaste nie stosowałem i nie zamierzam. Chyba, że na jakieś cenne, a stare nasiona. Zakupione nasiona chcę wysiać teraz, na zimę. Ale nie zastanowiłem się nad tym, że może wypadałoby je potrzymać na parapecie, zamiast w lodówce. Niestety, pewna automatyka postępowania zostaje. A co mi wyjdzie, zobaczymy. Może wielkie nic, a może jednak coś. :)

Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam

Dzięki za wsparcie , choć teoretyczne, wiele kwestii uprawy porusza.

Bulwy mogą być tanie – drogie wszystko zależy co się chce uprawiać.

Hamata od Wistuba z BE czy z nasion ? zależy co jest tańsze i pod ręką :) .

Nie piszę tego złośliwie ale bulwy które zakupiłeś pewnie z Niemiec na 99% pochodzą z invitro.

Kiedyś rozmawiałem z pewną osobą z Australii hodująca bulwy invitro, najbardziej zdziwiło mnie że chciał kupić ode mnie nasiona. Tłumaczył że rosiczki bulwiaste w invitro tracą genotyp i ciężko jest o czystą odmianę.

Jak wiesz niektóre odmiany rosiczek bulwiastych mogą hybrydyzować.

A jesteś pewien że dany hodowca jest w stanie uzyskać dwa kwiaty identycznej odmiany w ten sam dzień żeby uzyskać nasiona itd. Ja staram się utrzymać kilka bulw danej odmiany inaczej o nasionach i kontynuacji uprawy zapomnij.

Porównywałem już rośliny z invitro z naturalnymi często widać różnice w sile wzrostu, kwitnieniu i w ogólnym wyglądzie.

Na chwilę obecną sam prowadzę zapylanie i uprawę od nasiona, mam nadzieję że uda mi się utrzymać niektóre odmiany w naturalny sposób i utrzymując naturalny genotyp, nawet jeśli trzeba będzie zapłacić więcej :-).

Pozdrawiam

 

Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moje bulwy pochodzą raczej z podziału lub są wyhodowane z nasion, a nie z in vitro. Jak również z moich rozmów z tą osobą wynikało, że posiadane rośliny są wyhodowane z nasion, gdyż osobie tej zależy na tym, aby mieć czyste gatunki. Często ma problem z zapyleniem pewnego gatunku, gdyż nie ma drugiego kwitnącego, ani nikt inny nie jest w stanie zapewnić go w pyłek. Dlatego też jest bardzo zainteresowany kontaktem z osobami, którym sprzedaje rośliny lub nasiona, bo chce w razie czego mieć możliwość prosić o pyłek. Nie wiadomo mi nic, żeby ta osoba miała jakiekolwiek in vitro. Oczywiście jeszcze się zapytam tak wyraźnie, dla pewności.

Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Często ma problem z zapyleniem pewnego gatunku, gdyż nie ma drugiego kwitnącego, ani nikt inny nie jest w stanie zapewnić go w pyłek. Dlatego też jest bardzo zainteresowany kontaktem z osobami, którym sprzedaje rośliny lub nasiona, bo chce w razie czego mieć możliwość prosić o pyłek.

 

No cóż ze mną sie też kontaktował, ale to nie temat tej rozmowy.

Czy ktokolwiek powie Tobie prawdę co do pochodzenia bulw zwłaszcza jeśli je sprzedaje ?

Żeby nie być gołosłownym podam coś do przemyślenia i sam oceń sytuację.

Drosera Macrophylla dzieli się bardzo słabo często nie dzieli się wcale, a jeśli się dzieli to stara bulwa często zamiera i powstają max. 2 nowe małe bulwy.

Nasiona zanim skiełkują czasem mijają dwa lata potem kolejne dwa lata zeby siewka w ogóle miała jakąś bulwkę.

To oczywiście naturalny sposób uprawy, czyli albo sprzedający ma kilkanaście bulw które sie od czasu do czasu dziela albo faktycznie wysiał kilka lat temu nasiona i teraz ma bulwy do sprzedaży w co wątpię właśnie ze względu na dostępność tej odmiany kłopot z zapyleniem.

I ostatnia sprawa Bulwa po 5Eur - aż się samo przez się mówi że to clon invitro.

(No i brak pododmiany a w tej chwili są 3 : ssp. Macrophylla, spp. Monantha, ssp. aff Monantha. Różnice głównie w ilości kwiatów delikatnie inny kształt liści. Na stronie sklepu w dziale nasiona macie zdjecia do obejżenia.)

Ale to jest moje osobiste zdanie i weź je tylko do przemyślenia.

 

W zeszłym roku przesadzałem kolekcję i bardzo mało roślin kwitło po tym zabiegu.

Narobiłem jednak masę zdjęć bulw - większość kolekcji. Jak znajdę czas to udostępnie te zdjecia wraz z opisem odmiany i lokacji tak dla potomnych i zainteresowanych.

 

Pozdrawiam

Edytowane przez gonzoblade
Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czy ktokolwiek powie Tobie prawdę co do pochodzenia bulw zwłaszcza jeśli je sprzedaje ?

To zależy jakie kto ma podejście. Wydaje mi się, że wszystkich jedną miarą nie należy oceniać.

 

Czy ja zdobędę doświadczenie w hodowli rosiczek bulwiastych na roślinach, które wyhoduję z nasion, kupię jako bulwy z in vitro czy nie, to nie specjalnie widzę znaczenia, dopóki przybędzie mi trochę jakiejkolwiek praktycznej wiedzy na ich temat. Szczególnie, społecznie użytecznej. Jako, że nie koniecznie chcę zaczynać wyłącznie od nasion, bo to po prostu trwa, to pozwoliłem sobie na bulwy. Nawet jakbym miał je skutecznie na początek uśmiercić. Czy łatwiej hoduje się rośliny z in vitro, czy uzyskane z nasion, nie ma dla mnie większego znaczenia. A jeżeli zamiast 30 Euro wydam na początek 5 Euro za jedną bulwę tego samego gatunku, to chyba się zgodzisz, że trudno być z tego niezadowolonym. Jak na razie pewne jest, że w Polsce rosiczki bulwiaste są uprawiane i to nie od wczoraj. Chyba nie bardzo się pomylę, jeżeli stwierdzę, że jest to jedna z ostatnich grup roślin owadożernych, odnośnie których, nie bardzo da się znaleźć użyteczną wiedzę w rodzimym języku. Jak kiedyś osiągnę taki stopień wtajemniczenia jak hodowcy zagraniczni czy Ty, to będę mógł sobie pozwolić na zagłębianie się w pochodzenie tych roślin. Dla mnie nie stanowi żadnego problemu uzyskanie nasion z Australii, żeby mieć nieskazitelnie czystą genetycznie kolekcję. Chyba zresztą dla nikogo, w obecnych czasach. Tylko każdy ma trochę odmienne priorytety.

 

Dziękuję za uświadomienie mnie w kwestii możliwości pochodzenia zakupionych bulw. Zdecydowanie będę miał kolejny powód do dyskusji na temat tych roślin z moim sprzedawcą, a to mnie bardzo cieszy. Na razie jeszcze nie dopytywałem się o ich pochodzenie, bo jak zaznaczyłem wyżej, przy moich aktualnych priorytetach, ma to drugorzędowe znaczenie. Uświadomiłem sobie też pewne braki w podstawowej wiedzy o rosiczkach bulwiastych, jak np. dokładny moment rozpoczęci wytwarzania bulw potomnych. A ma to szalone znaczenie, jeżeli mam prawidłowo zrozumieć te rośliny. Czyli przede mną jeszcze sporo pracy. :)

 

Mógłbyś tutaj wrzucić kilka zdjęć swoich pociech? Przynajmniej temat stałby się trochę bardziej kolorowy i przyjemny dla oka.

Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej

Postaram się, ale z czasem u mnie na prawdę słabo.

Dziś postanowiłem przesadzić D. Macrantha ssp. Macrantha , rosła na oknie przez 2 lata bez ingerencji potrzebuje świeżego podłoża.

Poniżej fotki mozolnie wydobywanych bulw (3 godziny), jak zaczynałem miałem dwie a ta odmiana ładnie się dzieli przez bulwy, czytaj produkuje nowe na "stolonie" podziemnym kłączu.

98f6e65325fc3d66ce26d01fa06e2088.jpg

5257d81c338401bee139222ffb422374.jpg

Pozdrawiam

 

Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...
  • 4 months later...

Jak tam Wasze kartofelkowe rosiczki :P Są jakieś postępy? Tu kieruję się do Marka_Woźnego, z chęcią zobaczyłbym jakieś fotki tej D. Macrantha ssp. Macrantha, ale i nie tylko :) Co jest ludzie tak Was mało w hodowli tej grupy rosiczek nie ma więcej chętnych opisać swoje doświadczenia <_<

Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moje okazy to jeszcze nie są tytani... :D Ale powiedzieć mogę na pewno, że jak wyrosną, to najgorsze wydaje się za nami. Obecnie stoją na zewnątrz całą dobę. Mają jakieś nocne przymrozki do -1,5*C i nic sobie z tego nie robią. W dzień tak do 11*C w cieniu i pełne słoneczko. Podłoże okazjonalnie kontroluję, żeby nie wyschło i tyle. Rosną na razie ładnie, choć o dziwo, dwie D. moorei mi w ogóle nie wyszły. Dziwi mnie to o tyle, że to nie jest jakiś trudny gatunek. Nie znam powodu, dla którego nie wyszedł.

 

Minimalna temperatura na jaką były narażone, to -3*C. Wszystkie, były rosnące wówczas i NIC sobie z tego nie zrobiły. Jednak taka temperatura to nie jest coś, co koniecznie chciałbym, aby miały regularnie. Prognoza była dodatnia, a z przymrozkiem się liczyłem. Tak był najniższy i nie chciałbym testować ich dolnej granicy.

 

Przyczyny dla której D. moorei mi nie wyszła nie znam. Jakaś być musiała, zgaduję, że zagniła, choć nigdy za dużo wilgoci im nie dawałem. Jak podłoże z wierzchu robiły się już jedynie lekko wilgotne, wtedy podlewałem tak na 1 cm, wysączały to, albo postały trochę i do następnego razu. Ponieważ nie znam ich oporności na wilgoć w okresie wzrostu, to na szaleństwa sobie nie pozwalam. Chodź widywałem zdjęcia z hodowli, gdzie rosiczki te były pod wodą pewien czas i też je to nie ruszało (w okresie wzrostu!).

 

Co do temperatur... Zdecydowanie niskie dodatnie. Światła niestety też wymagają sporo, żeby się estetycznie wybarwić, co niestety zapewne ogranicza możliwość hodowania ich przez wielu. Poza tym, tą zimę trudno uznać za jakąś "zimę". Większość niej stały na zewnątrz i jak padało, dżdżyło, to miały ciągle wilgoć z nieba.

 

Jutro postaram się zrobić zdjęcia, moich mikrusków. No niestety, niektóre na prawdę są malutkie, ale ładniutkie. Ale, żeby cokolwiek więcej konkretnie powiedzieć, to muszę je co najmniej okrągły rok pohodować, żeby zobaczyć jak porosną po takiej hodowli i ile uda mi się przeprowadzić przez okres spoczynku z powodzeniem. Wtedy na pewno jakieś wstępne, mam nadzieję, użyteczne wnioski zaprezentuję na forum.

Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przepraszam, że dopiero teraz, ale wcześniej na prawdę nie miałem czasu. Jakość zdjęć, też nie jest genialna, bo robiłem je późniejszym popołudniem i już światło nie było najlepsze. Ostrzegam, że moje bulwiaste to macizny.

 

Poza tym, trzy doniczki są z nasionami, które jeszcze nie skiełkowały, o ile w ogóle skiełkują. Nie miały ciepłego okresu, więc mogą do tej jesieni nie skiełkować. Również nie potraktowałem ich kwasem giberelinowym. Z bulw nie wyszły mi trzy, a dwóch gatunków D. moorei i D. porrecta. Na prawdę zadziwia mnie fakt, że nie wyszła niby taka banalna D. moorei. :/

 

Pogląd na całość. Niektórych w ogóle tam nie widać, są tak maleńkie. Tylko takie sobie powybierałem gatunki, więc to moja wina. :) Brałem też małe bulwy, bo nie wiedząc czy mi w ogóle wyjdą, to w duże i sporo droższe, nie chciałem na start inwestować. Zważywszy, do jak późna zaspałem z ich wysadzeniem, to chyba nie powinienem mieć żalu, że mi te trzy bulwy nie wzeszły.

calosc.JPG

 

A oto te, które jednak wyrosły:

D. browniana

D._browniana.JPG

 

D. lowriei

D._lowriei.JPG

 

D. macrophylla

D._macrophylla.JPG

 

D. modesta

D._modesta.JPG

 

D. rupicola

D._rupicola.JPG

 

D. salina - na zdjęciach wydawała się zdecydowanie DUŻO większa. Ale jak teraz porównuję to co mam z tym co jest w internecie, to ona faktycznie jest wielkości ziarenek piasku. :D No, ale skoro już ją mam, to taką bulwiastą pigmejkę też mogę mieć. :)

D._salina.JPG

 

D. stricticaulis

D._stricticaulis.JPG

 

D. zigzagia

D._zigzagia.JPG

 

Liczę na to, że skoro żyją, a na prawdę nie mają złych warunków, wilgotnościowych, świetlnych i temperaturowych, to za rok będą jakiś sensowniejszych rozmiarów, no albo padną mi w spoczynku. Mam jednak nadzieję, że tak się nie stanie. :)

Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

D. lowrie i D. rupicola love szkoda że na razie takie maludy, ale po okresie letnim pewno ruszą z kopyta. Proponuję założyć wątek (jak coś ruszy) w dziale zdjęcia hodowców :) Na pewną będą chętni na oglądanie.

Mam tylko pytanie. Do czego te patyczki? jakiś wyznacznik? Bo zegar słoneczny to chyba nie jest :D

Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.