No nie do końca się z tym zgodzę. Ja mam dość przykre doświadczenia z ostatnią zimą, którą zaliczyć można było do łagodnych i praktycznie ze wszystkich zimnolubnych ostał mi się jedynie filiformis i dwie kapturnice. Nie zabezpieczałem ich jakoś specjalnie, ale stały na balkonie w miejscu dość osłoniętym od wiatru.
Myślę, że to jest kwestia przyzwyczajenia konkretnych roślin do bycia w zimowych warunkach. Chodzi mi oczywiście o rośliny w klimatu zbliżonego. Choć słyszałem, że np. capensisy potrafią czasami przetrwać naszą zimę.