Mszyce - walka z wiatrakami ?

[Crespo]

Witajcie,

Zaczyna brakować mi sił. Mam zaatakowanego capensisa mszycami, jestem po drugim oprysku z karate (pierwszy 2,5ml/10l drugi 5ml/10l - czyli według ulotki), w odstępie 4 dniowym, wiem że za szybko jednak doszedłem do wniosku że zbyt małe stężenie było bo efekt słabo zadowalający, fakt faktem że znaczna część mszyc padła, jednak teraz po drugim oprysku znowu się pojawiły. Pytanie do Was, czy ktoś miał już taką sytuację? Może odczekać tydzień i zastosować spray ? Poprzednio gdy miałem mszyce na innej rosiczce, padły wszystkie po jednym oprysku (okolo 3ml/10l)

[hddk]

Jak Karate nie działa to zmień środek. Robactwo potrafi się uodpornić. Np. znany od dawna antymszycowy Decis obecnie u mnie w ogóle nie działa i nie tylko u mnie. Póki co dobrze działa Polysect. Do tego zbierz żywe mszyce ile się da. I nie pryskaj środkiem po blaszce liścia, mszyce i tak siedzą na ogonkach.

 

Drugie wyjście - jak roślina jest dorosła - zetnij ją przy ziemi i wyrzuć. Odbije od korzenia w ilości równej lub większej Sam tak zrobiłem z częścią capensisów, jak używałem Decisu, bo nie miałem już cierpliwości.

[Crespo]

Dzięki za pomoc Zebrałem ile się dało i jadę po Polysect, zobaczymy co z tego wyjdzie.

[Kropka]

Potwierdzam słowa hddk - ostatnio jednorazowym opryskiem Polysectem utłukłam mszyce na rosiczce. Ponieważ nie miałam środka pod ręką, jako pierwszy ratunek - zdjęłam mszyce wykałaczką i opryskałam porządnie wodą destylowaną. Nie ma śladu po skubańcach. I nawet maleńkie siewki w doniczce przetrwały zabieg.