Skocz do zawartości

Ogród botaniczny w Bonn - 06.04.2014


Rekomendowane odpowiedzi

Kupiłbym sobie tam tłustosza meksykańskiego, choćby po to, żeby zobaczyć jaką mieszankę stosują. :)

 

Ale widać, gigantyczną różnicę w zaawansowaniu wegetacji niektórych roślin. Moje kapturnice dopiero co wypuszczają pączki kwiatowe i liście, przy czym też nie wszystkie. P. grandiflora dopiero rozluźnił turion. Ale ceny bardzo mieli atrakcyjne. Przynajmniej tych roślin, na których się znałem.

 

Wielkie dzięki za zdjęcia, miło było popatrzeć. :)

Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiecie co było najlepsze na tym spotkaniu. To, że nigdzie nie było reklamy jakiegokolwiek sklepu (chodzi o plakaty). A było ich tam kilka. Reklama wyglądała tak - podchodziło się do stoiska i dostawało się wizytówkę / broszurę informacyjną. Sponsorem było Forum Roślin Owadożernych. Nikt nie płacił za stoiska, czy to sklep czy też prywatny hodowca. Użytkownicy forum i ich znajomi/rodzina, również nie płacili za wstęp.

Ogród botaniczny zyskał na tym nie zliczoną liczbę zwiedzających, czyli sprzedanych biletów.

Niestety u nas w Polsce nie jest to widoczne - każdy sobie rzepkę skrobie....

Może powinniśmy brać przykład z Niemców ? Organizować raz w roku takie spotkania. Hodowcy, sklepy, wszyscy razem. Jest to doskonała to okazja na kupno/sprzedaż roślin, napicia się piwa / soku, bliższego poznania. Podzwonić po ogrodach, popytać, zaoferować nasze stoiska za które nic nie zapłacimy, a za to miejsce będzie odwiedzone przez liczną grupę osób. Zamiast wydać pieniądze na stoiska - wydać ją na reklamę.....

 

Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Będę deczko wredny, ale jak będziemy zarabiać tak jak Niemcy, to może i będziemy mogli sobie na takie ekstrawagancje pozwolić. Bo chyba nie ma co ukrywać, że dysproporcja jest i to chyba w każdej dziedzinie...

Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Będę deczko wredny, ale jak będziemy zarabiać tak jak Niemcy, to może i będziemy mogli sobie na takie ekstrawagancje pozwolić. Bo chyba nie ma co ukrywać, że dysproporcja jest i to chyba w każdej dziedzinie...

Krzysztof, jeżeli dla Ciebie ekstrawagancją jest wykonanie kilku, kilkunastu telefonów w sprawie załatwienia darmowego stanowiska dla hodowców roślin owadożernych, to ja się raczej pomyliłem co do Twojej osoby....

Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzięki za relację, stan roślin co stoisko inny, u niektórych zadbane u niektórych lekko zapuszczone.

Kondoi ładny i chyba w samym wermikulicie :huh: - też testuję teraz wermikulit jako składnik dla meksykanów - ale w samym nie testowałem.

Edytowane przez Marek Woźny
Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A jak kontakt z hodowcami?

 

Na EEE w Bonn kontakt z hodowcami niemieckimi był dosyć ograniczony, bo oni mocno trzymali się we własnym gronie, ale z pozostałymi był jak najbardziej ok.

Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A jak kontakt z hodowcami?

 

Na EEE w Bonn kontakt z hodowcami niemieckimi był dosyć ograniczony, bo oni mocno trzymali się we własnym gronie, ale z pozostałymi był jak najbardziej ok.

Nie dziwie się. oni ogólnie mają problem z obcymi językami. Powie ci taki, ze rozumie i gada po angielsku, ale dalej nawija po niemiecku. Taki naród (jakąś blokadę mają). W Bonn, było inaczej, bo sami Niemcy ;)

Ogólnie - ok

Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sponsorem było Forum Roślin Owadożernych. Nikt nie płacił za stoiska, czy to sklep czy też prywatny hodowca. Użytkownicy forum i ich znajomi/rodzina, również nie płacili za wstęp.

Wyraźnie napisałeś, że forum było sponsorem, a sponsor nieco się różni od organizatora, zgodzisz się ze mną? Owszem można być jednym i drugim, albo każdym z osobna. Bo jeżeli miałeś na myśli, że organizatorem było forum i dalej nikt nie płacił, to brzmi to inaczej. Ja mogę wiele rzeczy zorganizować, ale nie koniecznie zasponsorować. Jeżeli forum było sponsorem, to rozumiem, że za to za co powinni płacić inni, płaciło w jakiś sposób forum, a do tego trzeba dysponować gotówką (zwykle nie taką małą). Jak mieli wszystko za free od ogrodu botanicznego w ramach za sprawne zorganizowanie wszystkiego, to już co innego.

 

Akurat ja jestem organizatorem mnóstwa zamówień zagranicznych dla siebie i moich najbliższych kolegów. W tym roku sprowadziłem już cztery zamówienia, a jeszcze 5 czeka na finalizację. Przez co poświęcam ogrom czasu na dyskusję ze sprzedawcami i kupcami (moimi kolegami). Muszę wszystko zgrać, wszystkiego dopilnować, a czasami sprowadzam jednocześnie cztery zamówienia z różnych miejsc na jeden termin (teraz tak mam). Muszę mieć to w jakimś pliku Excel (gdzie mam porobione odpowiednie funkcje), żeby dla różnych walut, jak dolar, złotówka, euro, korona szwedzka, czeska, mieć prawidłowe przeliczniki (bo nie chcę za nikogo dopłacać). Potem załatwiać papiery fitosanitarne, czasem i CITES (aktualnie na szczęście nie). W między czasie poużerać się z różnymi instytucjami państwowymi i wykonać trochę telefonów. Na koniec rozporządzić roślinami i dopilnować, żeby każdy dostał swoje, a jak czegoś zabraknie, to właściwie to zareklamować. Tym zajmuje się organizator, także doskonale wiem jaki to kawałek chleba. Jednak wszyscy płacą za swoje rośliny, swoją część wysyłki i dokumentów. Gdybym opłacił coś w całości sam, np. przesyłkę, byłbym sponsorem, przynajmniej tej części. Ostatnio np. moja koleżanka zasponsorowała wszystkim wysyłkę (ta paczka doszła akurat dzisiaj).

 

Także wybacz, że mnie źle odebrałeś, ale chyba wyraziłeś się wcześniej inaczej, niż miałeś na myśli.

Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tyle, że wg. mnie organizacja zakupów przez internet to trochę inna sprawa, niż skrzyknięcie ogólnoforumowego spotkania. Smutna prawda jest taka, że niemieckie czy angielskie fora są o wiele "żywsze" niż tutaj, a kontakty między hodowcami - przynajmniej w moim odczuciu - o wiele lepsze. Sam muszę przyznać, że więcej kontaktuję się z hodowcami z Niemiec, ze Szwajcarii, Czech albo Anglii - i to nie tylko poprzez forum, ale też grupy na facebooku (jest ich kilka, bardzo aktywnych zresztą). Wymiany i sprzedaże się kręcą, znajomości rozwijają, ludzie zapraszają się nawzajem...u nas tego nie ma, i nie sądzę, by byłą to tylko wina tego, że "Niemców stać na więcej, bo lepiej zarabiają". Tu chyba chodzi o ludzi. Jeśli sami czegoś nie ruszymy, to nigdy tak nie będzie. Podpowiedzcie coś i wyraźcie chęć współpracy, to można pomyśleć nad tym, jak bardziej "zareklamować" nas na forum międzynarodowym. Odnoszę wrażenie, że to wina tego, że mało u nas prawdziwych pasjonatów - bardzo wielu ludzi sprawia wrażenie takich, którzy nie rozwijają swoich zainteresowań, tylko tkwią w miejscu, boją się eksperymentów, bazują tylko na forumowych informacjach dot. hodowli, a co gorsza (i sam niestety kilka razy się o tym przekonałem) - dołują tych, którzy chcą iść trochę naprzód i wyrwać się ze schematów (patrz: niezliczone posty typu "to bez sensu", "nie zadziała", "po co to robić, jak taniej jest po staremu" itp. itd.). Temat można ruszyć. Ale niestety nie wystarczą 3 czy 4 ogarnięte osoby, tylko całe forum chętne do współpracy.

Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tyle, że wg. mnie organizacja zakupów przez internet to trochę inna sprawa, niż skrzyknięcie ogólnoforumowego spotkania. Smutna prawda jest taka, że niemieckie czy angielskie fora są o wiele "żywsze" niż tutaj, a kontakty między hodowcami - przynajmniej w moim odczuciu - o wiele lepsze. Sam muszę przyznać, że więcej kontaktuję się z hodowcami z Niemiec, ze Szwajcarii, Czech albo Anglii - i to nie tylko poprzez forum, ale też grupy na facebooku (jest ich kilka, bardzo aktywnych zresztą). Wymiany i sprzedaże się kręcą, znajomości rozwijają, ludzie zapraszają się nawzajem...u nas tego nie ma, i nie sądzę, by byłą to tylko wina tego, że "Niemców stać na więcej, bo lepiej zarabiają". Tu chyba chodzi o ludzi. Jeśli sami czegoś nie ruszymy, to nigdy tak nie będzie. Podpowiedzcie coś i wyraźcie chęć współpracy, to można pomyśleć nad tym, jak bardziej "zareklamować" nas na forum międzynarodowym. Odnoszę wrażenie, że to wina tego, że mało u nas prawdziwych pasjonatów - bardzo wielu ludzi sprawia wrażenie takich, którzy nie rozwijają swoich zainteresowań, tylko tkwią w miejscu, boją się eksperymentów, bazują tylko na forumowych informacjach dot. hodowli, a co gorsza (i sam niestety kilka razy się o tym przekonałem) - dołują tych, którzy chcą iść trochę naprzód i wyrwać się ze schematów (patrz: niezliczone posty typu "to bez sensu", "nie zadziała", "po co to robić, jak taniej jest po staremu" itp. itd.). Temat można ruszyć. Ale niestety nie wystarczą 3 czy 4 ogarnięte osoby, tylko całe forum chętne do współpracy.

Prawda i tylko prawda. Tak właśnie to wszystko wygląda, imho oczywiście ;).

Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Krzysztof

Tak, organizatorem a nie sponsorem. Źle się wyraziłem (tak to jest jak się na śpiąco pisze ) :)

 

Fajnie Wrazik, że zauważyłeś różnice między naszymi hodowcami a zagranicznymi. Racje Ci przyznam, bo wiem że np w Niemczech mają coś takiego jak "Dzień otwarty". Czyli np jest "Dzień otwarty karalucha" i tego dnia każdy może wpaść do karalucha obejrzeć rośliny, pogadać itp; lub też wyprawa, np jakiegoś tam dnia jest wyprawa na torfowisko tu i tu; jest wiele czynników które mogą złączyć hodowców (kalendarze, smycze, kubki, wizytówki). Ale jak zauważyłeś trzeba to robić razem i przede wszystkim z pasją...

Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiecie, chciałem znowu was zamęczyć obszernym pisaniem, ale postaram się swoje myśli ściślej wyrazić.

 

1. Zainteresowanie roślinami owadożernymi w Polsce jest ciągle jeszcze nowe. To jest tego typu dziedzina, że nie wzniesie się od praktycznie poziomu ziemi na orbitę w kilkanaście lat.

2. Chyba w dalszym ciągu większość stanowią osoby bardzo młode, bez takich możliwości jak osoby dorosłe, z ustabilizowanym życiem. Często barierę nie stanowią chęci, a jednak możliwości.

3. Nie prawda, że się nie rozwijamy, bo ja stale widzę regularny postęp. Kiedy to jedna osoba hodowała daną grupę lub gatunek, nawet bardzo rzadki, a dzisiaj robi to więcej osób i do tego równie skutecznie. Gatunki niczym zakazany owoc, przestają powoli stanowić tajemnicę.

4. To nie jest jedynie kwestia pasjonatów, bo jak tacy idą na studia, to podobnie jak ja, często są zmuszeni do czasowego wstrzymania się w rozwijaniu, lub czasowo wyjść z hodowli. Powodem jest utrata, zmarnienie roślin z powodu zaniedbania, boli i to bardzo. A chyba coraz to więcej osób zaczyna wchodzić w tą grupę. Nawet osoby z dalekiej przeszłości, które dzisiaj przypadkiem spotykam, widzę, że powodem czasowej rezygnacji, były właśnie studia i stabilizowanie sobie życia.

 

To czego uczy nas hodowla roślin, nie ważne jakich, to cierpliwość. Myślę, że z czasem dojdziemy do takiego momentu, że większość będzie stanowiła grupa ludzi z ustabilizowanym życiem, pasją do roślin owadożernych i znacznymi możliwościami. Wtedy będziecie mieli u nas to samo co za granicą.

 

Jeżeli chodzi o potencjał, to wydaje mi się, że mamy lepszy od innych i do tego mamy jednak lepszy start. Jak na startowanie od zera do tego co jest teraz w jakieś 11-12 lat, to na prawdę mamy się czym poszczycić. (I znowu wyszło dużo, sorki...)

Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.