Skocz do zawartości

Muchołówki – zimowanie w lodówce i efekty braku zimowania


MarcinS

Rekomendowane odpowiedzi

W skrócie: zimowanie muchołówek w lodówce się udało, brak zimowania do tej pory nie spowodował negatywnego efektu.

 

Bez skrótu:

Mieszkam w mieście w bloku, w związku z tym nie dysponuję odpowiednim miejscem do zimowania roślin. Mogę co prawda wywieźć rośliny do rodziców na wieś ale postanowiłem rośliny przezimować inaczej a mianowicie w lodówce. Ten sposób ma pewną niedogodność - w lodówce nie ma światła (poza momentami jej otwierania ;) ) Za to panuje tam niska temperatura - u mnie było to ok 6 stopni na górze lodówki i 3 na dole. Im niższa temperatura tym wolniejszy metabolizm roślin i mniej energii zużywają. Nawet gdyby miały dostęp do światła to w temperaturze 3 stopni fotosynteza byłaby bardzo powolna.

 

Kilka roślin (od bardzo małych po dorosłe) wykopałem z torfu na początku grudnia, umyłem dokładnie żeby pozbyć się torfu, uciąłem wszystkie martwe części rośliny. Wziąłem słoik, na dno włożyłem trochę żywego torfowca, wrzuciłem muchołówki i dwie D. filiformis w formie zimowego przetrwalnika, całość spsikałem wodą żeby w słoiku było wilgotno i zakręciłem. Wstawienie słoika od razu do lodówki skutkowałoby prawdopodobnie śmiercią roślin spowodowaną nagłą zmianą temperatury. W związku z tym przez pierwszy tydzień rośliny stały przy oknie ustawionym na mikrowentylację, w temperaturze ok 15 stopni. Potem wstawiłem je na dwa tygodnie do lodówki do temperatury 6 stopni, potem do 3. Na wiosnę proces przebiegł w odwrotną stronę.

Rośliny w słoiku:

post-1670-1429439808_thumb.jpg

post-1670-1429439823_thumb.jpg

 

Rośliny zamknięte w słoiku mogą zacząć gnić. W związku z tym co tydzień robiłem kontrolę roślin, obcinałem uschnięte części roślin. Mniej więcej w połowie zimowania wywaliłem torfowiec bo zaczęła z niego wyciekać brązowa woda. Muchołówkom brak torfowca nie przeszkodził w zauważalny sposób.

Rośliny podczas kontroli, wyjęte ze słoika:

post-1670-1429439879_thumb.jpg

post-1670-1429439891_thumb.jpg

post-1670-1429439907_thumb.jpg

 

Efekt zimowania – po prawie 3 miesiącach w lodówce wszystkie rośliny przeżyły, nie pojawiła się pleśń (nie używałem fungicydu), wszystkie się przyjęły po posadzeniu do torfu. Dorosłe osobniki wypuściły pęd kwiatostanowy, który uciąłem.

Po zimowaniu:

(Poniższe zdjęcia zrobiłem po wyłączeniu diód LED. Do zdjęcia doświetliłem rośliny lampką, stąd możliwe są cienie i nierównomierne oświetlenie. Za to kolory odpowiadają rzeczywistym).

post-1670-1429439925_thumb.jpg

post-1670-1429439935_thumb.jpg

post-1670-1429439946_thumb.jpg

post-1670-1429439979_thumb.jpg

D.filiformis:

post-1670-1429439963_thumb.jpg

 

Z drugiej strony chciałem zobaczyć jakie będą efekty braku zimowania muchołówek. Zaznaczam, że wiem jest to podejście uważane za prostą drogę do śmierci rośliny, nie polecane i ogólnie złe. Nie namawiam tez nikogo żeby taki eksperyment powtarzał.

Kilka roślin stało całą zimę w temperaturze pokojowej. Były doświetlane diodami LED. Miały skrócony fotoperiod do około 9 godzin, nie wykazywały jednak wyraźnych oznak wejścia w spoczynek. Wszystkie przeżyły, dwie największe w marcu, po wydłużeniu czasu doświetlania zakwitły. Oczywiście to, że teraz wyglądają zdrowo i ładnie nie znaczy, że np. jesienią wyjdą skutki braku zimowania.

Bez zimowania:

post-1670-1429439993_thumb.jpg

post-1670-1429440003_thumb.jpg

post-1670-1429440015_thumb.jpg

post-1670-1429440041_thumb.jpg

Edytowane przez MarcinS
Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

niezimowane muchole wyglądają zadziwiająco dobrze. Ciekaw jestem jak będą wyglądac później i ewentualnie ile zimowań z rzędu można pominąć by nie odbijał się ich brak na roślinach.

Edytowane przez you-know
Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

niezimowane muchole wyglądają zadziwiająco dobrze. Ciekaw jestem jak będą wyglądac później i ewentualnie ile zimowań z rzędu można pominąć by nie odbijał się ich brak na roślinach.

 

Sam nie wiem jak to jest z tym zimowaniem. 2 muchołówki zakupione latem też nie zimowałem stały terra mając te same warunki przez cały czas i co i nic. Trzymają się dobrze rosną jak na drożdżach. Myślę, że zimowanie można sobie odpuścić jeśli rośliny mają dobre warunki przez cały czas. Też gdzieś czytałem jakiś artykuł nie dawno, zimowanie muchołówek można odpuścić sobie ale tylko w przypadku gdy warunki są dobre i stałe.

Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Masz może namiary na ten artykuł?

Też mi się wydaje, że odpowiednie warunki są tu bardzo istotne, w szczególności doświetlanie. Widziałem muchołówki, które nie były zimowane i nie były doświetlane, wyglądały jak obraz nędzy i rozpaczy.

 

Ciekaw jestem jak będą wyglądac później i ewentualnie ile zimowań z rzędu można pominąć by nie odbijał się ich brak na roślinach.

Trudno powiedzieć ile razy można roślin nie zimować. Jeżeli do jesieni nie ujawnią się negatywne oznaki braku zimowania to ze dwie muchołówki zostawię na następny rok w cieple. Resztę mimo wszystko przezimuję, tym bardziej że zimowanie w lodówce dało dobre efekty.

Edytowane przez MarcinS
Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Brak zimowania przez rok czy dwa przy trzymaniu roślin w dobrych warunkach, nie spowoduję za dużych zmian. Jednak uważam, że długotrwałe pozbawienie spoczynku może spowodować że roślina zacznie zahamowywać swój wzrost i możliwe, że zacznie zamierać.

Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Masz może namiary na ten artykuł?

Też mi się wydaje, że odpowiednie warunki są tu bardzo istotne, w szczególności doświetlanie. Widziałem muchołówki, które nie były zimowane i nie były doświetlane, wyglądały jak obraz nędzy i rozpaczy.

 

Teraz to tak nie znajdę, ale pisali tam, że owszem muchołówki można nie zimować jednak można to robić tylko wtedy gdy przez cały czas temperatura i oświetlenie będzie na stałym poziomie i nie może ona nagle spaść na dłuższy czas, jak tylko roślina wyczuję, że coś jest nie tak zacznie przechodzić do spoczynku. Robi tak dlatego, że oczekiwany czas spoczynku nie nadszedł w "określonym terminie" i cały czas na niego czeka więc pogorszenie warunków mówi jej, że już czas spać. Czy to prawda w 100% nie wiem, może faktycznie przez jakiś czas można tak zrobić. W sumie można przeprowadzić jakiś mały eksperyment. Część zimować część nie.

 

Ale jakby podejść do sprawy łopatologicznie weźmy na ten przykład miśki. Niby też zapadają na sen zimowy, ale nie dlatego że muszą odpocząć tylko dlatego, że w zimie trudniej o pożywienie, więc naje się na zapas i spać metabolizm mniejszy więc cała energia idzie tylko na utrzymanie życia. Może z muchołówkami jest podobnie? Nie zimują dlatego, że muszą odpocząć jak to nieraz czytam, ale może dlatego, że warunki są gorsze do przeżycia. Światło wymagane jest u roślin do fotosyntezy, w zimie na terenach gdzie w naturze jest muchołówka światła jest o wiele mniej i dzień jest o wiele krótszy, tak samo z temperaturą ma znacznie niższy poziom. Może kluczem do zimowania muchołówek są właśnie odpowiednie warunki. Tak przy okazji miśków te trzymane w zoo w lepszych warunkach nie zimują jednak są mniej aktywne. Nie wiem czy mój tok rozumowania jest prawidłowy, ale może coś w tym jest.

Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

Tutaj znalazłem wzmiankę, że komuś się udało trzymać muchołówkę przez 5 lat bez zimowania, niestety nie jest to informacja z pierwszej ręki i brakuje zdjęć.

http://www.carnivorousplants.blogspot.com/...go-dormant.html

 

"Now, if you choose to grow your Flytraps indoors, the question you might ask yourself is, "Can Venus Flytraps be grown without a dormant period?"

 

Based on a grower's experience of keeping a Flytrap alive for 5 years without any dormancy, the answer would be yes. It appears that it is possible to keep a Flytrap from going dormant, and more importantly, it is possible to keep it alive as well."

 

 

Myślę, że porównanie z miśkiem może mieć coś na rzeczy. Dla rośliny brak okresu spoczynku oznacza dłuższy okres wegetacji, czyli potencjalnie korzyść. Pytanie tylko czy to nie rozreguluje w znaczący sposób gospodarki hormonalnej rośliny, która w naturze jednak co roku ma zimę?

Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Myślę, że porównanie z miśkiem może mieć coś na rzeczy. Dla rośliny brak okresu spoczynku oznacza dłuższy okres wegetacji, czyli potencjalnie korzyść. Pytanie tylko czy to nie rozreguluje w znaczący sposób gospodarki hormonalnej rośliny, która w naturze jednak co roku ma zimę?

 

I w tym momencie na scenę wchodzi ewolucja. Jakby tak trzymać muchołówkę przez kilkanaście pokoleń albo i dłużej tylko w ciepłym przystosowała by się do nowych warunków. Choć czort wie ile czasu by to zajęło.

Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jestem pewien, że sytuacja jest jak u Cephalotusa. Czyli tam jednorazowe czy nawet 2-3 razy z rzędu, pozbawienie go spoczynku nie zrobi mu krzywdy przy właściwym oświetleniu. Zbliżonym do tego z okresu wegetacyjnego. W przetłumaczonych fragmentach jednej fachowej książki było wyraźnie napisane, że długotrwałe pozbawienie go spoczynku, spowoduje w pewnym momencie zahamowanie jego wzrostu i regres. Nie dokonywałem tego typu doświadczeń i raczej nie zamierzam, jednak najwyraźniej ktoś to analizował w długim przedziale czasowym, aby móc w ogóle takie wnioski wyciągnąć, a następnie opublikował w fachowej likertaturze (która oczywiście może się mylić.)

 

Dlatego wydaje mi się, że z muchołówkami jest tak samo. Pochodzą z podobnego klimatu, można się spodziewać podobnego przystosowania.

 

Tylko trzeba uważać co się komu poleca. (Nie kieruję tego do nikogo.) Niektórzy nie potrafią czytać ze zrozumieniem. Napisanie, że muchołówka doskonale znosi brak zimowania jeden raz przy zachowaniu odpowiednich warunków, ale nie wiadomo jaki byłby efekt długoterminowy, może dla niektórych oznaczać, że mogą je trzymać cały rok na parapecie... Niestety, tak to niektórzy mogą odczytać.

 

Aha. No i warto byłoby porównać rośliny nie z okresu spoczynku, z tymi aktywnie rosnącymi, a po ich wejściu w pełną wegetację. Bo to jest niewłaściwe zestawienie obrazów. Dla porównania, jakby pokazać turion D. rotundifolia z rosnącym okazem i powiedzieć, tak wygląda w spoczynku i bez. Porównania można dokonać w późniejszym czasie, roślin z tego samego stadium rozwojowego lub wzrostu.

 

Poza tym, normalnie na spoczynek rośliny nie powinno się wyciągać z podłoża, bo w naturze tak się nie dzieje. Spoczynek powinien być przeprowadzony na roślinie ukorzenionej, akurat w przypadku muchołówki. Porównywać można np. efekty zimowania w lodówce bez podłoża i w podłożu, albo w lodówce z podłożem i poza lodówką z podłoże. Zestawiać zdjęcia roślin z tego samego momentu i najlepiej, z okresu aktywnego wzrostu.

 

Oczywiście rozumiem, że czasem tego typu zimowanie w lodówce jest jedynym możliwym, więc choć metoda wydaje mi się co najmniej dziwna, lepsza taka niż żadna, jeżeli ma spełnić swoją rolę.

Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A, czort co mi szkodzi. Ostatnio wysiałem D. Red Green właśnie kiełkują cześć będę zimować w terra które i tak do tego celu będę robił a druga część bez zimowania. Wiem, że eksperyment na dłuższy okres ale co tam nie spróbujesz to się nie dowiesz.

Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tutaj znalazłem wzmiankę, że komuś się udało trzymać muchołówkę przez 5 lat bez zimowania, niestety nie jest to informacja z pierwszej ręki i brakuje zdjęć.

http://www.carnivorousplants.blogspot.com/...go-dormant.html

Bardzo dobry opis i szerokie spojrzenie na całą sytuację. To, że komuś się udało (a do tego nie wiemy dokładnie jak), nie znaczy, że można to uczynić regułą. Ale kto wie. Bardzo ciekawy wniosek i podoba mi się, że rośliny z terrarium, mając stabilne warunki cały czas, są mniej przystosowane na jakiekolwiek zmiany. Warte głębszego zastanowienia.

 

A, czort co mi szkodzi. Ostatnio wysiałem D. Red Green właśnie kiełkują cześć będę zimować w terra które i tak do tego celu będę robił a druga część bez zimowania. Wiem, że eksperyment na dłuższy okres ale co tam nie spróbujesz to się nie dowiesz.

Tylko weź jakkolwiek reprezentatywną liczbę roślin i odpowiednio dokumentuj swój eksperyment. Zbieraj dane. Jak już coś robić, to jeżeli nie ma to być na poziomie akademickim, to niech chociaż będzie akceptowalne, żeby potem nie znalazło się kilka kluczowych pytań, na które nie będziesz potrafił odpowiedzieć...

 

W sumie trzymać rośliny na parapecie, na zewnątrz i stale w terrarium, to nie to samo. Powinno się je trzymać w terrarium i część poddawać spoczynkowi, a część nie. Zrobisz swój eksperyment, to zobaczymy. :)

Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@ Cephalotus

Tak myślałem ze będziesz miał uwagi co do metodologii mojego "eksperymentu". Mam z nauką coś wspólnego, w ciągu roku mam nadzieję mieć literki dr przed nazwiskiem. Zdaje sobie sprawę że to co zrobiłem nie spełnia standardów pracy naukowej ale też nie miało takie być.

Moim celem było:

Sprawdzić czy da się przezimować rośliny w lodówce - da się.

Sprawdzić co będzie jeśli się roślin nie przezimuje - obecnie nic się nie dzieje.

Wiem, że próba badanych roślin jest mała, ale mieszkając w bloku, w małym mieszkaniu na więcej nie mogę sobie pozwolić.

 

Aha. No i warto byłoby porównać rośliny nie z okresu spoczynku, z tymi aktywnie rosnącymi, a po ich wejściu w pełną wegetację

Porównywanie roślin które zimowały z tymi które nie zimowały faktycznie nie miałoby sensu na etapie, kiedy zimujące dopiero odbijają. A czy ja gdzieś takiego porównania dokonałem?

edit:

faktycznie zacząłem drugą część moich wypocin od słów "dla porównania". Niezbyt szczęśliwy skrót myślowy, zmienię to żeby nie wyglądało ze porównuję rośliny będące w różnej fazie wegetacji.

 

Poza tym, normalnie na spoczynek rośliny nie powinno się wyciągać z podłoża, bo w naturze tak się nie dzieje

Zgadzam się, w naturze roślin nikt z torfu nie wyciąga. Jednak podczas zimowania w lodówce dobrze jest się pozbyć wszystkiego na czym może wyrosnąć pleśń. Żywe tkanki rośliny mogą się przed pleśnią bronić, torf nie. Dlatego wolałem się go pozbyć a roślinom nie zaszkodziło to w wyraźny sposób.

 

Oczywiście rozumiem, że czasem tego typu zimowanie w lodówce jest jedynym możliwym, więc choć metoda wydaje mi się co najmniej dziwna, lepsza taka niż żadna, jeżeli ma spełnić swoją rolę.

Jeżeli coś wygląda głupio ale działa to znaczy że nie jest głupie ;)

 

To, że komuś się udało (a do tego nie wiemy dokładnie jak), nie znaczy, że można to uczynić regułą.

Ale skoro komuś się udało, to znaczy że można spróbować powtórzyć.

 

Widzę że bardzo nieufnie podchodzisz do tego co napisałem. W sumie nie wiem czemu, sam przecież zrobiłeś dużo dobrej roboty w ustalaniu zasad uprawy cefalotusów i tłustoszy a kłóciło się to z powszechnie obowiązującą wiedzą na forum czy nawet w książkach. Dzięki Twoim poradom moje rośliny dużo zyskały, zwłaszcza tłustosze. Wychodzę z założenia, że warto próbować nowych rzeczy. Znam się trochę na roślinach, mam wykształcenie w tym kierunku, "eksperyment" dał pozytywne efekty, które mogą się przydać wszystkim tym, którzy nie mają gdzie zimować roślin. Skąd ta nieufność?

Edytowane przez MarcinS
Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ciekawy pomysł z tą lodówką, nie wykluczam, że również go wypróbuję.

 

Moim muchołówkom (regular) właśnie mija 4. zima spędzona na parapecie, bez żadnego doświetlania. Zdjęcia w tym temacie:

http://www.rosliny-owadozerne.pl/Zimowanie...wej-t18210.html

 

Poprzednie 3 zimy przetrwały całkiem nieźle, jak widać na koniec sezonu zawsze były wyrośnięte kępy z ładnymi, dużymi pułapkami. Teraz wyglądają źle, ale jest jeszcze zbyt wcześnie, żeby cokolwiek wyrokować - latem okaże się, czy odbiją.

 

Odnosząc się jeszcze do kwestii doświetlania zimą - tak się składa, że przypadkowo i w tym temacie przeprowadziłem test. W ub. roku nabyłem kilka sadzonek rzadkich muchołówek (Pink Venus, Dark Knight, itp.). Z uwagi na niewielki rozmiar postanowiłem nie zimować i całą zimę spędziły w temp. pokojowej pod oświetleniem 14 godz./dobę. Niestety nie wyglądają dobrze i chyba padną. Nie wiem, czy przyczyną tutaj jest niewielki rozmiar, trudność w uprawie akurat tych kultywarów, czy też coś innego, ale mnie to zniechęciło do trzymania muchołówek cały rok w warunkach "letnich".

 

Widzę że bardzo nieufnie podchodzisz do tego co napisałem. W sumie nie wiem czemu, sam przecież zrobiłeś dużo dobrej roboty w ustalaniu zasad uprawy cefalotusów i tłustoszy a kłóciło się to z powszechnie obowiązującą wiedzą na forum czy nawet w książkach. Dzięki Twoim poradom moje rośliny dużo zyskały, zwłaszcza tłustosze. Wychodzę z założenia, że warto próbować nowych rzeczy. Znam się trochę na roślinach, mam wykształcenie w tym kierunku, "eksperyment" dał pozytywne efekty, które mogą się przydać wszystkim tym, którzy nie mają gdzie zimować roślin. Skąd ta nieufność?

 

Nie przejmuj się, jak widać ja również spotykam się z dużą "nieufnością" ;) ale to chyba specyfika tego forum i pewnych osób tutaj przesiadujących. Bardzo fajnie, że założyłeś taki temat, na pewno wielu osobom się przyda (mi już się przydał) i oby jak najwięcej było różnych tego typu eksperymentów, bo niestety rośliny mięsożerne to stosunkowo niewielka nisza i niewiele jest w temacie opracowań. Trzeba próbować samemu :)

Edytowane przez Serbia
Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

  • 6 months later...

Przychodzi pora na kolejny sezon zimowania muchołówek. W tym roku nie zimuję ich w lodówce, wywiozłem kilka roślin do rodziny na wieś gdzie zimują w tradycyjny sposób. W tym roku w lodówce zimuję testowo zimnolubne rosiczki i tłustosza P. vulgaris.

 

 

W temacie było dużo wątpliwości odnośnie wpływu braku zimowania na muchołówki. Pojawiły się sugestie, że brak zimowania będzie miał negatywne skutki niekoniecznie na wiosnę, ale później podczas okresu wegetacji.

 

Wśród muchołówek, które nie zimowały, poza jednym osobnikiem, nie zaobserwowałem żadnych wyraźnych negatywnych skutków.

 

Oto osobnik, który przejawiał pewne anomalie. Jest to ten sam co na trzecim zdjęciu od końca z 1 postu. Muchołówka ta latem wypuściła kilka zdeformowanych pułapek, jedną z nich widać na zdjęciu (mała pułapka na górze). Po tym incydencie zaczęła produkować normalnie wykształcone pułapki. Nie wiem, czy można to utożsamiać z efektami braku zimowania czy może z innym czynnikiem. Całkiem możliwe, że był to efekt infekcji grzybowej/bakteryjnej. W okresie kiedy pojawiały się takie pułapki, 3 (może 4) zawiązki młodych pułapek zostały porażone przez coś i obumarły (co też widać na zdjęciu). Poza tym muchołówka jest zdecydowanie mniej wybarwiona niż była na wiosnę.

Przepraszam za jakość zdjęć, rośliny wyszły bardziej zielone niż są w rzeczywistości.

9x0wpKA.jpg

 

 

A tu pozostałe rośliny, które nie były zimowane w ostatnim sezonie i w tym też nie będą. Przez cały okres wegetacji rosły zdrowo, nie wykazywały deformacji. Zmniejszyło się ich wybarwienie.

Muchołówka z 4 zdjęcia od końca z 1 postu:

mQNkYM9.jpg

Z przedostatniego zdjęcia z 1 postu:

EmJBTGj.jpg

Muchołówka z ostatniego zdjęcia z 1 postu:

PshFFnr.jpg

 

Inne osobniki:

QtNHysi.jpg

VmTEoxQ.jpg

 

Wniosek 1 - przy zapewnieniu dobrego oświetlenia podczas zimy muchołówki (przynajmniej moje) mogą przeżyć bez zimowania i mają się całkiem dobrze, poza jedną, której coś dolegało ale już przeszło.

Wniosek 2 - jeśli są warunki do zimowania to lepiej zimować i nie narażać się na krytykę ze strony innych forumowiczów ;)

Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Widzę że bardzo nieufnie podchodzisz do tego co napisałem. W sumie nie wiem czemu, sam przecież zrobiłeś dużo dobrej roboty w ustalaniu zasad uprawy cefalotusów i tłustoszy a kłóciło się to z powszechnie obowiązującą wiedzą na forum czy nawet w książkach. Dzięki Twoim poradom moje rośliny dużo zyskały, zwłaszcza tłustosze. Wychodzę z założenia, że warto próbować nowych rzeczy. Znam się trochę na roślinach, mam wykształcenie w tym kierunku, "eksperyment" dał pozytywne efekty, które mogą się przydać wszystkim tym, którzy nie mają gdzie zimować roślin. Skąd ta nieufność?

Nie określiłbym tego mianem nieufności, bardziej ostrożności. Choć faktycznie, jestem bardziej zdystansowany do wiedzy i rewelacji jakie prezentują mi inni, chyba, że widzę solidną argumentację stojącą za tym. Względnie znam osoby i ich tok rozumowania, ale to już odrębna rzecz.

 

Jest to u mnie uwarunkowane doświadczalnie. Po prostu wiele razy się sparzyłem w przeszłości na przekazywanej przez innych wiedzy stąd zacząłem pracować nad własną i do tego taką, która się sprawdza u innych. Moim takim wieloletnim problemem, który przychodzi mi obecnie do głowy była D. regia. Kilkakrotnie próbowałem ją hodować zgodnie z zaleceniami innych hodowców i za każdym, jednym razem kończyło się to jej zgonem w którymś momencie. Jeżeli widzę, że komuś roślina rośnie fenomenalnie, kolejnej osobie rośnie fenomenalnie; czytam opis jeden, drugi; stosuję się do nich kropka w kropkę, a mi roślina zdycha, potem kolejna i następna, to niestety, ale coś jest na rzeczy. To wtedy też się wkurzyłem i postanowiłem podejść do zagadnienia od zera. Wyrzucić z głowy wszelkie informacje o hodowli na jej temat i rozgryźć problem, który jak się okazało, tkwił w nadmiernie wilgotnym podłożu przy powierzchni podłoża. Stożek wzrostu jest po prostu wrażliwy na nadmiar wilgoci i przy jakiś innych niesprzyjających warunkach, zdarzeniu, potrafi zgnić. Mając wierzch podłoża suchy (minimalnie wilgotny), a korzenie w wodzie, nic D. regia nie zagrozi. Sprawdzone na dwóch osobnikach i tak już mam je przeszło dwa lata, a po roku jeden nawet zakwitł. Źle nie jest. Kiedyś wytrzymywały kilka miesięcy max. (Wiem, że są dwa lokanty w hodowli... jeden łatwiejszy, drugi trudniejszy, nie wiem który mam.) W tym roku, z lenistwa dowiedziałem się, że przeżywa przymrozki, ale te mocno sieczą jej liście... :/

 

To, że ktoś potrafi coś dobrze hodować, ciągle nie oznacza, że potrafi zrozumieć potrzeby roślin i w sposób wyraźny nakreśli innym ten najbardziej newralgiczny czynnik. Bo to on najczęściej determinuje sukces lub porażkę w przypadku mało tolerancyjnych gatunków.

 

Co do moich własnych opisów. Zauważ, że zdecydowana większość nowej wiedzy była wieloletnie sprawdzana i dopracowywana, i to nie na jednym czy dwóch roślinach, a na całej grupie roślin. Nie raz robiłem też próby kontrolne. Może nie spisywałem tego tak jak to powinno fachowo wyglądać, ale powtarzalność rezultatów na przełomie lat, poprawianie zaistniałych komplikacji, doprowadzał mnie do tego momentu, kiedy z pełnym przekonaniem mogłem zdobytą wiedzę przekazać innym do użytku. Potem dostawałem zwrotne informacje, że rośliny zachowują się jak trzeba - znaczy się dobrze je zrozumiałem i w sposób przyswajalny przekazałem wiedzę. Kiedy docierały do mnie informacje, że coś się nie udało, wiązało się to z odstępstwami od polecanych metod. Ale losowe zdarzenia też mają miejsce. Tak jak od prawie roku nie padł mi żaden tłustosz meksykański, kiedy niedawno znalazłem jednego trupa i wcale nie jakiegoś delikatnego gatunku, a mieszańca. W metodzie nic nie zmieniłem, po prostu umarł, miał prawo. Zdarzenie losowe, bo inne osobniki w doniczce rosną jak dotychczas.

 

Żeby nie było... Nie twierdzę, że dane przez siebie metody są jedynie słuszne i dają maksymalne osiągi. Absolutnie! Dają możliwość hodowli z dużym powodzeniem, a jak ktoś nabierze doświadczenia i umiejętności, może dalej sobie eksperymentować i opracowywać lepsze metody. Moje miały stanowić punkt wyjścia, pas startowy, zanim ktoś sam rozwinie skrzydła w temacie.

 

Co do negatywnych stuków braku spoczynku; to np. w przypadku Cephalotusa, w literaturze fachowej jest napisane, że tam po około 3-5 latach braku spoczynku zaczynają być widoczne wyraźne negatywne efekty takiej hodowli. Ktoś to musiał sprawdzić, aby napisać. To masa czasu, ale w moim przypadku, jednorazowy brak przezimowania, a potem powtórzenie tego eksperymentu po jakimś czasie, wiązało się ciężką infekcją grzybową, z którą miałem problem w opanowaniu jej. Nie posiadam wiedzy literaturowej na temat negatywnych efektów braku zimowania u muchołówki po x latach, jeżeli w ogóle jakieś długoterminowe będą. Albo to trzeba sprawdzić, albo założyć, że jakieś mogą być, bo zakładanie z góry, że nie będzie, jest myśleniem życzeniowym, a nie naukowym.

 

Także nie neguję sprawdzanej przez Ciebie metody spoczynku. Widzę w niej sens, ale widzę i pewne znaki zapytania, które są bez odpowiedzi. Zanim sam zacząłbym proponować komuś coś tego typu, chciałbym się upewnić, że po choćby trzech zimowaniach w ten sposób, nie ma większych negatywnych skutków u roślin. Tyle. Jednokrotne czy dwukrotne zimowanie, to dla mnie trochę za mało. Metoda jest atrakcyjna ze względu na łatwość przeprowadzenia w porównaniu ze standardowym spoczynkiem. Widzę zagrożenie w tej łatwości na zasadzie: "po co się trudzić z doświetlaniem, skoro można w słoik i do lodówki?" Nie chciałbym się ocknąć któregoś roku, że będzie na forum fala lamentu, jak ludzie dojdą do momentu, że coś negatywnego się nagle pojawi i będzie wołanie o ratunek. To jest po prostu - ostrożność. :)

 

Poza tym uwielbiam jak ktoś poza mną coś sprawdza, nie czuję się wtedy taki samotny. :D Swoją droga, może tej zimy opiszę pigmejki. Mam reprezentatywną grupę osobników i gatunków, mogę coś sklecić. Niestety, D. citrina w dalszym ciągu sobie ze mnie kpi i mnie wkurza. Nie rozumiem jej, ani nikt nie potrafi mi wyjaśnić jej problemu... :/ Próbowałem ją ugryźć ze wszystkich możliwych stron, ale ona się nie daje. :/ Zostało mi jeszcze analizowanie warunków ze środowiska naturalnego.

Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.