-
Liczba zawartości
4086 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Zawartość dodana przez Cephalotus
-
Nie bardzo wiem na czym polega Twój problem, dobrze byłoby zobaczyć roślinę. Natomiast pozostałe sprawy, które Cię męczą, były niejednokrotnie poruszane na forum, a ja w tej chwili nie bardzo mam czas się rozpisywać czy szukać odpowiednich tematów. Polecam zabawę w Sherlock'a Holmes'a.
-
"Okres spoczynku: To podstawowy problem dla wszystkich amatorów tej rośliny nie mających chłodnej piwnicy/szklarni gdzie mogliby zamontować oświetlenie. Niestety to bardzo ważna cecha uprawy tej rośliny, który wymaga indywidualnego opisu. Wymaga ona chłodnego okresu spoczynku, który należy przeprowadzić w terminach około końca października do końca marca (początku kwietnia). Oczywiście, biorąc pod uwagę, że jeżeli jeszcze z początku listopada będzie słoneczna pogoda, to nie ma sensu na siłę rośliny chować. Temperatura powietrza w tym okresie musi się zawierać w granicy 1-10*C w ciągu doby. Zbyt długi okres temperatur powyżej 10*C spowoduje wybudzenie się rośliny, co jest bardzo niekorzystne w środku zimy." Opis sugeruje, że to temperatury w dużej mierze sterują zachowaniem rośliny. Ona w zimie też rośnie, ale zdecydowanie wolniej. Także jak jej nie obniżysz temperatury to nigdy nie wejdzie w odpowiedni okres spoczynku, choć jej wzrost może zwolnić z innych powodów, jak np. niedobór światła (za krótki dzień, za słabe światło).
-
To co zżółkło to starsze dzbanki. W sumie nie powinno się to dziać tak nagle, ale stożek wzrostu i młodsze dzbanki wyglądają w porządku. Niestety w tej chwili nie za bardzo masz co zrobić jak zapewnić mu maksymalną ilość światła i powoli zniżać temperaturę do okresu spoczynku. Poza tym, nie napisałeś nic odnośnie tego jakie ma warunki, więc mogę sobie tylko zgadywać co było przyczyną. Nie wiem od kiedy go masz, ani od kiedy tak żółknie... Trochę poskąpiłeś ważnych danych. ;-)
-
No ja czarnych muszek biegających po torfie za wiele nie znam i nazywają mi się ziemiórki. One często wolą pobiegać jak latać, choć potrafią. Może uda Ci się zrobić zdjęcie... Poza tym, jest na prawdę niewiele istot, które mogłyby zaszkodzić roślinom owadożernym. Skoczogonki zaszkodziły mi trochę żenliseom i pływaczom. Tak intensywnie przejadły i przeryły wierzchnie warstwy podłoża, że roślinom nie rosło się zbyt komfortowo. Ale to było po jakiś 2-3 latach bez jakiejkolwiek ingerencji w podłoże, jak nie dłużej. Larwy ziemiórek mogą powiedzmy zjeść stożek korzenia kiełkującego nasionka lub gemmae. Względnie mogą zjeść/uszkodzić małe siewki. Poza tym nie zauważyłem, aby te stworzenia czyniły jakąkolwiek szkodę. Cokolwiek masz poza tymi dwoma, a nie jest to tarcznik i mszyca, to na prawdę szczerze wątpię, aby czyniło to szkodę Twoim roślinom. No co prawda są jeszcze wciornastki, raz widziałem na dzbanecznikach, to w sumie pasożyt, ale bez porównywalnie mniej szkodliwy do mszyc i tarcznika. Jesteś pewien, że koniecznie musisz się pozbyć tego co tam w ogóle masz? Jesteś pewien, że od tego marnieją Ci rośliny, giną siewki? Czy może jedynie przeszkadza to Twojej świadomości? Preparatu, o który pytasz niestety nie znam. Ja znam i uwielbiam ProAgro AE firmy Best. Kiedyś był zarejestrowany na mączlika, mszyce i tarcznika, potem firma wycofała produkt, który był doskonały i obecnie zarejestrowała go na komary i muchy... Jak kiedyś było napisane: chloro...cośtam tak teraz jest kloro...cośtam; może na odwrót. Substancja ta sama, lecz inaczej zapisana i rejestrację ma na co innego. Taki dziwny ten świat. Ten produkt wykańcza wszystko! Tarcznika niszczy w mgnieniu oka, ale zdechną też biedronki, dżdżownice, ślimaki, wije, wszystko co się rusza. Także proponowałbym używać tego preparatu z rozwagą. Bo szkoda wybić cały mikroświat w swoim otoczeniu. No i rzecz jasna muchy i komary jak wszystko inne też pięknie tępi. Proponuję nie robić sobie z tego inhalacji.
-
Foto super, zjawisko zaiste ciekawe. Masiol, u mnie D. filiformis jest regularnie cała pokryta owadami. Gdyby nie deszcze, to nie wiem jak ona by mogła żyć. Przez te ogromne ilości spłukiwanych owadzich zwłok, torf w którym rośnie eutrofizacje się niezwykle szybko. Podobno też rosolistnik jest bardzo skuteczny w łapaniu owadów. Wydaje mi się, że tutaj chodzi zwyczajnie o przestrzeń chwytną. Wiadomo, że rośliny z liśćmi do góry będą łapać więcej jak te z naziemnymi rozetami, a im więcej i większe te liście, tym skuteczność wzrasta.
-
A przeciwko czemu masz zamiar pryskać?
-
Eemm... dół zwykle wywalam... To nie jest gatunek, który trzeba na siłę rozmnażać.
-
To znaczy jak tak robię, że jak urośnie wysoka i wypuści takie boczne, grube i różowe korzenie i one trochę podrosną, to ja ją ścinam i wsadzam to torfu. Oczywiście wskazane jest nie ułamać tych korzeni podporowych. Ja wcześniej napisałem trochę tak jakby należało ściąć korzeń podporowy, to takie potknięcie na klawiaturze było. Oczywiście, że nie ten korzeń, a pień. Roślina może wówczas stracić na jakiś czas rosę, ale szybko ją odzyska. Warunek przy takim zabiegu, go stale mokre podłoże i może nie koniecznie prażące słońce. Oczywiście można też się bawić w podpieranie rośliny i wzmacnianie, nie ma sprawy, jak kto lubi. Roślinie to w zasadzie nie przeszkadza jak urośnie jak palma.
-
Ha, te czarne, nierozwijające się nowe liście. Sam kiedyś miałem coś podobnego. Trudno mi wskazać przyczynę, gdyż nie potrafiłem powiązać tego z jakimś konkretnym czynnikiem. Wydaje mi się, że jak roślina jest osłabiona i ma nie w pełni zadowalające warunki to może się to zdarzyć. Zwykle jak idealizowałem warunki takiej rośliny, czyli wiadomo: słońce, ciepło, woda i brak naruszania jej spokoju, to potem zaczynała rosnąć normalnie. Tylko tyle mogę napisać niestety,
-
Widać matematyk. Nie ma idealnej doniczki, bo i tak raz na jakiś czas trzeba wymieniać podłoże, albo skrócić jej pień. Potrafi urosnąć jak palma i kiedy wytworzy korzenie podporowe zwyczajnie go skrócić i ściąć. Jeżeli chodzi o doniczkę, to wystarczy 8cm średnicy i podobna wysokość. Może być większa, ale nie ma takiej potrzeby dla jednej rośliny.
-
Adivip125, ja kiedyś zimowałem dwa razy muchołówkę na parapecie w celu kontroli jej zachowania. Właśnie, żeby zobaczyć, co się stanie. Po dwóch takich zimach muchołówka zmarniała na prawdę poważnie i wyglądała w sumie jak siewka w pewnym momencie. Pierwszej zimy wypuszczała bardzo płaskie liście, które były jednak doświetlane. Na wiosnę próbowała jeszcze zakwitnąć, ale ściąłem pęd. Całe lato miała płaskie liście i słabo reagowała, pomimo prażącego słońca. Nie wyładniała w trakcie sezonu wcale. W kolejnej zimy marniała dalej w oczach i wylądowała w piwnicy, bo obawiałem się, że nie przeżyje. W sumie to nie pamiętam czy mi ona czasem nie padła w tej piwnicy, bo nie znam jej dalszych losów, a wiem, że coś z muchołówek padło mi jednej zimy. To doświadczenie nie miało służyć, do pochwalenia się. Ono mnie tylko utwierdziło przy tym, aby się podpisywać obiema rękami przed słowem "koniecznie" należy zapewnić temperatury pomiędzy 1-10*C w zimie. Także niestety. Kombinujcie jak chcecie, ale to plus światło jest konieczne, jeżeli ma przezimować w sposób jak najnormalniejszy. Mało tego zrobiłem eksperyment wyciągając przedwcześnie muchołówkę z zimowania do domu na parapet. Roślina prawie mi zdechła, kiedy gwałtownie zaczęła rosnąć, a nie bardzo miała z czego żyć. Z dorodnej rośliny zrobiło się 1,5 cm mizerstwo. Dopiero w trakcie tego lata urosło trochę większe. Moja rada, nie liczcie na to, że jak zaburzycie cykl tej rośliny, to ona tego nie odczuje. Nie ważne czy raz czy dwa, bo drugiego razu to już może nie przeżyć.
-
Nie wiem jak takie styropianowe pudło sprawdza się na zewnętrznym parapecie, ale ja bym tam tego raczej nie umieszczał tak planowo. Lepiej, żeby muchołówka miała trochę za ciepło, niż, żeby zabił ją mocniejszy przymrozek. Do tego takie pudło musi bardzo ściśle przylegać do szyby i być zaizolowane. W innym przypadku najmniejsze rozszczelnienie zapewni szybkie wyrównywanie się warunków i nie spełni to swojego zadania. Jeżeli jest w miarę wysoka temperatura na zewnątrz, to można się wówczas faktycznie pokusić o umieszczenie takiej chłodziarki po zewnętrznej stronie okna. Do momentu, kiedy temperatura nie spanie na tyle, żeby i w środku u muchołówek była ujemna. Tylko, co ze światłem... Przydałoby się jakieś, a jak konstrukcja przylega od zewnątrz do okna, to ma go niewiele. Zrobienie części np. z poliwęglanu zdecydowanie zwiększy powierzchnię wymiany cieplnej. Niestety zimowanie to problem dla każdego i chyba najlepszym dla osób mieszkających w boku jest właśnie ta styropianowa konstrukcja z koniecznością o dbałości o dobre uszczelnienie. Ja w tym roku, w końcu (po 11 latach) zdecydowałem się zmienić warunki zimowania i zapewnić roślinom dużo więcej światła niż dotychczas i zbliżyć je maksymalnie do roślin. Co prawda nie pierwotnie ze względu na owadożery, ale zrobiłem to tak, aby one również z tego skorzystały. Temperatury u mnie bywają w zakresie 3-5*C w tym pomieszczeniu. Musiałem włożyć dużo starań, żeby całe pomieszczenie zaizolować tak, aby się nadmiernie nie wychładzało ani nie ogrzewało. Okresowo może tam być -2*C (zeszła zima przy zewnętrznych -22*C) do 8*C jeżeli na zewnątrz panują już prawie letnie warunki. Cały sufit np. został zaizolowany styropianem, żeby nie chłodzić domu. Oto fotka mojej tegorocznej konstrukcji (1x2m):
-
4-5 dniowe nasiona d. rotundifolia czy trzeba stratyfikować?
Cephalotus odpowiedział Eva → na temat → Rosiczka
Ja was troszkę nie rozumiem... Zrozumiałbym, gdybyście mieli problem z gatunkiem nie rosnącym w waszym własnym kraju, w którym większość z was mieszka i widzi jaka jest pogoda i temperatury na zewnątrz. Ja zwyczajnie biorę nasiona i sieję do donicy, w której rosną i którą od lat zostawiam na zewnątrz cały okrągły rok. Nie narzekam na brak żadnego z rodzimych gatunków rosiczek, ani też D. filiformis, która super radzi sobie w naszym klimacie. A jak chcecie się bawić w lodóweczki, wkładanie, wyciąganie, doświetlanie, to co kto lubi. Aha... nie przypominam sobie, abym kiedykolwiek dopatrzył się siewek przed zimą, a bywały już wtedy minusy i wręcz letnie upały nawet w listopadzie. Co innego z tłustoszami, tutaj zdarzało się, że kiełkowały w takiej sytuacji. Nie wiem, może sianie na torfowiec, jak to u mnie jest, a na goły torf to też trochę inaczej. Wydaje mi się, że postawienie doniczki w ukryciu przed słońcem powinno załatwić sprawę. -
Ja na pewno chcę zostać, wystarczy mi 6 lat poza domem, żeby nie chcieć nigdzie dalej wyjeżdżać. Poza tym Żary są 30 km od Niemieckiej granicy. Niemcy są nawet całkiem częstymi klientami, bo dla nich polski lekarz to taniocha. Niektórzy nawet 200 km przejadą, bo im się bardziej opłaca, co już ludzkie pojęcie przechodzi.
-
Strasznie dużo tych lekarzy.
-
Widzisz, producent nie zakłada, że jego torf ma posłużyć dla roślin owadożernych. Być może dla azalii, dla borówki amerykanskiej byłby wyśmienity. Nie taki ubogi i sterylny jak dla rosiczek byłby najlepszy. Także nie ma sensu się fatygować i pisać.
-
Ja się w ogóle zastanawiam czy to co masz to w ogóle był torf. Tylko jedna doniczka zdaje się być z torfem (D. capensis), ale reszta to jakaś sieczka. Nie mogę uwierzyć, aby podlewanie torfu nawet wodą kranową mogłoby doprowadzić ją do takiego stanu. Jak twierdzisz, że używasz wody destylowanej/demineralizowanej, to już tym bardziej taki obrazek jest niemożliwy. Moim skromnym zdaniem to w ogóle nie był torf, a jakaś mieszanka torfowa, wtedy to będzie dawało takie efekty. Jeżeli to był torf, to jakości poniżej zera. Cokolwiek tam posiałeś jest raczej spisane na straty. Jeżeli nawet nasiona spróbowały skiełkować, to jak tylko pękła łupina nasienia, natychmiast minerały spaliły zalążek korzenia. Ja chyba Ciebie poprzednio źle zrozumiałem. Myślałem, że torf, który używasz to ten jasnobrązowy... Doniczka z D. capensis jest na starym torfie, bo jeżeli tak, to właśnie o ten torf mi chodziło, jako dobry.
-
'Tina' - anomalia (nietypowa liczba płatków)
Cephalotus odpowiedział roslina1991 → na temat → Tłustosz
Zajmę się tą sprawą, ale nie sam. -
Uratować te rośliny będzie ciężko, ze względu na brak korzeni, (wybacz ale) beznadziejną kondycję i zbliżającą się jesień. Nie wiem jak można tak zmasakrować muchołówkę... Poza tym proszę na przyszłość trochę treściwiej formować tytuły tematów.
-
Nie pozbędziesz się tych stworków nigdy na trwałe. Ponieważ one są w zasadzie wszechobecne i jeżeli nie żyjesz w iście sterylnych warunkach, to prędzej czy później przyjdą z innych roślin (obojętnie jakich) lub z dworu. One raczej nie stwarzają zagrożenia. Z moich obserwacji wynika, że one sobie drążą w podłożu korytarzyki. Dopiero jak takich stworków będzie dużo, będą duże (a potrafią być sporawe) i ziemia będzie miała z 2 lata, to mogą zaszkodzić nieco pływaczom lądowym i żebliseom. A tak to nie widziałem, aby miały negatywny wpływ na inne rośliny. Mam dużą doniczkę z D. adelae, gdzie podłoże ma co najmniej z 6-7 lat, one tam sobie żyją w najlepsze i D. adelae również.
-
A co chciałbyś zrobić z martwym stożkiem wzrostu? Bo rozumiem, że widać, że to co jest czarne nie przypomina niczego żywego. Żyj dalej i niech Ci dzbanecznik dalej rośnie. Wytworzy nowy stożek(ki) wzrostu.
-
To jest wątrobowiec. On raczej nie urośnie na ubogim podłożu jakim jest kwaśny, czysty torf. Co jednocześnie by świadczyło, że to podłoże zawiera trochę użytecznej organiki, której tam być nie powinno - czyli jest kiepskiej jakości. Przez tyle lat ile uprawiam rośliny owadozerne i tyle doniczek ile w tym czasie miałem, jeszcze nigdy nie miałem wątrobowca na swoich podłożach. Dopiero jak zrobiłem mieszankę kory (starej i używanej!), perlitu i torfowca dla gatunków epifitycznych, w jednej doniczce mi wyrósł, a owadożer, który w niej był padł, jeszcze zanim on się pojawił.
-
Nie jestem dzbanecznikowim specjalistą, ale dla mnie te rośliny zawsze lubowały się z wysokiej wilgotności powietrza, zbliżoną do 100%.
-
Orientacyjnie nie ocenisz wilgotności powietrza. Zresztą trzymając go na parapecie masz wilgotność jak panująca na zewnątrz. Obecnie ma to być w łodzi ok. 65%. Zarówno za duże nasłonecznienie, temperatura jak i za mała wilgotność powietrza może powodować to co obserwujesz. Musisz sam dojść do tego co jest czynnikiem sprawczym drogą eliminacji.
-
Czasem się tak zdarza. U mnie najczęściej przy przesadzaniu, albo zroszeniu roślin. Nie wiem co jest dokładną przyczyną tego zjawiska. Te liście już nie rozwiną włosków, ale następne powinny rosnąć normalnie. Roślinie nic nie jest, także nie ma co się przejmować.