Skocz do zawartości

Cephalotus

Administrator
  • Liczba zawartości

    4082
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez Cephalotus

  1. To jest często przyczyna działania jakiś niekorzystnych czynników w momencie rozwoju dzbanka i wytworzenia tego typu martwiczej blizny. Mogło to być otarcie, przypieczenie, przesuszenie, może uszkodzenie przez pasożyta. Punktowa choroba grzybowa, którą roślina opanowała. Trudno dojść co mogło być przyczyną nie obserwujące tego do samego początku. U mnie takie uszkodzenia zaczęły się pojawiać po przesadzeniu, kiedy podłoże było za suche na wymagania rośliny dzbanki więdły. Wtedy w różnych miejscach, ale zwykle pojedynczo, pojawiały się na dzbankach tego typu zmiany, które zostawały, choć reszta dzbanka rozwijała się prawidłowo. Należy patrzyć na to co będzie, czyli nowe liście, dzbanki, stożek wzrostu, niż na to co było. Szczególnie, jeżeli nie widać rozprzestrzeniania się zmian na inne fragmenty rośliny.
  2. Moje bulwy pochodzą raczej z podziału lub są wyhodowane z nasion, a nie z in vitro. Jak również z moich rozmów z tą osobą wynikało, że posiadane rośliny są wyhodowane z nasion, gdyż osobie tej zależy na tym, aby mieć czyste gatunki. Często ma problem z zapyleniem pewnego gatunku, gdyż nie ma drugiego kwitnącego, ani nikt inny nie jest w stanie zapewnić go w pyłek. Dlatego też jest bardzo zainteresowany kontaktem z osobami, którym sprzedaje rośliny lub nasiona, bo chce w razie czego mieć możliwość prosić o pyłek. Nie wiadomo mi nic, żeby ta osoba miała jakiekolwiek in vitro. Oczywiście jeszcze się zapytam tak wyraźnie, dla pewności.
  3. Witam wszystkich, jakiś czas temu, szukając w internecie informacji o pewnej afrykańskiej roślinie, trafiłem na tą oto stronę: http://www.plantzafrica.com/frames/plantsfram.htm Tam, znalazłem wspaniały opis dotyczący ekosystemu i warunków hodowli interesującej mnie rośliny. Z ciekawości spojrzałem pod literkę D, jak Drosera i oto znalazłem genialne opisy, jak uprawiać i czego tak na prawdę wymagają gatunki takie jak: D cistiflora, cuneifolia, pauciflora i trinervia. Opisu nie będę tłumaczył, chyba, że będą takie prośby. Jest on po angielsku, nie specjalnie trudny do zrozumienia. Drosera cistiflora Drosera cuneifolia Drosera pauciflora Drosera trinervia Myślę, ze do tego zestawu można dorzucić również D. alba i D. hilaris. Jeżeli chodzi o D. hilaris, to generalnie nie powinna odbiegać w hodowli od D. cistiflora. Zresztą wszystkie powyższe opisy są raczej podobne, jeżeli nie identyczne. Może tolerancja poszczególnych gatunków jest odmienna. Wskazówki co do uprawy D. hilaris znalazłem niegdyś na japońskiej stronie: http://www.geocities.jp/t000271/drosera_hilaris.htm Pokazanie doniczki jako butelki po wodzie, która ma wysokość 24-25 cm, a korzenie ciągle dochodzą do jej dna, mówi wiele o tym ile wilgoci może być w podłożu w środowisku naturalnym u tego gatunku. Czyli ile należy mu zapewnić, żeby go nie przelać (mało). Autor podaje trochę istotnych informacji, które na pewno zainteresują każdego, kto chciałby spróbować z tym gatunkiem. Na pewno warto pomyśleć o takiej butelko/doniczce i oszczędnym podlewaniu. Nie musicie znać japońskiego, wystarczy internet. Tutaj wersja przetłumaczona w Tłumacz Google, koślawa, ale chyba wystarczająco zrozumiała. Czytamy od dołu. Kliknij tutaj. Jak będę miał doświadczenia własne, to wówczas stworzę opisy dla tych gatunków. Na razie pozostawiam wam na zachętę linki.
  4. Wysiew? Hmm... zdziwię może nie jednego, ale ja kiedyś wysiałem D. gigantea, do doniczki na parapet, w środku lata i skiełkowała jak trawa... :/ Nasiona pochodziły z Australii od kolegi, świeże i 100% pewne. Oczywiście to było dobre 8-9 lat temu, jeszcze za początków Nepenti. Nie miałem zielonego pojęcia jak siać te rośliny ani jak je hodować, więc posiałem jak wszystkie. D. whittakeri również skiełkowała jak głupia. Ale tan gatunek najwyraźniej jest o niebo bardziej tolerancyjny, bo rosła całkiem dobrze. Potem oddałem obie doniczki Łukaszowi (Nepenti). D. whittakeri rosła doskonale, D. gigantea chyba z czasem padła. Wydaje mi się, że to kwestia świeżości nasion. Jak kupować, to najlepiej nasiona z danego roku. A jak siać? Tutaj nie wiem, nie czytałem, nie interesowałem się tym, ale mam pomysł. Wysiać po zbiorze i traktować jak osobniki dorosłe. Ma to sens, a już mówię dlaczego. Kto z was kiedykolwiek siał Drosophyllum lusitanicum? Jakich to magicznych opisów człowiek się naczytał jak go wysiewać. A to jakieś rytualne parzenie, albo stawianie czarodziejskich palenisk nad nimi, albo skaryfikacja. A figa, żadne z tych. Mam kolegę w Portugalii, dał mi nawet trochę nasion i pokazał swoje siewki. Co zrobił, a no wysiał nasiona po zbiorze i je olał, w sensie zostawił same sobie. Po prostu, nasiona dojrzewają w czasie tam powiedzmy jakoś... już właśnie dojrzały. Chyba już jakiś czas temu wysypały się i w tamtym momencie miały takie temperatury i warunki, a nie inne. Zapewne miały Portugalskie upały. Kiełkują kiedy tylko mogą. A kiedy mogą? A no nie kiedy żar leje się z nieba i susza dręczy ziemię, tylko jak temperatury zelżeją i przyjdzie wilgoć. W Portugalii będzie to chyba w listopadzie jak dobrze pamiętam. Warunki do kiełkowania rosolistnika: chłodno, wilgotno poprzedzone skwarem i suszą. Tak też bym traktował rosiczki bulwiaste, po naturalnemu. One wydają nasiona przed wejściem w spoczynek, czyli muszą być upieczone w Australijskim lecie. Potem przychodzi ochłodzenie i wilgoć. No kiedy mają kiełkować, jak nie właśnie wtedy? Otrzymane nasiona rosiczek bulwiastych skiełkowały u mnie, zapewne dlatego, że dostały upałów, więc inhibitory kiełkowania zostały zdjęte, potem wodę. Przecież po to się stratyfikuje gatunki, które mają zimny okres spoczynku, żeby zdjąć inhibitory kiełkowania. Po czym jednocześnie moje nasiona dostały wilgoć, coś czego latem w naturalnym ekosystemie nie mają razem z wysokimi temperaturami. A, że temperatury nie odpowiadały za nic D. gigantea, toteż nie rosła, a D. whittakeri, jako tolerancyjna, dała radę. Zawsze można użyć magicznego kwasu giberelinowego (GA3). Mogę stwierdzić z pewnością, że na rosolistnika zadziałał cudownie. Na bulwiaste nie stosowałem i nie zamierzam. Chyba, że na jakieś cenne, a stare nasiona. Zakupione nasiona chcę wysiać teraz, na zimę. Ale nie zastanowiłem się nad tym, że może wypadałoby je potrzymać na parapecie, zamiast w lodówce. Niestety, pewna automatyka postępowania zostaje. A co mi wyjdzie, zobaczymy. Może wielkie nic, a może jednak coś.
  5. Złotego przepisu/sposobu nie ma na nic, ale najlepsze opisy nie dotyczą konkretnego sposobu danej osoby na dany gatunek, rodzaj czy grupę, a zdefiniowanie zakresu tolerancji poszczególnych gatunków. Np.: "preferuje temperatury z zakresu 10-25, ale toleruje również do 30 i do 5, jednak wówczas może to się negatywnie odbić na roślinie." Na takiej podstawie czytający nie wie w jaki sposób konkretna osoba zapewnia odpowiedni zakres temperatur, czy dogrzewa rośliny trzymane w piwnicy czy chłodzi trzymane w pokoju. Nie jest to ważne, istotne jest, aby zakres temperatur był w przedziale preferowanym. To samo tyczy się innych parametrów czy stosowanych mieszanek. Jeżeli roślina lubi podłoże wilgotne, ale przepuszczalne to dla jego rozluźnienia warto dodać piachu albo perlitu, albo czegokolwiek innego co zapewni odpowiednią konsystencję podłożu. Także nie trzeba absolutnie wcale zdradzać swoich tajemnych metod w najmniejszy sposób, żeby drugiej osobie dać pełen zestaw informacji, z których sama dopasuje sobie własną metodę do swoich możliwości i warunków. Ja w tym roku, jako, że wróciłem na stałe do domu, pozwoliłem sobie zacząć rosiczki bulwiaste. Generalnie, teraz powoli zacznę intensywnie rozwijać swoją kolekcję, niestety jedynie na razie NIE w kierunku dzbaneczników. Są to cudowne rośliny, ale jednak spore i wymagają przestrzeni, którą nie dysponuję. Z resztą jakoś sobie poradzę. Wracając do tematu. Kupiłem kilka gatunków: D. browniana 6,5€ D. lowriei 5,5€ D. macrophylla 5€ D. modesta 5,5€ D. moorei 5,5€ D. porrecta 5€ D. rupicola 6€ D. salina 5€ D. stricticaulis 5€ D. zigzagia 4€ Nasiona: D. platypoda - 20 seeds, 4 € not a full portion D. stolonifera Giant Hills Form- 30 seeds, 4 € D. peltata {Tunnel Hill, TAS} - 50 seeds, 2 € Nie ukrywam cen, po to, żeby pokazać, że nie są to wcale AŻ tak horrendalnie drogie rośliny, aczkolwiek nie kupowałem wcale osobników największych, a średniej wielkości. Zdecydowałem się na ich uprawę dopiero po tym jak liznąłem trochę wiedzy na ich temat, oraz doświadczeń, które mam z hodowli storczyków śródziemnomorskich. Mianowicie zdecydowana większość rosiczek bulwiastych to rośliny rosnące w okresie zimowym, chłodnym i wilgotnym, a wchodzące w spoczynek w okresie letnim, gorącym i suchym. Proszę tego opisu nie traktować jako sprawdzonej wiedzy, gdyż to jest jedynie teoria, którą zdobyłem i teraz będę sprawdzał w praktyce. Problem w uprawie tych roślin polega na tym, że w okresie zimowym, szczególnie w Polsce, brakuje dostatecznej ilości światła. Jak w rejonie śródziemnomorskim, tak i w rejonie występowania rosiczek bulwiastych jest więcej i mocniejsze słońce w zimie. Toteż jeden problem stanowi doświetlanie lub lepiej, posiadanie dogrzewanej szklarni. Temperatury wzrostu rosiczek powinny być, tak do 10*C, może w okresie wiosennym, już 15*C. Rosiczki te raczej nie są mrozoodporne. Jak większość osób pisze, zatrzymują one swój wzrost przy temperaturach ujemnych i nie rosną dalej. Czasami, okresowy spadek w nocy do -1, -2*C nie robi im krzywdy, ale inne gatunki już nawet an to źle zareagują. Dlatego, raczej proponuję nie łączyć w myśli temperatur ujemnych z rosiczkami bulwiastymi. Zimno, ale temperatury dodatnie i tyle światła/słońca ile się uda zapewnić. Kolejny problem to okres spoczynku. Różne gatunki, wchodzą nieco w innym momencie w okres spoczynku. Podobnie zresztą jest z Petiolaris complex, gdzie nawet poszczególne osobniki, indywidualnie, w hodowli, mogą wchodzić w spoczynek, na co trzeba być wyczulonym. Generalnie w przypadku rosiczek bulwiastych, stymulantem do wejścia w spoczynek są temperatury. Generalnie przyjmuje się, że temperatury długo* utrzymujące się powyżej 20*C, spowodują, ze rośliny zaczną wchodzić w okres spoczynku. (*-nie wiadomo dokładnie jak długo) W tym momencie należy zdecydowanie ograniczyć wszelkie podlewanie i powolutku wysuszyć podłoże, ale też nie na kość. Ale znowu, niektóre gatunki będą dalej rosły, możliwe, że nawet i do początku lata. Bez oznak wchodzenia w spoczynek, nie ma też co na siłę roślinom wysuszać podłoże, gdyż mogą wówczas nie zdążyć wytworzyć bulw. Dlatego, każdą doniczkę, każdy gatunek, zależnie od jego zachowania należy traktować wówczas INDYWIDUALNIE! Kiedy rosiczka wchodzi w spoczynek, to zbiera materiał z części nadziemnej, jak i podziemnej, do bulwy lub bulw, jako magazyn na okres spoczynku i na kolejny sezon. Z wybudzaniem jest podobnie jak z wchodzeniem w spoczynek, ale odwrotnie. To JUŻ mogę potwierdzić z obserwacji własnych. Ponieważ trzymałem swoje bulwy w woreczkach strunowych, CELOWO na zewnątrz. Ostatnio, jak temperatury zdecydowanie regularnie utrzymują się poniżej 20*C, toteż zdecydowana większość bulw zaczęła rosnąć, jakiś dobry czas temu. Pomimo, że były w woreczkach bez krztyny wilgoci, zamknięte w metalowym pudełku na totalnie czarno (wykluczenie wpływu długości dnia), to zaczęły rosnąć. Może dwa gatunki jeszcze chyba nie wystartowały tak intensywnie jak reszta, ale inne już jakiś tydzień temu zaczęły rosnąć. Sadzenie bulw... Nie bardzo miałem czas, żeby sobie przypomnieć jak głęboko należy posadzić taką bulwę. Zresztą powinienem je już dawno temu posadzić, a też nie miałem na to czas. Dlatego zrobiłem to na żywioł, ale głęboko ich nie wsadziłem. Może max 2-2,5 cm na początek. Doniczki, zdecydowanie wolą wysokie, a nawet bardzo wysokie. Moje mają 16 cm, ale jakby miały 20 cm, albo więcej, to jeszcze lepiej. Potrafią one zejść NOWYMI bulwami nawet na samo dno doniczki (nie pamiętam ile max, 30 cm??, zależy do gatunku). W naturze nie ma to znaczenia, bo tam mogą zejść tak głęboko jak zechcą. Swoje bulwy po prostu dałem w mieszankę 1:2, torf : różnoziarnisty piasek (gruby z drobnym około po połowie). Na wierzch, dla estetyki dałem drobny piasek, tak max do 1 cm, bo grubego już nie miałem. (Głębokość posadzenia bulw liczę z tym piaskiem!) Nie jest to absolutnie konieczne, jest to kwestia gustu, a w grubym piachu nie rosną chwasty. Jako, że rosiczka bulwiasta nie jest typową rosiczką, więc wierzchnia warstwa podłoża jest dla niej nieistotna, bo w niej nie ma żadnych korzeni. Przechowywanie bulw. Większość hodowców poleca wykopywać swoje bulwy. Oglądać je czy urosły, czy zmalały. Czy się podzieliły i rozsadzić przy kolejnym sadzeniu, żeby się nie gniotły. Trzymanie w woreczku strunowym dodatkowo pozwala zaobserwować czy bulwa się wybudza i w ten sposób lepiej rozpocząć z podlewaniem. Kiedy jeden gatunek jeszcze mocno śpi, a inny już dawno zaczął rosnąć, to podlewanie ich jednakowo może się źle skończyć dla jednego z nich, zależnie czy będziemy podlewać pod kątem rośliny śpiącej czy rosnącej. Mniej osób poleca trzymanie bulw w podłożu. Wykopując bulwy do woreczka można też zobaczyć jak głęboko zeszły, a mogły zejść na samo dno doniczki. Jak zaczniemy je podlewać, to mogą stać w wodzie, co się może źle skończyć. Tak samo dorodne osobniki zejdą głębiej, a młode płycej. Wniosek: warto wykopywać bulwy i przechowywać w strunowych woreczkach. Oczywiście podpisane. Teraz kwestia podlewania. Zacznę od storczyków. Te rośliny mają wilgoć w okresie około zimowym. Potem nie mają praktycznie żadnej wilgoci. Są podatne na gnicie, jeżeli w okresie spoczynku, a nawet wzrostu dostaną za dużo wilgoci. Najczęściej poleca się w hodowli doniczkowej, żeby trzymać je w glinianej donicy z właściwym podłożem, a tą w większej donicy plastikowej, obsypaną np. piachem. Ja wolę torf. Jest lżejszy przy przenoszeniu takiego zestawu, dłużej trzyma wilgoć. Właśnie to podłoże otaczające glinianą doniczkę należy podlewać i stale utrzymywać wilgotne. Ta wilgoć przechodzi potem w wystarczającej ilości do podłoża, w którym rosną storczyki. W ten sposób można się ustrzec przed przelaniem roślin zapewniając im przy tym wystarczającą wilgoć. Wytłumaczę jeszcze, rzecz oczywistą, że gliniana doniczka stanowi rodzaj dozownika wilgoci. W przypadku rosiczek bulwiastych niestety może być podobny problem. Zdecydowanie nie są to takie rosiczki, które mogą stać w wodzie (są wyjątki jak np. D. peltata, czy możliwe, że D. auriculata). Generalnie wymagają tylko niewielkiej ilości wilgoci w podłożu. Przy za małej będą kiepsko rosły, przy za dużej, mogą zgnić. Dlatego wysokie doniczki są po części rozwiązaniem. Roślina sama sobie wytworzy na odpowiedniej głębokości nową bulwę, stosownie do własnych upodobań i tego jak wilgotne było podłoże. Przyznam się, że nie pamiętam na 100%, kiedy wytwarzana jest nowa bulwa, czy jeszcze w okresie wzstoru, czy w momencie rozpoczęcia wschodzenia w spoczynek. Muszę się o to dopytać. Ja zamierzam od czasu do czasu nalać trochę wody, w okresie wybudzania bulw, tylko po to, aby utrzymać podłoże wilgotne. A w okresie intensywnego wzrostu, będę utrzymywał, może z 1 cm wody, może nawet mniej. Potem zamierzam znowu zmniejszyć ten poziom, i sporadycznie podlewać do jego całkowitego zaprzestania. Jak to się uda, zobaczymy. Wiem, że raczej nie napisałem jakiś cudownych informacji, gdyż jest to jedynie suma zrobiona ze zdobytej TEORII z kilku źródeł i przprowadzonych dyskusji. Jak zdobędę doświadczenie w praktyce i lepiej zrozumiem potrzeby tej grupy oraz poszczególnych jej przedstawicieli, to na pewno się tym podzielę. Nie będzie to złoty środek, a raczej określenie tolerancji poszczególnych gatunków i jakiś ich charakterystycznych zachowań. Nie wiem czy możecie mi zadawać pytania, bo jedynie co mogę odpowiedzieć, to teoretycznie. Przepraszam, że tak trochę chaotycznie napisałem. Na pewno tworząc porządny opis, zachowam odpowiednią formę. Nie ma co się bać rosiczek bulwiastych, trzeba tylko spróbować je zrozumieć. Owszem NIE każdy ma możliwość posiadania szklarni, albo niskich temperatur i intensywnego oświetlenia; i tutaj, właśnie to określiłbym jako czynnik limitujący, kto może sobie na nie pozwolić, a kto nie. Pomijając takie gatunki jak D. peltata czy D. auriculata, możliwe, że i nawet D. menziesii. Są raczej tolerancyjne id pod kątem podlewania i pod kątem temperatur. A jak dobrze kojarzę, to D. peltata wcale nie musi wchodzić w okres spoczynku (może zależy od lokantu, może po prostu charakterystyka gatunku). To na razie na tyle. Dla znających język angielski, bardzo dobre źródełko na start: http://www.tuberous-drosera.net/ Wszystkich informacji nie ma, sporo się dopytywałem, ale daje ogólne pojęcie z czym to się je.
  6. No niestety tak w życiu bywa. Ja swoje Cephalotusy postanowiłem przesadzić nieco wyżej. Usypałem kopczyk, obniżyłem jeszcze dodatkowo poziom odpływu wody, zmieniłem trochę mieszankę na bardzo mineralną. Potem miały padać intensywne deszcze. Dlatego też się tego podjąłem o tamtym czasie to zrobić. Zamiast opadów przyszły palące i suche dni. Mieszanka była na tyle mało wilgotna, że aktualne korzenie nie wystarczały roślinom i potrafiły część liści i pułapek. Wyglądają na razie beznadziejnie i też zamiast rosnąć lepiej, to zrobiły kilka solidnych kroków wstecz. Ale tak to jest jak się próbuje czegoś nowego. Szczęśliwi Ci, którzy od razu ustrzelili dziesiątkę.
  7. Na pierwszym zdjęciu, to trudno powiedzieć czy aby na pewno to jest torf. Wygląda wybitnie podejrzane. To białe co się na nim pojawiło to pleśń. Można się nią przejąć, można się nie przejmować, zależy od osoby. Zwykle dobrej jakości torf jednak nie pleśnieje, choć sam fakt spleśnienia wcale nie przesądza o tym, że nie porosną na nim dobrze rośliny. Także tutaj w dyskusję się nie wdaję. Dziwi mnie dlaczego rośliny są zakopane w doniczce, tak gdzieś na drugim dnie, zamiast na powierzchni. Nie wiem ile tam do nich słońca dociera na takiej głębokości, nawet na południowym parapecie. Jak tylko pojawią się włoski z rosą, to oczywiście można je dokarmiać najlepiej ofiarami stosownymi do wielkości części liścia z włoskami. Liść nie musi się zwinąć, żeby skonsumować ofiarę. Jak chcesz je rozsadzać, to owszem możesz, ale ja bym ich po tak tylko nie rozsadzał, a przesadził do nowego, świeżego torfu. Podsumowując, wątpliwej jakości torf, zdecydowanie za bardzo są zagłębione w doniczce, drzewa przysłaniające południowy parapet. No jest coś do poprawy. Przynajmniej dwa pierwsze. Zakładam, że wodą destylowaną/demineralizowaną podlewasz, bo przynajmniej minerałów nie widać.
  8. Linki są w tekście. Jeden w moim pierwszym poście, a drugi w poście Ioreth. Czegoś takiego nie próbowałem, nie bardzo mam miejsce, żebym mógł sobie na to pozwolić. Nie mniej poleciłem to koledze z Portugalii i Cephalotus rośnie mu doskonale. Jakiś czas temu pokazywał go na CPUK Forum.
  9. Może i nawet to być jakiś grzybek, ale w takiej postaci i z takim nikłym nasileniem, to nie warto na niego zwracać uwagi.
  10. Cephalotus

    Kapturnica z liścia

    Mi się nie udało, aczkolwiek liść wyprodukował korzeń. Po prostu nie chciał się wytworzyć stożek wzrostu. Potem już nie próbowałem, dlatego nie wiem czy to jest możliwe czy nie.
  11. Witam, ostatnio udało mi się wreszcie dorpowadzić do kwitnienia pływacza, którego otrzymałem kiedyś z Australii. Nie miał on nazwy, a jedynie lokalizację. Wyłącznie ja go nazwałem U. dichotoma Cheshunt. Zdecydowanie przepiękna roślina, ale i nie taka chętna do kwitnienia. Wychodzi na to, że ceni sobie albo lekki półcień i podwyższoną wilgotność powietrza. Posiadam go od lat, ale rósł bardzo różnie w tym czasie. Potrafiłem mieć zarośniętą nim całą doniczkę, jednak nigdy nie zakwitł, aż do teraz. Podsyłam zdjęcia porównawcze z typowym U. dichotoma.
  12. Cephalotus

    Grzyb, glony

    To są glony i mech, który dopiero za jakiś czas się rozwinie. Jest wyraźnie żywo zielone, a pleśnie czy grzyby nie mają strzępek zielonych, przynajmniej nie te grzyby wyższe, tylko ewentualnie śluzowce lub śluzorośla jakby ich tam nie nazwać. Pleśniowe różnej maści mogą mieć ewentualnie zielone zarodnie, ale te widać już całkiem wyraźnie.
  13. Cephalotus

    Tłustosz na kamieniu

    Robi się otworek, nasypuje się tam jakiejś mieszanki, najlepiej tak, żeby po zarośnięciu nie było takiego miejsca widać i dalej już roślina rośnie sama. Myślę, że na ślinę się jednak nie da.
  14. Trudno jest przeliczyć ile tam jest pieniędzy w roślinach. Zapewne nikogo nie interesują wartości roślin nieowadożernych, które tylko zgaduję, że przekraczają wartość owadożernych. Nie chce mi się wchodzić w szczegółowe wartości. Jest tam na pewno po kilkanaście z każdej z rosiczek Po okazie z wymienionych Sarracenii... Wsadzone jest chyba z 8 P. vulgaris ssp. vulgaris, to na pewno lekko sięga 500-600 zł Oczywiście, gdyby ktoś bogaty chciał takie torfowisko, tylko trochę większe i zgrabniejsze, to wówczas policzyłbym każdą roślinę i stosownie, ale nie przesadnie, ją wycenił. Od jednej osoby z Anglii dowiedziałem się, że zimowała Cephalotusa bez okrycia i przeżył ichniejszą zimę stulecia, czyli jakieś -18*C bez pokrywy śnieżnej, przez dwa tygodnie bez szwanku. Dlatego też postanowiłem spróbować u kuzynki. Wiem, że potrafi rosnąć na podłożu z koralowców, więc jest tam trochę wapnia. Dlatego posadziłem go na bardzo dobrze zdrenowane, luźne, sporo mineralne podłoże części wapiennej. Coś mi się czuje, że będzie tam rósł doskonale, o ile go zima nie wytępi. Jeżeli tak się stanie, to nie tylko go zabiorę, ale i do tego wymienię na moje okazy. A może i w przyszłości wylądują tam jakieś kultywary. Tymczasem zaobserwuję co się stanie z tymi sadzoneczkami. Interesuje mnie też, czy wyłącznie U. cornuta przeżyje, który jest raczej mrozoodporny, ale czy dadzą sobie radę jeszcze U. biloba i zawleczony z Cephalotusem U. dichotoma. Myślałem też, żeby na część z D. intermedia wsadzić U. monanthos. Nie powinien szkodzić rosiczce, ani ona nie powinna przersonąć jego. Chciałbym też zdobyć U. resupinata, bo powinien być mrozoodporny. Wylądowałby blisko wody.
  15. Witam wszystkich, właśnie się zorientowałem, że nie posiadam wszystkich zdjęć z przebiegu budowy torfowiska, ale ten błąd postaram się naprawić w czasie. (Zdjęcia robił ktoś inny.) Co mogę powiedzieć na temat budowania torfowisk... Zakupiłem niestety, niemiecką książkę o zakładaniu torfowisk. Najważniejsze co tam przeczytałem i zrozumiałem, to konieczność założenia dużego zbiornika wodnego, jako magazynu dla wody. Wykopanie dziury, którą potem w całości zapełnia się torfem jest złym pomysłem, ponieważ w takiej konstrukcji nie ma wiele miejsca dla wody. Szczególnie kiedy torfowiec się ubije. Tak zbudowane torfowisko podatne jest na intensywne wysychanie, konieczność częstego podlewania i spore wahania wilgotności, czego rośliny mogą nie lubić. Dlatego budując kuzynce małe torfowisko postanowiłem wykorzystać trochę materiałów, które były dostępne = duże donice. Jednak dziury w donicach trzeba było czymś zamknąć, do czego posłużyły szmaty do podłogi. Tworząc w ten sposób membranę. Zdjęcia z różnych etapów budowy dodam jak dostanę je w swoje ręce. Po wykopaniu pożądanego otworu, wypada wyłożyć go folią do oczka. Niestety, tutaj na prawdę wypada wydać na to parę złotych, aby nie mieć problemów z potencjalnymi otworami i krótką trwałością innego rodzaju folii. Na swoje nieszczęście kuzynka posiadała jedynie zwykłą, czarną folię. Dlatego postanowiłem użyć jej aż cztery warstwy. Jak się potem okazało potrafią być w niej dziurki, gdyż znalazłem jedną ponad krawędzią torfowiska, ale podobne mogą być poniżej. Choćby taki otwór był najmniejszy to woda będzie się nim wysączać, a to powoduje znaczne straty wody. Dlatego też ostatecznie w mini oczku nie stoi woda, ale na szczęście trzyma się tuż poniżej jego zaprojektowanego dna. Czyli źle nie jest, choć mogło być tragicznie! Zdecydowanie!! Decydując się na torfowisko, jak w przypadku oczka, musi być gruba, trwała i nieprzedziurawiona folia!! Warto na to poświecić trochę pieniędzy, żeby potem mieć funkcjonującą konstrukcję na lata. Zanim wziąłem się za budowę, zaplanowałem, że będzie część wapienna i bezwapienna, a na tej drugiej, część bez i z torfowcem. Poza tym tegoroczne doświadczenie z zostawieniem Sarracenii na zewnątrz nauczyło mnie czegoś nowego. Mianowicie, to nie mrozy, a wilgoć zabijają Sarracenie pozostawione na dworze. Ponieważ moja kuzynka dostała takie same gatunki jakie ja posiadałem, ale trzymała je w torfie bez folii, wiec o stojącej wodzie nie było mowy. Wilgoć była, choć woda nie stała. U mnie było inaczej, nie spuściłem wody i te Sarracenie, które stały w wodzie w dużej mierze zgniły. A tymi ofiarami były S. alata i S. oreophila, która za mojej nieobecności były pod wodą. S. leucophylla była w donicy, która wysychała i dlatego się ostała. U kuzynki wszystkie gatunki przeżyły z S. alata i S. minor włącznie. Dlatego dla Sarraceni zdecydowanie warto zrobić podwyższenie, żeby ich kłącza nie stały w wodzie. Te rośliny mają tak ogromny system korzeniowy, że spokojnie sięgną sobie do wody i uzyskają tyle wilgoci ile im trzeba. Inaczej może być w przypadku S. purpurea i S. psittacina, które może zniosą trochę więcej wilgoci, albo stanie w wodzie. Jednak S. psittacina jeszcze zimą na zewnątrz nie trzymałem, to będzie pierwszy raz. Część wapienna jest w całości mocno wyniesiona ponad poziom wody, gdyż tamtejsze gatunki rzadko kiedy stoją w wodzie, żeby nie powiedzieć, że nigdy. I tak zbliżamy się do końca i zdjęć. Gatunki, które posadziłem, chcę posadzić i gdzie. 1. Część kwaśna z torfowcem: - wyżej: -- S. flava var. rugelii -- S. flava var. cuprea -- S. leucophylla -- S. minor -- S. alata -- S. x moorei -- S. 'Ladies in Waiting' -- D. binata 'typ small' - na próbę -- D. rotundifolia -- Erica tetralix -- Eleorchis japonica (storczyk) - na próbę -- Pogonia ophioglossoides (storczyk) - zaizolowana, żeby nie zarosła wszystkiego. -- Dionaea musicipula kilka klonów w glinianej doniczce, będzie wyjmowana na zimę (w planach) -- Platanthera blephariglottis (storczyk) -- Platanthera ciliaris (storczyk) -- Calopogon tuberosus (storczyk) -- S. flava var. rubricorpora -- Calopogon tuberosus (storczyk) - niżej: --S. purpurea --S. psittacina --D. rotundifolia --D. anglica --D. x obovata 2. Część kwaśna bez torfowca: - wyżej: -- D. intermedia -- D. filiformis -- D. rotundifolia -- G. hispidula - eksperyment - niżej: -- D. intermedia x filiformis -- D. rotundifolia -- G. hispidula -- U. biloba - eksperyment -- U. cornuta (powinien być w pełni mrozoodporny) (w planach w rozwidleniu gałęzi) -- Cypripedium californicum (storczyk) -- Darligntonia californica (zapewne dostanie zupełnie inne podłoże jednak) -- Spiranthes sinensis, może koło D. intermedia 3. Część wapienna: - P. vulgaris ssp. vulgaris - P. vulgaris ssp. bicolor (obficie posiany) - Parnassia palustris - Tofieldia calyculata - Primula farinosa - Swertia perennis ssp. perennis - Spiranthes aestivalis (storczyk) - Pedicularis verticillata (półpasożyt) - ewentualnie dosieję do pasożytowania na kosatce kielichowatej. - Cephalotus follicularis z towarzyszącym fragmentem U. dichotoma - na próbę - Herminium monorchis (storczyk) - na próbę ( w planach) - Trichophorum alpinum - Spiranthes odorata (storczyk) - Cypripedium regine (storczyk) - P. grandiflora (jeszcze w tym roku) - P. leptoceras Zdjęcia: Zaplanowanie miejsca i kształtu. Sprawdzenie poziomu i wysokości ziemi ponad największą z donic. Jak widać, takie bardzo głębokie, to też nie jest. Wysypanie piaskiem dnia i oszcyszczenie brzegów ze wszystkich możliwych ostrych elementów! Wyłożenie folią. Ułożenie donic i pokrycie ich materiałem, w celu zapobieżenia przedostaniu się podłoża do ich wnętrza. Wgniatanie i ubijanie torfu, żeby całość już bardziej nie siadła. Nadawanie kształtu i założenie izolacji dla części wapiennej. Nasypanie odrobiny dolomitu, żeby mocno kwaśny torf tak szybko nie odebrał wszystkiego mieszance powyżej Podłoże jest na swoim miejscu... ... teraz sadzenie i dopieszczanie. Efekt półkońcowy, bo na końcowy, to trzeba będzie poczekać z rok, albo może i dłużej.
  16. Wie czego chce, negocjuje jak profesjonalista, płaci natychmiast. Wspaniały klient.

  17. No właśnie... skąd go wziąć?? Ja mam jedynie 42 cm średnicy donicę, pełną tego pływacza. No skąd by go wziąć... Hmmm.
  18. Cephalotus

    Co to za dziwoląg ?

    Tak, wątrobowiec. Skoro pojawiają Ci się wątrobowce na torfie, to znaczy, że jest żyzny. Ponieważ te stworki raczej nie pojawiają się na mocno kwaśnym i ubogim torfie. Przynajmniej prze trzynaście lat uprawy nigdy go u siebie nie miałem.
  19. Jak na razie w tym temacie, to jedynie moje zdjęcie przedstawia torfowca, choć też wcale nie jakiegoś najpospolitszego. Zdjęcie Bartnika jest dla mnie niewidoczne, więc go nie uwzględniam. Na zdjęciu Arturr0 najprawdopodobniej jest Żurawiec falisty Atrichum undulatum, choć może też być Trzęsiec Timmia bavarica. Dużo zależy od podłoża i lokalizacji w jakiej został znaleziony. Dobrze byłoby też wiedzieć jak wygląda sporofit. Na zdjęciu Pablox jest jakiś Szydłosz Cirriphyllum sp. Tutaj do oznaczenia należałoby wrzucić listki pod mikroskop, żeby zobaczyć ich budowę. Myszyniec Isothecium sp. jest również podobny, ale częściej rośnie na korze drzew przy ziemi, martwych pniach lub kamieniach, niż na glebie. Na zdjęciu natalia.t, centralnie, zapewne jest Drabiniak drzewkowaty Climacium dendroides bardzo rozpowszechniony i często spotykany na całym terenie Polski. Ten mniejszy mech dookoła może być np. Złocieniec Campylium stellatum lub z miejsc bardziej nasłonecznionych Fałdownik nastroszony Rhytidiadelphus squarrosus. Do poprawnego oznaczania mchów trzeba wiele cierpliwości. Trzeba znaleźć mech ze sporofitem, widzieć ekosystem, oraz rejon Polski i koniecznie posiadać mikroskop, a czasem i odczynniki, bo inaczej się ich poprawnie nie oznaczy. Ale akurat torfowiec co do rodzaju jest wyjątkowo łatwy do określenia, dalej to się robią nie małe schodki.
  20. Witam wszystkich, chciałem pokazać i napisać jak uprawiam swojego U. dichotoma. Mianowicie, tyle słońca latem ile się da, zimą jest w piwnicy z muchołówkami, chłodno (2-12*C), suszej (minimalna wilgoć) i trochę doświetlany, ale niewiele. Nie jest mu to niezbędnie koniczne, choć też przez te wszystkie zimowe miesiące nie może mieć czarno. Wystawiam kiedy mrozów już nie ma, chowam jak się pojawiają. Poza tym zawsze ma odpowiednio dużo wilgoci. Taki cykl i odpowiednio duża doniczka daje odpowiednio efektowny rezultat. Ale w mniejszej też można uzyskać trochę kwiatków, choć to będzie z 5-6 kwiatostanów, raczej nie więcej. Kwitnie długo, bo nawet ze 2 miesiące, produkując jeszcze jeden poziom kwiatków na tym samym pędzie, więc jest co oglądać. Kilka fotek.
  21. Cephalotus

    Kapturnica

    Jakie masz podłoże?
  22. Proszę napisać szczegółowo w jakich warunkach ją trzymasz: jaką wodą i jak podlewasz, ile ma i jakiego oświetlenia, podłoże. Na razie nic nie wiemy jak z nią postępujesz, trudno się domyślić co jest nie tak. Na forum w dziale "Opisy roślin" są przypięte dwa tematy odnośnie hodowli muchołówki. Wskazane jest wybrać sobie jeden i go przeczytać. Może na tej podstawie sama dojdziesz do tego co jest nie tak, lub co niewłaściwego robisz.
  23. Owszem P. gypsicola, co zapewne nikogo nie dziwi, rośnie w naturze na gipsie. Różnica miedzy kredą a gipsem to obecność siarczanów w gipsie. Ja niby mam krystaliczny gips, ale go nie dawałem swojej roślinie. Wydaje mi się, że najważniejsza jest obecność jonów wapniowych w podłożu. Rola siarki w przypadku roślin nie jest mi znana, choć jak mówił mi znajomy, mogą one mieć działanie grzybobójcze. Moja roślina ma mieszankę zbliżoną do tej ze strony, którą podał fly guy. Mam skałę wulkaniczną, drobny piasek, perlit, keramzyt, oraz dałem margiel i dolomit jako donory jonów wapniowych o różnej rospuszczalności. Do całości dodałem symboliczną ilość torfu, chyba tylko dla uciszenia sumienia. Doniczkę mam 7 cm, poziom wody max 1 cm, do wyschnięcia i podlewane ponownie. Jak ostatnio go zostawiałem zaczynał właśnie się rozwijać. Wrócę do domu, to zrobię zdjęcie. O ile nie zostały wypłukane przy podlewaniu jak jeden ostatnio. :/ Ten gatunek toleruje spore ilości światła (słońca?), co być może nie bardzo odpowiada większości tłustoszom, ale sprawdzę to sobie. Także Elżbieto, podłoże, które mu zrobiłaś ze składników brzmi dobrze. Mój przyjaciel z Portugalii uprawia go bez problemu na mieszance aqualitu, piasku i z dodatkiem kredy szkolnej. W każdym razie mineralne, luźne i napowietrzone. Właśnie od momentu dodania kredy zaczął mu rosnąć dużo lepiej, co wskazywałoby, że jony wapniowe mają jednak zacznie w przypadku tego gatunku. Możesz napisać proporcje składników w podłożu, które zrobiłaś? Gips w naturze na wolnym powietrzu wietrzeje i się rozpada. Ja mam kawałki z głębi ziemi, krystalicznie śnieżnie białe i piękne. Jak również z powierzchni, szare, porowate, ale to ten sam gips. Nie wiem czy warto się mordować z kruszeniem tej skały, kiedyś to robiłem, ale ta mieszanka leży odłogiem nieużywana. Musiałabyś gips prawie sproszkować, żeby od razu dostarczyć odpowiednich ilości rozpuszczalnych frakcji tej skały, z których mogłaby skorzystać roślina.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.