
Kosiarz
Forumowicz-
Liczba zawartości
81 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Metody kontaktu z użytkownikiem
-
Website URL
http://
Informacje w profilu
- Male
-
Miejscowość
Radzyń Podlaski
Previous Fields
-
Gadu-Gadu
4958762
-
Województwo
lubelskie
Kosiarz's Achievements
0
Reputacja
-
A warunki, w których ich hodujesz nie zmieniły się w jakiś gwałtowny i istotny sposób? Muchołówki często tak reagują na zmianę warunków, w których rosną - dopiero kolejne pułapki są w pełni rozwinięte i funkcjonalne. Niektóre kultywary - jak sam na pewno wiesz - są też dość wymagające w hodowli i kiedy inne potrafią jeszcze dobrze sobie radzić, to te niektóre już nie dają rady.
-
Wiele zależy też od wielkości doniczki - bo wiesz trudno jest zostawić muchołówkę w małej doniczce np. około 5 x 4 (cm) na cały upalny i letni dzień bez wody w podstawce, ponieważ podłoże z takiej doniczki może wtedy wyschnąć na wiór. Ale jeżeli jest to średnia lub duża doniczka, o pojemności powiedzmy większej niż szklanka, to nie trzeba już utrzymywać stałego poziomu wody. Podlewaj rośliny w zależności od stanu wilgotności podłoża, ja muchołówki podlewam jak podłoże trochę przeschnie, a zimną to już tym bardziej. Rosiczki - ja hoduję łatwe w hodowli rosiczki tropikalne i subtropikalne, częściej ich podlewam niż muchołówki, ale też nie utrzymuję stałego poziomu wody. Dzbanecznika mam tylko jednego (N. Rebecca Soper), podlewam go mniej więcej tak jak rosiczki. Latem też możesz rośliny stopniowo przyzwyczaić do bardziej mokrego podłoża. Co do odcinania pułapek np. u muchołówek - jak całkowicie wyschną to nie trzeba ich odcinać, ręką można zebrać suszki i po sprawie. To jest już kosmetyka.
-
Dzbanek po prostu trochę zmarzł i stąd te plamy. W zbyt niskiej temperaturze był transportowany.
-
Najpierw ustalmy czy jest to choroba grzybowa czy są to insekty. Po co stresować osłabiona roślinę preparatem, który nic jej nie pomoże. Ale może też być tak, że są i insekty, i grzyby, i nawet wirusy - insekty mogą przenosić choroby grzybowe oraz wirusowe. Dla roślin porażonych przez wirusy niestety nie ma ratunku. Jeżeli jest to plamistość liści to możesz kupić np. Score 250 EC, Amistar 250SC, Topsin M 500 SC, Discus 500 WG - są one dostępne w małych opakowaniach. A co insektycydów - wtedy najlepiej przydałoby się zdiagnozować jeszcze typ szkodnika, ale pyretroidy działają totalnie (nieselekywnie), czyli np. Facstac 100 EC, Decis 2,5 EC, Karate Zeon 050 CS, CyperKill 250 EC. Nie wiem czy wszystkie są dostępne, ale pewnie tak.
-
waldo - przyjrzyj się czy nie ma na liściach owadów albo wrzuć ostrzejsze zdjęcia. Mniej więcej w centralnej części drugiego zdjęcia (mam na myśli zdjęcia, które przedstawiają spodnią część liścia) widzę szary nalot na liściu - albo jest to jakaś grzybnia, albo jakiś owadzi oprzęd. Obejrzyj dokładnie liście.
-
Ja u siebie nie mam okien południowych, mam okna wschodnie i północno-wschodnie. Zupełnie otwartej przestrzeni też nie mam, ale jest to osiedle zaprojektowane kilkadziesiąt lat temu, więc odległości między blokami są w miarę w porządku. Odnośnie trzeciego akapitu - tak jak napisałem w pierwszej wypowiedzi - kilka zim spędziłem z generalnie zakręconym kaloryferem, kaloryfer był wtedy ciepły przez około kilka dni w sezonie grzewczym a zdarzył się też rok, kiedy nie był ani razu odkręcony. A rosiczki i tak traciły rosę albo miały ją bardzo niewielką przez około 2 miesiące. Ja Cephalotus'ie uważam, że problemem "u mnie" jest światło - jego niedomiar i ewentualnie jeszcze niska lub bardzo niska temperatura na parapecie w czasie tęgich (w przybliżeniu <(-15)) mrozów - gdzieś około 10 C*, ale przez ostatnie kilka zim nie utrzymywały się one jakoś długo - chyba nie więcej niż powiedzmy 1-3 tygodnie. A ruch powietrza w pomieszczeniu, łatwo można zmienić. Na chłodnicy od chłodzenia wodnego mam trzy 120 mm wentylatory kręcące się z prędkością około 800-900 obrotów na minutę, jeżeli ktoś np. siądzie z papierosem w ręku, to wyraźnie widać jak dym wciągany jest przez wentylatory. Teraz tak jeszcze zauważyłem, że i ciepłe powietrze z okolic kaloryfera jak najbardziej są wstanie zabrać. Pracę komputera rozpatruję jako generalnie czynnik stały, ponieważ rzadko, a w niektórych okresach bardzo rzadko, go wyłączam. Tak więc tym bardziej jestem przekonany o tym, że odkręcony kaloryfer nie jest u mnie jakimś problemem, który w istotny sposób wpływa na ilość rosy na rosiczkach. Inna sprawa - kaloryfer jest przez ostatnie tygodnie zazwyczaj gorący, a rosa na rosiczkach wraca i na niektórych gatunkach jest już chyba nie mniejsza niż latem.
-
To jest pewnie plamistość liści wywołana przez jakiś gatunek grzyba. Ale obejrzyj jeszcze liście od spodu.
-
Tak jak Redgreen napisał, nic jej się nie stanie. Ale wystaw ją znacznie wcześniej niż np. w jakiś gorący czerwcowy dzień. Tak abyś nie poparzył rośliny wystawiając ją od razu na "ostre" słońce. Na początku maja zwykle można już śmiało wystawić muchołówki na balkon, chociaż należy jeszcze obserwować prognozy pogody odnośnie nocnych przymrozków.
-
Tak jeszcze rozważając "problem" gorącego kaloryfera - myślę, że jeżeli ktoś ma np. granitowy, marmurowy lub betonowy parapet o dużej szerokości np. 25-30 cm (ja akurat właśnie mam taki - około 30-32 cm), taki który by "zakrywał" kaloryfer, to problem związany z oddziaływaniem strumieni ciepłego powietrza bezpośrednio z nad kaloryfera na rośliny jest znacząco ograniczany. Taki blok pochłania ciepło, ciężko i wolno się nagrzewa, ciepłe powietrze z nad kaloryfera unosi się do góry i napotyka parapet, który "izoluje" rośliny. Chyba, że ruch powietrza w pokoju jest intensywnie zaburzany, ale to też nie będziemy kierować ciepłego powietrza w stronę okien, tylko w stronę środka pokoju - z oczywistych powodów . Wilgotność względna w pomieszczeniach w okresie zimowym spada intensywnie ponieważ raz to to, że w wielu domach grzeją kaloryfery, a dwa - wilgotność względna powietrza na zewnątrz jest wysoka lub bardzo wysoka 70-95%, jednak po ociepleniu tego powietrza do warunków domowych (około 20 C*) jego wilgotność względna bardzo spada - maksymalna ilość pary wodnej w danej ilości powietrza bardzo zależy od temperatury powietrza, im temperatura jest wyższa tym więcej pary wodnej może się w nim znajdować. Światło mamy podobne, temperaturę na parapecie myślę, że też, wilgotność - ty masz większą. Na swoich rosiczkach masz rosę przez cały rok a ja na moich tak nie mam. Wilgotność - u mnie przez ostatnie tygodnie nie wystąpił jakiś istotny wzrost wilgotności a rosa na roślinkach jednak się pojawiła. Temperatura na parapecie - jeszcze kilkanaście dni temu było b. ciepło - w dzień po około 10 C*. Teraz od dobrego tygodnia w nocy jest co najmniej kilka stopni mrozu - w tej chwili jest u mnie -7 C*. Rosiczki chyba jednak nie zauważają zmian temperatury na parapecie, pewnie ten przedział temperaturowy jest dla nich nieistotny. Podlewanie - raczej nie uczyniłem zmian. Na pewno jednak zwiększyła się ilość światła wpadająca do mojego pokoju. Coś mi się wydaje, że chyba jednak nie mamy w podobnym stopniu oświetlonych pokoi.
-
Hm, ja napiszę tak: Przez kilka wcześniejszych zim kaloryfer miałem najczęściej zakręcony (przez wysokie koszty ogrzewania), odkręcałem go jedynie wtedy, gdy na dworze było około -15 - -20 C* lub mniej - w znaczeniu, kiedy było jeszcze zimniej. Rosiczki (D. capensis, D. spatulata, D. nidiformis, D. cayennensis, D. venusta, D. tokaiensis, D. aliciae, D. capillaris - ilość posiadanych przeze mnie gatunków rosła wraz z upływem czasu) w okresie zimowym "rosy" jednak mimo wszystko nie miały. Traciły ją, kiedy ilość światła istotnie spadała a na parapecie panowała temperatura około 15 C* (a w pokoju 17-18 C*). W zimie wilgotność w pokoju wynosiła zazwyczaj 30-40%. Jednakże pod koniec lutego zazwyczaj odzyskiwały "rosę" na listkach - do pomieszczenia zaczyna wtedy wpadać znacznie więcej światła. Temperatura na parapecie pewnie nie była wiele większa niż we wcześniejszych tygodniach. W tym sezonie kaloryfer mam odkręcony cały czas - regulator umieszczony przed nim niewiele wnosi, ponieważ kotłowania dynamicznie steruje temperaturą wody w zależności od temperatury na zewnątrz, nocą zazwyczaj jest gorący (przy temp. mniej więcej =< -4). Temperatura w pokoju około 21-23 C*, przy dużych mrozach lekko poniżej 20 C*, wilgotność w pokoju (środku pokoju) około 30-40% (mniej więcej taka sama jak w czasie poprzednich zim), temperatura na parapecie jest/była pewnie wyższa trochę wyższa niż kiedyś, ale rosiczki i tak na kilkadziesiąt dni straciły "rosę". Od około 3 tyg. pojawiła się jednak już rosa na większości rosiczek - w szczególności na D. spatulata, D. tokaiensis, D. venusta, D. nidiformis. Rosiczki stoją na betonowym parapecie o grubości 5 cm, nie dalej niż 1m od kaloryfera o wymiarach: 45 cm x 60 cm (szerokość, wysokość). Wracając do problemu mikolaja90, mi się wydaje, że problemem było (mogło być) dostarczenie zbyt dużej ilości wody. Ja swoje rosiczki późną jesienią i zimą podlewam skąpiej niż w pozostałych miesiącach.
-
To nie jest do końca tak, że od góry to nie wolno. Latem gdyby ci się zdarzyło trochę przesuszyć roślinę - a o to nie jest trudno - wystarczy np. źle ocenić jakie będzie nasłonecznienie w danym dniu lub dniach, to nie ma na co czekać - tylko jak najszybciej dostarczyć wodę roślinie - najszybciej to uczynisz podlewając ją od góry. Inna sprawa - jak muchołówkę wystawisz na dwór, to w czasie deszczu również będzie podlewana od góry. Podlewanie od dołu, przez podsiąkanie, ma jednak wiele korzyści - podłoże się tak szybko nie ubija, wierzchnia warstwa bardziej estetycznie też wtedy wygląda, możesz dać więcej podłoża do doniczki bez obaw, że będzie się źle/niewygodnie podlewało roślinę, sole mineralne gromadzić się będą nie w dolnej części doniczki tylko w górnej, ale jeżeli używasz wody demineralizowanej lub destylowanej, lub deszczówki to nie będziesz miał problemu z ich nadmiarem/wytrącaniem się na powierzchni torfu (zakładam już, że podłożem będzie torf kwaśny bez domieszek nawozowych). Jeżeli mamy wiele roślin to zdecydowanie wygodniej jest ich podlewać od dołu - w szczególności jeżeli zgrupujemy je na tackach. Co do larw - larwy moli woskowych są bardziej miękkie, nie mają twardego pancerzyka, ale też bywają b. agresywne w stosunku do pułapek (czytaj potrafią wygryźć otwór i ewakuować się na zewnątrz), jeżeli mają one małą siłę zgniotu. Więc głowę larwy lepiej/bezpieczniej jest oddzielić. A co do stanu muchołówki - moim zdaniem jest ok, nie masz się czym zamartwiać.
-
Możesz mu najpierw uszkodzić aparat gębowy i po problemie.
-
W każdym bądź razie to i tak nie wygląda na rosiczkę, tylko na jakieś typowe zielsko - być może z rodziny kapustnych, które przy przelaniu (warunki optymalne dla rosiczek to dla typowo "podwórzowych" lub ugorowych roślin równa się już raczej przelanie) łatwo dopada zgnilizna podstawy łodygi lub zgorzel siewek.
-
Jeżeli ta "muszka" miała kolor biały czy też biało-szary to masz najprawdopodobniej do czynienia z kolonią larw (kolor biało-żółty) mączlika szklarniowego. Środki zawierające neonikotynoidy zadziałają podobnie jak wyciąg z tytoniu. Calypso, Actara, Apacz, Mospilan, Confidor. latos333 wspomniał o środkach (podał przykład) zawierających pyretroidy. One też się sprawdzą.
-
Nad czym tu więc tyle debatować?