-
Liczba zawartości
4082 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Gallery
Zawartość dodana przez Cephalotus
-
Cephalotus follicularis - nowa metoda uprawy
Cephalotus odpowiedział Cephalotus → na temat → Inne rośliny owadożerne
To powinno działać, przynajmniej z założenia, następująco: Donica podzielona jest na dwie części, które są w wiadomy sposób oddzielone od siebie. Ma to rację bytu, jeżeli bariera jest szczelna i podłoże z góry nie dostaje się do dołu. W dolnej części jest zbiornik wodny, w którym zanurzony jest ten nasiąkający materiał. Dopiero złożony podwójnie wydawał się być odpowiednio szczelny. Oczywiście pierwsze podlanie było bardzo obfite. W tym momencie woda jest w zbiorniku i w części podłoża do poziomu odpływu górnego. On ustala maksymalny poziom wody w doniczce. Natomiast jak woda z poziomu podłoża wyparuje, wówczas będzie ona czerpana z dolnego zbiornika i przekazywana podłożu. Jak będę podlewał, to ten zbiornik będzie się na nowo napełniał. Podczas obfitych deszczy będę otwierał zaworek, żeby opróżnić dolny zbiornik i pozwolić wodzie deszczowej na przepłukanie podłoża. Po drodze tyle rzeczy może pójść nie tak... Ale spróbować warto. -
No podłoże przydałoby się wymienić. Szkoda, że nie może stać na parapecie, na słońcu, akurat ten gatunek to kocha. Zawsze to szybsza byłaby rekonwalescencja. Ona nie wygląda na trupa, więc nie widzę powodów, aby się tak martwić.
-
Zdecydowanie w dwa tygodnie może wyładnieć. Nie podoba mi się podłoże. Poza tym, jak nam nie powiesz co z nią robisz, jak uprawiasz, to my nie wyczarujemy, co jest z nią nie tak.
-
Podłoże wygląda pięknie, tylko czemu nie ma wody? Muchołówka będzie jeszcze ładniejsza.
-
Raczej nie, ale siewki rosną zdecydowanie lepiej w półcieniu. Zwykle jednak mają jakieś trawy, turzyce, roślinę mateczną czy cokolwiek innego, co zapewnia im jakąś odrobinę cienia. Dlatego osłoniłbym je, wstawił pod jakąś roślinkę, a jak podrosną do 1 cm można wywalić je na pełne słonce.
-
Cześć wszystkim. W zeszłym roku miałem okazję zobaczyć i poczytać o bardzo ciekawym rozwiązaniu co do sposobu hodowli roślin owadożernych. Mianowicie cała idea polegała na tym, aby stworzyć na dole zamkniętej donicy (kastry!) zbiornik wodny, rezerwuar zapasowy. Z tego zbiornika następnie woda podsiąkała do góry po materiale, który był w niej zanurzony i pokrywał całą powierzchnię doniczki. Na tym oczywiście było podłoże. Metoda bardzo ciekawa, gdyż mając taki zbiornik wodny można ograniczyć podlewanie do napełnienia go raz na dłuższy czas. Zapewnia to stabilniejsze warunki roślinom owadożernym co do wilgoci. Przy takiej samej doniczce ale w całości wypełnionej torfem, wody zmieści się zdecydowanie mniej. Łatwiej może wyschnąć i to stwarza ryzyko podsuszenia lub konieczność regularnego podlewania. Nie będę szczegółowo opisywał jak ktoś to robił, przedstawię jak ja to zrobiłem. Metodę minimalnie zmodyfikowałem tworząc kontrolowany odpływ na dole donicy. Po wielu latach uprawy zauważyłem, że różnego rodzaju zanieczyszczenia, pyłki, płatki kwiatów, itd., gromadzą się w donicach, które są zamknięte na dole. Powoduje to eutrofizację (użyźnianie) podłoża i jego niekorzystne zmiany. Taka donica o średnicy 42 cm zaczyna się widocznie eutrofizować od trzeciego roku. Po pięciu latach zwykle już rośliny owadożerne niezbyt chętnie rosną w takim podłożu i wypada je wymienić. Czasem ratunkiem może być mech torfowiec, ale nie wszystkie gatunki są w stanie go tolerować. W naturalnym środowisku istnieje możliwość przepłukiwania podłoża, odpływu nadmiaru wody, a tym samym niekorzystnej organiki. Tworząc możliwość spuszczenia wody z takiego zbiornika, stwarzam możliwość przepłukiwania podłoża. Na przykład, będę mógł go odkręcać na okres obfitych deszczy, pozwalając, aby woda deszczowa przesiąkała godzinami, dniami przez podłoże. W ten sposób będę mógł przepłukać podłoże i oczyścić je z namiaru tego co jest rozpuszczalne w wodzie. Przynajmniej w teorii powinno to zapewnić dłuższą świeżość podłoża. A teraz co przyjemniejsze, czyli zdjęcia. W zeszłym roku moja doniczka z cefalotusami wyglądała na prawdę nie najgorzej. Niestety w tym roku została poważnie przesuszona na wiosnę i rośliny mocno zmarniały, dlatego pokażę zeszłoroczną. Przy rozsadzaniu, większe osobniki intensywnie się namnażały przez podziemne rozłogi. Co mnie zaskoczyło, to praktyczny brak małych korzeni. W sumie były tylko grube, obficie pokryte dziwnymi grudkami. Zapewne było to spowodowane tym, że dość często były one w wodzie, więc roślina nie miała potrzeby wytwarzania obfitego systemu korzeniowego. Teraz użyłem innej mieszanki 2:1:1 torf:piasek:perlit oraz podniosłem poziom ziemi o prawie 1 cm. To niewiele, ale może będzie miało pozytywny skutek. Zaworek - zawór do ciągnika, do wody (trochę się go naszukałem). Do uszczelnienia użyłem sylikonu do rynien, na zewnątrz. Niby sylikon dekarski jest o podobnym zastosowaniu, ale z jego pomocą nie mogłem uszczelnić zaworu i stale przeciekał. Także nie polecam go. Żeby trochę unieruchomić zawór podkleiłem go plastikiem z podstawki, trzyma się na prawdę solidnie. Do zrobienia warstwy izolującej podłoże od zbiornika wodnego użyłem podstawki średnicy 32 cm. Uwierzcie, że wolałbym, jakby miała 35-36 cm. Zawsze to byłoby więcej wody w rezerwie, ale w całych Żarach nie znalazłem większej podstawki i byłem skazany na taką. Żeby woda mogła swobodnie spływać z podłoża do zbiornika, wytopiłem lutownicą otworki, które wzmocniłem na całości powierzchni podstawki, siatką. Użyłem siatkę, którą stosuje się do mocowania styropianu na ścianie, czy coś tej maści. (Trochę zostało z ocieplania domu). No i składnik najważniejszy, szmata do podłogi. Jeżeli się nie mylę, to jest to "flis" przynajmniej po niemiecku nazywa się to "Malervliess". Materiał ten doskonale absorbuje , a tym samym przewodzi wodę. Zajęło mi cały dzień znalezienie tego ustrojstwa. No i jak to wygląda wsadzone w donicy. Zbiornik troszkę mały, ale lepszy taki, jak żaden. Pod spodem jest jeszcze odpowiednia doniczka, żeby stanowić dodatkowe rusztowanie w najwrażliwszym punkcie. Jeszcze będę chciał wierzch posypać drobnym żwirkiem. Czy mógłby mi ktoś powiedzieć, czy taki grubszy piasek nie nagrzewa się jak jasny gwint? U mnie podłoże już nie będzie takie mokre jak kiedyś, zastanawiam się, czy nie będzie się nagrzewał na potęgę. Ma ktoś jakieś obserwacje z tym związane?
-
Tutaj proszę pisać wszystkie posty z zapytaniem o wygląd i stan zdrowia waszych Kapturnic.
-
Romku, genialne zestawienie! Bardzo dużo mi to dało. Musze kiedyś popróbować podłoża w jakich rosną w naturze. Jak znowu będę miał D. prolifera i D. schizandra.
-
Niestety, ale na zdjęciu nic nie widać. Jak widzę nie jest małe bo ma 1600x1200 czyli można zrobić z odległości, aby było ostre i wyciąć.
-
No niestety, ale bez zdjęcia to trudno się wypowiedzieć. To postaraj się pożyczyć od kogoś jakiegoś aparatosa.
-
Przykładowe zdjęcia z albumów. Karkonosze Ametysty Krajobraz (nie wiem jak się miejsce zwie) Strumyk Wielki Staw Kilka albumów (dla wytrwałych) do oglądnięcia z Tatr: Szafrany spiskie - coś co ktoś musi chociaż raz w życiu zobaczyć. Ale znaczy się MUSI, inaczej jego dusza nie zazna spokoju! 2008 czerwiec/lipiec Gnidosz okółkowy Tłustosz alpejski - jakoś nie mam za ładnych zdjęć tego gatunku, jak mogłem go tak zaniedbać... Czerwony szlak na Ciemniak Zawilec narcyzowy 2009 maj 05 Urdzik węgierski - urdziki w ogóle są w szale kwitnienia, jak i inne wiosenne gatunki Przysłop Miętusi i widok na czerwone wierchy Wejście do doliny Kościeliskiej chyba nigdy nie wygląda ładniej 2009 Lipiec 13-18 - no teraz to się zaczyna szał kwitnienia. Wszystkim chcącym zobaczyć ile się da z całego serca polecam okres około połowy lipca. Ani wcześniej, ani później nie kwitnie tyle gatunków co w tym okresie. Mieczyki dachówkowate na start już rażą po oczach, majestat w całej okazałości Storczyca kulista - storczykowy szał się właśnie zaczyna Gółki długoostrogowe, wonne, mieszańcze tych dwóch Tłustosz alpejski - ciągle można nim cieszyć oczy Lepnica bezłodygowa i goryczka wiosenna - jak innymi wczesnowiosennymi gatunkami, w dalszym ciągu! Potrostek alpejski - co najrzadsze najtrudniej zobaczyć, bo najlepiej się maskuje Dolina Tomanowa - też bardzo polecam, widoki niesamowite, a przyroda wcale nie uboga I MASA INNYCH fotek do pokazania... 2009 Sierpień 17-22 - bezwzględnie później też wypada góry odwiedzić, bo zupełnie inne kwiecie się pojawia Goryczuszka wczesna - no właśnie niby taka wczesna, a sami widzicie A góry zaczynają zmieniać kolor na właściwy do nazwy, Czerwone wierchy, ale powoli, bo kto się tam by spieszył. Ostróżka tatrzańska - kwiatów jak nie brakowało, tak dalej nie zabraknie. Mleczaj późnojesienny - a i grzybki można pozbierać. Tam wszyscy co do rydza podobne rydzem nazywają, jeden królewski, drugi zwykły, a tak na prawdę to są tam na pewno cztery jadalne gatunki: późnojesienny, zmienny, świerkowy i rydz. Borowiczek też się trafi - oczywiście wszystko poza PN, wtedy grzybów nie brakuje 2010 Lipiec 12-15 - jednak mimo wszystko nie ma to jak przełom połowy lipca. Góry wylewają się od kwitnących gatunków od wczesnej wiosny, przez pełnię lata, po skromne początki jesieni, jak się wystarczająco długo pobędzie. Widoczki z Ciemniaka Starzec główkowy - rzadkość i jaki piękny! Kukułka Fuchsa - podobno, ale ja tam im nie wierzę, bo wcale jej nie przypomina, WCALE! A i tłustosze zwyczajne jej towarzyszyły i cała masa innych ciekawych roślin. Wcale wysoko iść nie trzeba. Ujście doliny Lejowej. Goryczka kropkowana Starzec pomarańczowy - na Giewont warto wejść, a raczej zejść, żeby tego Pana zobaczyć. Dostępny przy szlaku jest tylko tam! Zachód i niespodzianka - a ja się będzie schodzić z Giewontu odpowiednio późno, kiedy już NIKOGO tam dawno nie będzie ("zaliczace" dawno nynają) i będzie się cicho, to Tatry się odwdzięczą za szacunek... Łasica - jak powyżej, cisza, cisza, cisza, a nie darcie gęby. Nadeszło bydle i moje 5 min. bliskiego kontaktu z Tatrami się skończył:/ Listera sercowata - mała, ale powala na kolana, zresztą zasługuje na oddanie pokłonu, inaczej się jej nie przyjrzycie Zaraza żółta - podczas gdy jedni żerują na innych... Jaskier lodowcowy - ... inni z trudem, ale powoli żyją w miejscach gdzie dopiero co ustąpił śnieg Zmarzły Staw Słowacja - no może nie całkiem Można skosztować trochę mgły Ale jednak warto wiedzieć, kiedy sobie odpuścić... I na "do widzenia" wsiąknąć w niedalekie, dzikie, odludne miejsce.. albo w torfowisko. Polecam TATRY! . . . Byłbym kanalią, jakbym nie załączył zdjęcia tłustosza zwyczajnego... liczę, że to wystarczy
-
Cephalotusarium Follicularisum
Cephalotus odpowiedział fly guy → na temat → Fotografie gotowych dzieł
30*C... Żartujesz prawda? U mnie w cieniu, na dworze bywa więcej. -
Nie trwało to długo od marnienia do regeneracji... Raptem dwa dni.
-
Rosiczka pośrednia i okrągłolistna w okolicy Żar
Cephalotus odpowiedział Cephalotus → na temat → Naturalne środowisko - Polska
Mogłem, ale trochę jakby mi się nie chciało. To nie jest tuż za domem abym się tam mógł przejść w wolnej chwili... -
Drosera i muchołówka przed zimowaniem.
Cephalotus odpowiedział maklerw → na temat → Naturalne środowisko - Polska
Kurcze... jak ja mogłem sobie pozwolić, aby TAKI temat mnie ominął. :/ Zacznę od tego, że jest bardzo duże prawdopodobieństwo, aby niektóre gatunki roślin owadożernych nie występujących w Polsce mogły rosnąć u nas dziko w naturze. Np. Pinguicula grandiflora moim zdaniem mogłaby z wielkim powodzeniem rosnąć np. w Tatrach, jakby dobrze dobrać mu stanowisko. Pinguicula villosa, na torfowiskach w północno-wschodniej Polsce (lubi jednak zimno). Niektóre gatunki Sarraceni i nie sądzę, aby było to ograniczone wyłącznie do S. purpurea, też mogłyby rosnąć i się mnożyć. Co do wspomnianego Cephalotusa mam jednak zastrzeżenia. O ile jestem w stanie wyobrazić sobie, żeby dorosły osobnik był w stanie przetrwać każdą polską zimę, o tyle siewki niekoniecznie. Nie dość, że rosną w naturze w klimacie zbliżonym w temperaturach do śródziemnomorskiego, czyli temperatury ujemne są małe. Do tego rośnie wyłącznie w strefach przybrzeżnych, czyli są pod dużym oddziaływaniem oceanu. Polska to jednak kraj kontynentalny. Być może dałby radę na którejś z bałtyckich wysp, ale nie sądzę, aby dał radę na kontynencie. Mógłbym tak sobie rozważać na prawdę długo. Dodam jeszcze, że pierwszym gatunkiem, który mógłby się namnożyć jak głupi to D. filiformis. U mnie udało się wyselekcjonować po paru latach osobniki, które przetrwały -22*C bez praktycznie jakiejkolwiek okrywy śniegowej... Początkowo przetrwały 3-4 z 20-30. Potem coraz więcej, aż tej zimy padło ich bardzo niewiele, a jakie mrozy były... Bez dwóch zdań dałby sobie radę Utricularia cornuta, w 100% mrozoodporny i z jakim potencjałem do ekspansji. Raz przypadkiem zostawiłem Genlisea hispidula na zimę w doniczce z D. intermedia. Odkryłem ją dopiero w kwietniu, kiedy to odkułem ją z kawałkiem lodu i wniosłem do domu. Będąc w lodzie, pod wodą, zniosła naszą zimę genialnie, a nie małe mrozy były. Roślinka ze środka Afryki... Czy mogłaby się nasiać? JASNE, ale musiałaby rosnąć stale w płytkiej wodzie, nagrzewającej się latem, a zimą znajdować się w lodzie. Teraz należy sobie zadać pytanie. Czy mając tego typu wiedzę powinniśmy śmiecić w naszym środowisku? Tak bardzo brakuje pola do rozwoju w zakresie własnego ogrodu? Bo jak inaczej to ująć... Nie dostaliśmy może tyle co inni i nie mówię tego wyłącznie pod kątem roślin owadożernych, gdyż np. storczyków i innych roślin mamy mniej od Słowaków, Czechów, Niemców. Chyba tylko Estonia i Litwa mają mniej od nas. Czy to jednak daje nam prawo, aby robić sobie dosłownie, co chcemy, z naturą? Przecież gdybym chciał, to mam niedaleko siebie totalnie nietypowe stanowisko D. rotundifolia, na piachu, dokładnie takie jakie jest naturalnym ekosystemem dla D. filiformis. Znaczy się mam tam iść i siać D. filiformis, aby zarosła całe stanowisko, a jego wartość przyrodnicza spadła do zera? No bo jak ktoś znajdzie D. rotundifolia w ilościach ogromnych z równie liczną D. filiformis, to raczej nie ucieszy się z takiego widoku. A ja miałbym masowe, darmowe źródło tej rośliny... (Ale ja się nie liczę, więc sobie pomysł odpuszczam, choć zaiste kuszący). Masę osób by zlinczowało tego typu pomysły. Spaliliby nas za herezję na stosie torturując wcześniej do nieprzytomności. Podawaliby najróżniejsze argumenty, że: przywlecze się zarazę, jakieś nieznane gatunki grzybów, bakterie, pierwotniaki, wirusy... które zdziesiątkują ekosystem, zachwieją równowagę itp., itd. Może i jest w tym ziarnko prawdy, ale to się dla mnie ociera o fanatyzm. Sam przyznam, że z dziką chęcią porobiłbym tego typu eksperymenty. Wysiał U. cornuta, albo D. filformis to tu, to tam... I dlaczego wyłącznie rośliny owadożerne. Z moją wiedzą na temat innych grup roślin, mógłbym z powodzeniem posadzić dziesiątki roślin z całego świata. Ale to by było trochę egoistyczne, nie sądzicie? O ile jestem w stanie przymrużyć oko na eksperyment z muchołówką, która nie ma szans rozmnożenia się generatywnego w Polsce, a już na pewno nie w torfowcu, o tyle są gatunki potencjalnie groźne dla naszej flory. Swoją drogą, nie wiem kto wpadł na pomysł sadzenia tej rośliny w torfowcu w lesie, ale ja bym nigdy nie wybrał takiego stanowiska... Jak już coś robić, to porządnie, a nie fuszerkę odwalać. Fotki są z TEJ STRONY. Oraz ze strony Best CP. I jeszcze jeden ze strony ICPS Czy tylko ja mam wrażenie, że pomysłodawca sadzenia w torfowcu nie przyglądał się nigdy stanowiskom naturalnym tego gatunku... (Wiem, jestem trochę złośliwy w tym momencie. ) Czym się takie ekosystemy charakteryzują: otwartą przestrzenią, pełnią słońca, oraz niską wegetacją, nie zarastającą muchołówki. Ja tej muchołówce w torfowcu współczuję z całego serca. Ale chyba tylko w torfowcu jest w stanie przeżyć jej bulwa nie zamarznąwszy na kość. Jak już to powinna być sadzona w towarzystwie rosiczki pośredniej, w wilgotnym, może nawet mokrym miejscu, najlepiej na piachach, a takich stanowisk w Polsce jest raczej niewiele. No i szanse na przeżycie srogiej zimy dążą do zera. Pozostaje też kwestia wpakowywania do ekosystemu gatunku, który zajmuje tą samą/zbliżoną niszę ekologiczną, co inne rzadkie rośliny już ją zajmujące. O ile np. Cypripedium acaule, który rośnie np. w Kanadzie, potrafi rosnąć z powodzeniem w ichniejszych borach chrobotkowatych i ta nisza jest u nas jest pusta, o tyle nie w przypadku każdego gatunku może tak być. Czy to znaczy, że mamy teraz nasadzać w całej Europie tego cudownego obuwika, tylko dlatego, że mamy "wolne miejsce"? Może... sam nawet chciałbym to zrobić tak bardzo, że aż mnie skręca na myśl o tym, jednak... Wolę się cieszyć i szczycić tym co mamy, zamiast robić sobie ogród botaniczny z przyrody i obniżać jej wartość przez to. Jak już wspominałem, takie nasadzanie, szczególnie na stanowiskach cennych/rzadkich gatunków, całkowicie niweluje ich wartość do zera. Teraz może ktoś przytoczyć przykład dwóch gatunków grzybów (jeden pamiętam: Okratek australijski), które zostały przywleczone do Polski i Europy z Australii. TAK moi drodzy, obce to nam jak cefalotus! Mało tego, te gatunki się u nas zadomowiły i do tego są chronione! Niezłe, co... To jest jakby przyzwolenie wręcz na to co niektórzy chcą robić/robią z muchołówką czy kapturnicami, bądź czymkolwiek innym. Jest w tym dużo fałszu, ochrona czegoś obcego, bo jest ciekawe, atrakcyjne, fascynujące, nieekspansywne, niekonkurencyjne, itp., itd; w moim mniemaniu kłóci się z ogólnie przyjętymi zasadami. Na szczęście nie ja je ustalałem, więc nie muszę się za to wstydzić. Ale taki przypadek istnieje, więc o nim uczciwie wspominam. Proszę mi tutaj kurcze nie umniejszać wartości gatunkom rodzimym, które występują u nas w sposób naturalny! Tłustosz alpejski został zawleczony do Alp i Tatr przy pomocy sił natury -> lodowce. Chyba nie muszę tego nikomu tłumaczyć, że mnóstwo gatunków Tatrzańskich i Alpejskich rośnie na Grenlandii lub w obrębie koła podbiegunowego i nikt ich stamtąd na masową skalę nie przywoził do gór w Europie. Litości! No i wreszcie kończąc. Teraz spójrzcie proszę sobie na zdjęcia takich roślin jak barszcz sosnowskiego czy rdestowiec japoński. Zapewne osoby, które wpadły na pomysł sadzenia ich w naszym kraju nie brały pod uwagę możliwości rozmnożenia się tych roślin do takiego stopnia w jakim dzisiaj to obserwujemy... Można je spotkać praktycznie wszędzie, a pierwszy jest do tego dość niebezpieczny. Na prawdę, ale to NA PRAWDĘ pomyślcie nad tym co chcecie zrobić tak z 10-20 razy, najlepiej przez 3 lata, zanim podejmiecie się czegoś w tym rodzaju. A potem i tak zróbta co chceta... I jak już to robicie, to niech to ma ręce i nogi... -
Rosiczka pośrednia i okrągłolistna w okolicy Żar
Cephalotus odpowiedział Cephalotus → na temat → Naturalne środowisko - Polska
Tak, tam jest jedno źródełko zasilające taki niewielki zbiornik wodny, ale te największe kępiszcza rosły w miejscu ekstremalnie suchym jak na rosiczki. Zgadza się, podczas suszy, która przyszła w rok po ich sfotografowaniu wszystkie te dywany wymarły. Oczywiście ostały się w wilgotniejszych punktach. Tak samo jak te na płaskiej powierzchni z pierwszych zdjęć. Jednak to co najładniejsze poszło... Stanowisko może nie szczególnie stabilne, ale jak widać kwaśne i ubogie podłoże stale, choćby umiarkowanie wilgotne i koniecznie półcieniste (jeżeli nie żywy torfowiec), to wszystko czego im trzeba. Nie było mnie tam już dobre kilka lat, chyba ze 4-5... Nie wiem jak to wygląda, ale na pewno zarosło. Przydałoby się to odsłonić. Może Marrom zdziała coś w tej materii, bo to podlega pod jego nadleśnictwo. Muszę mu tylko o tym wspomnieć... Ja będę chciał w tym roku zbudować prawie wszystkie donice z roślinami owadożernymi od zera. Jakbym je dopiero dostał. Będę chciał wykorzystać trochę zdobytej wiedzy z obserwacji ich w naturalnym środowisku. -
Jedno z pierwszych miejsc gdzie widziałem rośliny owadożerne w życiu. Wybaczcie jakość zdjęć, ale kiepski wówczas miałem aparat. Miejsce bajeczne, pływające pło. Super się chodziło, jak po łóżku. Rosły tam wszystkie rodzime rosiczki. D. anglica D. x obovata D. intermedia Wybaczcie, ale D. rotundifolia nie fotografowałem, bo byłem podekscytowany tymi, których jeszcze wówczas nie widziałem. Ale były.
-
Dąbrowa Górnicza - Młaki nad Pogorią I
Cephalotus odpowiedział tsunami → na temat → Naturalne środowisko - Polska
Definitywnie to była pogoria, ale ta sporo większa, nie wiem jaki to jej numerek jest. Zaczęło się bardzo miło od storczyków. Kruszczyk błotny Kruszczyk rdzawoczerwony blada i dziwna forma Typowa Rosiczka okrągłolistna w zastraszających ilościach, a wśród niej bardzo rzadki storczyk lipiennik Loesela (ciężko wypatrzyć). Lipiennik loesela - zielone i nieatrakcyjne, a spowodowało ochronę całego terenu Naturą 2000. Nie tłuścioch, nie rosiczki, nie inne storczyki, a on! No i w końcu cel podróży. Tłustosz zwyczajny dwubarwny. Skromne początki... No i się zaczęło... W czasie kwitnienia, to musi tam wyglądać bajecznie. -
Dąbrowa Górnicza - Bagna w Antoniowie
Cephalotus odpowiedział tsunami → na temat → Naturalne środowisko - Polska
Też miałem przyjemność być na tym stanowisku, ale pogoda była taka średnia. Dżdżyło cały czas. W sumie fantastyczna pogoda na zwiedzanie tego typu terenów. Woda pod nogami, woda leci na głowę. Nikt nie wyłaził z domu. Niestety na robienie fotek, to już średnio... D. x obovata D. x obovata w miksie z D. anglica D. x obovata, w tle D. rotundifolia D. anglica Kruszczyk błotny -
Rosiczka pośrednia i okrągłolistna w okolicy Żar
Cephalotus odpowiedział Cephalotus → na temat → Naturalne środowisko - Polska
Chyba nie miałem okazji pokazywać fotek owadożerów, które miałem przyjemność focić. No to do dzieła. (Mam nadzieję, że nie będzie za dużo). Rosiczka okrągłolistna na piachu. Miejsce nazwałem "Piaskownica". Znalezisko własne. Przypadkowy zbiornik wodny w okolicy mojego miasta. Mogę śmiało stwierdzić, że w jednym na dwa zbiorniki rośnie pływacz. Ten to pływacz zachodni Utricularia australis Użytek ekologiczny Torfowisko Wełnianka z rosiczką pośrednią i okrągłolistną. (Lepszego układu nie zrobię. Nie da się tego ogarnąć... Rozkłada się jak chce.) -
Daj zdjęcie.
-
Nie ma co chylę czółko.
-
Super się czyta i ogląda ten temat. Liczę, że nie pozwolisz nam się nudzić.
-
No, to dalej tak rób... A mnie to jakoś niespecjalnie dziwi. Szczególnie, że wylewasz mu wodę z podstawki. Trochę mi zajęło opracowanie skutecznej i łatwej metody uprawy Cephalotusa. Może ją zastosować praktycznie każdy. Mało tego, daję gwarancję, że jak się ktoś zastosuje do mojego sposobu (z dbałością o szczegóły), to Cephalotus będzie rósł co najmniej dobrze. Nie będzie osiągał szczytu swoich możliwości, ale będzie miał dorodne pułapki, wybarwiał się, a nawet może zakwitnąć. Innymi słowy maksimum efektu, przy minimum ryzyka i wysiłku. Jeżeli ktoś koniecznie chce robić inaczej, np. chce aby roślina rosła tak dorodnie jak tylko potrafi, to ja się nie będę sprzeciwiał. Proszę się tylko potem tutaj nie żalić, że jest coś z nim nie tak. W sumie powinienem dodać do opisu, że jakość torfu ma też bardzo duże znaczenie... Tsunami... nie wiem jak u Ciebie, ale u mnie temperatura w nocy, przynajmniej w ostatnich dniach, spada dość regularnie poniżej 15*C. Ale to nie jest aż takie ważne. To co napisałeś jest wyłącznie dobitnym potwierdzeniem tego co umieściłem w opisie uprawy. W czasie największych Polskich upałów, musiałem dolewać wody do dzbanków, aby te mi nie zwiędły... Przy czym roślina stała do połowy doniczki w wodzie (max. 5 cm). Jakoś nie wyobrażam sobie wylewanie nadmiaru wody z podstawki, kiedy ona ma wysokość, ile... 1,5 cm?? Iskra, jak koniecznie chcesz dojść do tych samych wniosków co ja i Tsunami, ale na własnych doświadczeniach, to ja nie mam już nic do dodania. Karmienie to kwestia dużo dalszej rzędowości. Najważniejsze są optymalne warunki wzrostu. (Mianem "substancji organicznej" określa się zwykle składową podłoża).
-
Gorąco Cię witamy Zosiu.