-
Liczba zawartości
4080 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Gallery
Zawartość dodana przez Cephalotus
-
Chciałbym zwrócić uwagę na dość istotny szczegół, że zapylenie jest odrębnym pojęciem jak zapłodnienie i nie należy ich używać zamiennie. Zapylenie jest to przeniesienie ziarna pyłku z męskich organów rozrodczych=pręcików na żeńskie=słupek. Ściślej na znamię słupka. Natomiast zapłodnienie jest to połączenie się plemnika z komórką jajową. W tym przypadku plemnika z ziarna pyłku, z komórką jajową w zalążni słupka. Nie zawsze zapylenie będzie wiązać się z zapłodnieniem. Każdy gatunek ma też różną budowę samego słupka. Jedne są krótsze, inne dłuższe. Z ziarna pyłku wyrasta łagiewka pyłkowa, która może rosnąć nawet dwa lata u niektórych gatunków drzew, zanim dotrze do zalążni. Tą łagiewką wędrują dwa plemniki (nie pamiętam już czy u wszystkich gatunków dwa?). Jeżeli będzie ona niedostosowana do długości słupka, wówczas może okazać się za długa, lub za krótka i nie dojdzie do zapłodnienia mino sukcesu w zapyleniu. Wiem, że trochę się czepiam, ale starajmy się poprawnie posługiwać pojęciami. Pomijając fakt samego brzmienia "jeżeli zapłodnię jeden kwiat...". A z praktycznych porad. Proponowałbym na siłę otwierać dojrzałe kwiatki, ale takie, które jeszcze nie rozchyliły płatków. Można równie dobrze usunąć płatki, one nie mają żadnego zastosowania w procesie zapylenia przez człowieka... Koniecznie należy usunąć pręciki z danego kwiatu. O ile to możliwe usunąłbym pozostałe otwarte kwiaty w pobliżu, żeby nie ryzykować, że pyłek z nich przeniesie się na zapylany krzyżowo kwiatek. Polecałbym również próbować nie z jednym kwiatem, a z kilkoma 3-5 lub więcej. Trzeba brać jeszcze pod uwagę, że dany gatunek wytwarza na swoim słupku specyficzne substancje powodujące przyleganie pyłku tego samego gatunku. Ta substancja poza samym przyklejaniem pyłkowiny odpowiednio ją stymuluje do wytwarzania łagiewki pyłkowej. Obcy pyłek może wytwarzać ją znacznie wolniej, a tutaj kto pierwszy, ten lepszy. Reszta chyba została powiedziana.
-
Masz słuszność w tym co piszesz i całkowicie się z tym opisem zgadzam. Brak cyrkulacji powietrza i obumarłe liście będą bardzo mocno predysponowały do choroby grzybowej. A przy wielkich szklarniach i tysięcy roślin, usuwanie obumarłych liści to marzenia ściętej głowy. Podczas okresu spoczynku, większość z tych, którzy go stosują, zapewne nie mają możliwości zapewnienia odpowiedniej cyrkulacji powietrza. Ja na przykład nie mam. Podobnie jak nie mam możliwości, na bieżąco, usuwania martwych liści. Prawdopodobnie dlatego, osłabione w zimie moje rośliny, kiedyś tak okrutnie zachorowały. Jednak patrząc na podatność samego gatunku na choroby grzybowe, należy go do czegoś porównać, np. do muchołówki. Może ona mieć całą masę martwych liści i być bardzo zabiedzona, ale nie zachoruje. Mimo wieloletniej uprawy jeszcze nigdy nie miałem żadnej choroby grzybowej u muchołówki, albo u sarracenii (może korzeniową u dwóch specyficznych gatunków i to regularnie). Wszystkie są trzymane razem z Cephalotusami. Dlatego sama podatność Cephalotusa na grzyby, mimo wszystko jest większa od innych roślin owadożernych. A mając doświadczenie z jego uprawą poczynając od 2004 roku, wolę dmuchać na zimne.
-
Że się tak spytam, a dlaczego nie? A masz pewność, że ta roślina wcześniej nie miała grzyba i tylko zaczęła już marnieć u niego? Nie mówię, że ktoś celowo sprzedaje zakażone cephalotusy, ale tak mogło być. Oczywiście Ty i Jaras macie rację, że to może być reakcja na przenosiny i zmianę warunków. Tylko brak reakcji w przypadku choroby grzybowej pogorszy stan rośliny, a zareagowanie w przypadku braku grzyba nie zaszkodzi mu. Jaras, cephaltusy są podatne na choroby grzybowe. Jeżeli nie masz takich doświadczeń to należy się wyłącznie z tego powodu cieszyć. Podobno wielcy producenci z Holandii zrezygnowali z rozmnażania Cephalotusa na dobre. Powodem były choroby grzybowe, które dziesiątkowały im produkcję i nie dawały się opanować. Moje cephalotusy kiedyś dostały takiego grzyba, że nie mogłem ich wyleczyć. Fungicydy jedynie modyfikowały przebieg choroby, a wyleczyło je dopiero ostre słońce. Bez chemii były całe białe. Teraz profilaktycznie w okresie spoczynku raz w miesiącu pryskam je fungicydem. Nic. Ale jak chcesz, możesz sobie nalać.
-
Nie koniecznie rosiczki o takiej samej liczbie chromosomów mogą dać się skrzyżować. Postaram się to w prosty sposób wytłumaczyć. Człowiek ma 23 pary chromosomów. Każdy z nich jest inny i należy do innej pary. Dlatego również zjawisko crosing over będzie zachodzić między chromosmami z tej samej pary, a nie innymi. Jeżeli jakieś rosiczki będą posiadały taką samą ilość chromosomów, ale nie wszystkie będą one należeć do tych samych par, to się ze sobą nie połączą. Wówczas to się zapisuje np. n+n'. Częściej takie osobniki nie przeżywają, ale czasami tak i są konsekwentnie niepłodne. Jeżeli jeszcze taki genotyp ulegnie z jakiegoś powodu zwielokrotnieniu do 2(n+n'), wówczas taki osobnik będzie żył i będzie płodny. Taki proces zwielokrotnienia materiału genetycznego powiedziałbym, że zdarza się wyłącznie u roślin. Prawdopodobnie taką krzyżówką n+n', powszechnie znaną jest D. x obovata. Gdyby jeszcze ktoś kiedyś zduplikował jej materiał genetyczny, prawdopodobnie uzyskałby nowy gatunek. Podobno storczyków z rodzaju Dactylorhiza są jedynie dwa gatunki: Dactylorhiza fuschii i D. incarnata, a cała reszta to są mieszańce, które stały się płodne 2(n+n') i dalej się krzyżowały. Przynajmniej taką ciekawostkę niedawno usłyszałem. Dlatego taka sama ilość chromosomów jeszcze nie gwarantuje sukcesu powodzenia, ale próbować można.
-
Hmmm... Jeżeli to faktycznie grzyb to przydałoby się go spryskać i podlać go trochę tym fungicydem. Stężenie najmniejsze z proponowanych. Ale jest jedno jedyne lekarstwo, które nie zawsze działa, ale najwięcej pomoże: SŁOŃCE. Wywal go na takie słońce na jakie Cię stać. Nawet zakażony grzybem Cephalotus jest w stanie odżyć jak się go wystawi na słoneczko. Dlatego najczęściej cephalotusy padają zimą, kiedy nie ma słońca, a to co jest, jest nic nie warte. Nie zmniejszaj wilgotności podłoża, bo jeżeli ma porażone korzenie, a dasz go na słońce, to nie wyrobi na nim bez wody. Trzymam kciuki, jeszcze nie wygląda tak źle.
-
I co mysłicie bedzie coś z tego ? | Cefalotusy
Cephalotus odpowiedział czarny → na temat → Inne rośliny owadożerne
Liście teraz obumierające raczej spisałbym na stratę. Za wcześnie jeden żółknie, aby coś się mogło wytworzyć. Myślę, że tak ze 2 miesiące powinno trwać tworzenie się nowych sadzonek. Dawno nie robiłem, więc trudno mi powiedzieć. Ale jak po tym okresie zaczną od góry obumierać, to jest szansa, że coś już się udało. -
Komentarze, Opinie Pytania Do Konkursu "roślina Miesiąca"
Cephalotus odpowiedział Lukasz_Nepenti → na temat → Konkursy miesięczne
Może się mylę, ale mam wrażenie, że w tego typu konkursach, bądź w jakiegokolwiek rodzaju konkursach (o ile nie chodzi o zysk SMSowy), zwycięzcę wybiera tak zwane JURY. Chyba najpoprawniej byłoby wybranie rzetelnych, wiarygodnych i dojrzałych osób do takiego jury. Te osoby nie powinny dawać się przekupić, przebłagać do głosowania na kogoś. Oraz głosować nie tylko wedle GUSTU, a wedle jakiś kryteriów. Dla mnie ten konkurs od dawna był "sprzedajny", kiedy różne osoby czyniły różne cuda, aby tylko zdobyć dla siebie głosy. Znam sytuację kiedy tworzono konta dla członków rodziny, aby mieć więcej głosów. LITOŚCI. To już od dawna chyba nie jest zabawą. Gdyby wybrać grupę osób... niech będzie 7-9... które mogłyby oddać po jednym głosie na dwie "najładniejsze" rośliny. Oczywiście jak znam życie, taki pomysł nie spodoba się pro-wolnościowym użytkownikom. A już broń boże jak się zaproponuje tajność głosowania, co jest prawidłowe. Bo jak się ujawni kto na kogo głosował, to zaraz będą teorie spiskowe się pojawiać. Zauważyłem, że głosy moje i Marroma chyba w 90% się pokrywały jak dotąd. Ja zawsze wybierałem roślinę najbardziej "soczystą". Po której widać było, że to okaz zdrowia. Im trudniejszy gatunek, tym trudniej taki efekt uzyskać i były ode mnie dodatkowe punkty. Nie patrzyłem na rzadkość gatunków czy kultywarów na zasadzie niedostępności, a pod kątem trudności w uprawie. Ciekawe ile osób głosuje w taki sposób... -
Jadąc od ZG jakoś z kilometr przed Nowogrodem Bobrzańskim, po lewej stronie, widać je wyraźnie.
-
Ja mam nieciekawą przygodę i ciekawą informację. Najpierw przyjemniejsze. Znajoma w Anglii uprawia Darlinktonię jak Sarracenie, w szklarni. Napisała mi kiedyś, że nie ważne jakie ma temperatury w szklarni. Sarracenie mogą mdleć, ale Darlinktonii to nie wzrusza, dopóki ma pełno wody. Mniej przyjemne. Miałem 3 Darlinktonie w dwóch donicach. Rosły bardzo ładnie, a jedna raz zakwitła. Zawsze stały w podstawce pełnej wody w wysokich donicach. Podłoże jak dla Sarracenii torf z piaskiem. Najpierw UWIĘDŁA jedna w donicy z drugą rośliną. BEZ POWODU. Nagle zaczęła więdnąć. Zresztą podobnie tylko działo mi się kiedyś z S. rubra ssp. jonesii, która mi padła i U. minor, który też mi padł. Potem w kolejnym roku tak samo uwiędła i padła mi największa Darlinktonia rosnąca samotnie. W końcu została mi jedna, którą odsprzedałem bojąc się, że i ona u mnie z niewiadomych powodów padnie. Sądzę, że to był jakiś grzyb. Nie ma na niego żadnego ratunku. Nie wiem czy to jest cecha osobnicza czy u mnie gdzieś ten grzyb się panoszy w powietrzu. Ale ma ona na pewno taką tendencję. S. minor umierała mi wcześniej tak ze trzy razy. Teraz mam go po raz czwarty już dwa lata i jest dobrze. Także Darlinktonia jest niezwykle odpornym gatunkiem, ale miałbym ten aspekt na uwadze. Jak coś takiego zaczęłoby się dziać, takie więdnięcie, jedynie można odciąć jakąś odnóżkę i liczyć, że choroba jej nie dotknęła, bo ona postępuje od młodych liści wstecz. Poza tym, uprawa jest jak u Sarracenii.
-
Mamy dogrywkę między użytkownikami Piter89, Kosa1984, a albercik. Zapraszam do udziału w kolejnym głosowaniu, które będzie trwało do 15 maja 2011r. do godziny 23:59. Piter89 Kosa1984 albercik Sponsorami tej edycji są Albert Janota (Alberciarz) i Mateusz Bielecki (Nwankwo) - carnisana.pl. Zapraszam do zapoznania się z ofertą sklepu internetowego.
-
Ja się dołączam do pytania Romka. Rozumiem, że przyniesiesz butelkę wody destylowanej lub dwie i tak chcesz im pomóc? ;-)
-
Jeżeli faktycznie została poparzona i stożek wzrostu został uszkodzony, to niestety nic nie da się zrobić. Wstaw roślinę do otwartego cienia, aby miała widno i bezsłonecznie. Jeżeli będzie dalej rosła, to znaczy, że nic jej nie będzie, brak wzrostu będzie mówił sam za siebie.
-
Na razie zamieszczę opisy uprawy P. alpina i P. vulgaris ssp. vulgaris w ogrodzie, na skalniaku, a nie w doniczkach. Choć warunki jakie powinny panować na skalniaku czy w doniczce muszą być identyczne. Natomiast doniczkę można przenieść, przechylić i odlać nadmiar wody, a z miejscem stałym np. na skalniaku nie da się tak zrobić. Opis dla P. vulgaris ssp. bicolor przygotuję później, gdyż znana mi jest jedynie uprawa doniczkowa tego gatunku. Tłustosz alpejski Pinguicula alpina - gatunek rośliny owadożernej górskiej, niezwykle delikatny, mimo, iż potrafi rosnąć bardzo wysoko w górach, jest bardzo wrażliwy na bezśnieżne przymrozki, bądź ogólnie mrozy działające na jego przetrwalnik zwany turoniem. Wyjątkowo, ten gatunek posiada wiecznie trwałe korzenie, których nie posiada tłustosz zwyczajny. Jeżeli jego korzenie zostaną uszkodzone np. podczas przesadzania, odgniją. Jeżeli mróz wynicuje je ponad powierzchnię ziemi, będzie to się wiązać z trwałym uszczerbkiem dla rośliny lub śmiercią. Zdecydowanie polecam okrycie jego stanowiska adrowłóknina przed jesiennymi i wiosennymi opadami deszczu i przymrozkami. Od wielu lat eksperymentowałem z najróżniejszymi stanowiskami i podłożami dla tego gatunku i wydaje się, że wreszcie odniosłem sukces. Jednak nie zmienia to faktu, że ten gatunek w hodowli na niżu jest niezwykle trudny i jak znacząca większość gatunków skalnych/górskich, będzie wymagać ciągłej opieki np. pod kątem podlewania. Polecam dokładne przemyślenie uprawy tego gatunku w gruncie, zamiast w doniczce. Stanowisko: powinno być wyłącznie widne, raczej unikałbym jakiegokolwiek mocnego nasłonecznienia, gdyż na nizinie nie mamy odpowiednich warunków i podłóż, abym mógł polecać jego uprawę na pełnym słońcu. Można mu jedynie zapewnić wschodnie i zachodnie słońce. Bezwzględnie powinien być trzymany na skalniaku dla zapewnienia odpowiedniego odpływu nadmiaru wody. Jest on bardzo wrażliwy na zalegającą wilgoć i bardzo łatwo odgniwa. Można go sadzić za wysokim kamieniem o ekspozycji północnej lub wschodniej. Musi mieć zawsze wilgotne podłoże. Podłoże: z podłożem również eksperymentowałem przez wiele lat, z różnymi skutkami. W naturze nie rzadko ten gatunek rośnie na podłożu, w którym rosną wszystkie inne normalne górskie gatunki, jednak panuje tam większa wilgotność, cień i chłód niż przeciętnie. Nie rzadko rosną na pionowych skarpach, które zawsze są wilgotne, gdyż nie jest to silnie konkurencyjny gatunek. Rzadziej spotykałem go w warstwie martwych mchów, jednak korzenie sięgały głębiej do plastycznego, endemicznego, górskiego podłoża. Dotychczasowe mieszanki w różnych proporcjach torfu z piaskiem i ziemią kwiatową nie przynosiły pozytywnych efektów. Prawdopodobnie decydującym czynnikiem dla powodzenia w uprawie tego gatunku, jest żywa warstwa mchów, która zapewnia ciepło metaboliczne w zimie i utrzymuje wilgoć latem. Jednak nie mogą to być zbyt intensywnie wzwyż rosnące mchy, gdyż wówczas mają one tendencję do przerastania tłustsza, który sobie z nimi nie radzi. Podłoże powinno „dojrzewać”, choćby jeden sezon, co na pewno stwarza problem w uprawie. Można także w ten sposób przeanalizować warunki panujące w wybranym miejscu i ewentualnie wprowadzić modyfikacje. Najważniejszym składnikiem podłoża będzie drobno pokruszona skała wapienna, czyli żwirek, rozluźniający całą mieszankę. Bazą będzie nieżyzne podłoże mineralne, którego niestety nie można zakupić, a trzeba odnaleźć w swojej okolicy lub je skądś przywieźć. Proponowana mieszanka: podłoże mineralne : żwirek : jakakolwiek forma wapna (najlepiej margiel, może być kreda) w proporcjach 3:2:2. Można ewentualnie do tej mieszanki dodać jakieś bardziej plastyczne podłoże, koniecznie bez organiki, które dobrze wiąże wilgoć. Podlewanie: przede wszystkim podłoże nigdy nie ma prawa podeschnąć, ani nie powinno być ciągle mokre. Można często podlewać pod warunkiem uprawy na podwyższeniu, z dobrym drenażem. Wskazane podlewanie nawet dwa razy dziennie w okresie upałów i suszy. Rozmnażanie: wyłącznie z nasion, najlepiej od razu po zbiorze. Kupowane, siać na wiosnę w marcu, wystawiając je na działanie temperatur zewnętrznych, bądź przestratyfikować ok. 4 tygodni w temperaturze 2-4*C. W zasadzie powinno się wysiewać w warunkach identycznych jak dla osobników dorosłych, z zaznaczeniem jeszcze większej wrażliwości siewek na niekorzystne dla gatunku warunki. Tłustosz zwyczajny typowy Pinguicula vularis ssp. vulgaris - w naturze rośnie w górach w części dolin na wilgotnych skałach o ekspozycji północnej z dostępem jedynie do wschodniego i zachodniego słońca, rzadziej również południowego. Na niżu rośnie na nawapiennych torfowiskach, zwykle w wysokiej towarzyszącej roślinności. Można go posadzić od razu na gotowe podłoże, a mchy do pewnego momentu będą mu sprzyjać. Jeżeli będą rosły zbyt gęsto i zbyt wysokie, mogą zacząć go przerastać. Wówczas można je przycinać. Jest w pełni mrozoodporny i nie ma tendencji do wymarzania podczas bezśnieżnych przymrozków czy odgniwania przy nadmiernych opadach jak tłustosz alpejski. Stanowisko: najlepiej dobierać mu stanowisko osłonięte, półcieniste, ewentualnie ze słońcem wschodnim lub zachodnim. Może rosnąć na pełnym słońcu, jednak wówczas jego stanowisko podatne będzie na wysychanie, czego tego gatunek nie wytrzyma. Stanowiska bardziej ukryte, np. po północnej stronie, za kamieniem, w szerokiej szczelinie, na zboczu z ekspozycją północną będą znacznie lepsze. Moją propozycją byłoby stanowisko na zboczu opadającym w kierunku północnym, widnym, z dostępem do wschodniego i zachodniego słońca. Stanowisko nie musi być chłodne jak w przypadku tłustsza alpejskiego, ale na pewno musi być ciągle wilgotne. Inną formą uprawy tego gatunku byłoby torfowisko węglanowe (wapienne). Uprawa w takich warunkach nieco się różni. Należałoby zapewnić mu odpowiednie podwyższenie stanowiska, tak, aby cały nadmiar wody miał jak odpływać, a wilgoć jedynie podsiąkała do miejsca jego wzrostu. W takim miejscu może rosnąć na słońcu, z jakimiś roślinami towarzyszącymi, bądź w półcieniu. Tej formy uprawy nie próbowałem, ale niektórzy uprawiają go skutecznie w takich warunkach. Podłoże: mniej wyszukane niż w przypadku tłustsza alpejskiego, ale również wyjątkowe. Jako bazę można zastosować torf, obojętnie w jakim pH, ponieważ i tak na końcu trzeba będzie je mocno zawapnić. Na nieco odrębne wymagania od tłustsza alpejskiego wskazywałaby również rozdzielność tych dwóch tłustszy w Tatrach, gdyż nie spotkałem się jeszcze z miejscem gdzie te dwa gatunki rosłyby jeden obok drugiego. Choć mają pewny wspólny zakres wysokości, na których rosną. Na pewno może być ono znacznie wilgotniejsze niż podłoże dla tłustsza alpejskiego, ponieważ nie rzadko spotykałem ten gatunek na brzegach strumieni czy na podłożach podsiąkających wodą ściekającą po skałach. Radziłbym natomiast wziąć pod uwagę, że górska woda jest znacznie lepiej natlenowana i chłodniejsza niż jesteśmy to w stanie zapewnić w sztucznych warunkach. Propozycja podłoża: podłoże mineralne : torf : wapno we wszelkiej formie w proporcjach 3:1:1. Podłoże mineralne należy znaleźć w swojej okolicy lub przywieźć. Jego właściwośi powinny być następujące. Kiedy jest wilgotne powinno dać się formować niczym ciepła plastelina. Po ugnieceniu w rękach, powinno łatwo dać się rozkruszyć. Powinno być miękkie i dobrze trzymać wilgoć. Aby mieszanka była luźniejsza, można dodać pylastego piachu, pamiętając, aby zobojętnić go odpowiednią ilością wapna. Ogólnie konsystencja podłoża powinna być plastyczna i sprężysta. Mieszanka jak dla tłustsza alpejskiego w uprawie na skalniak również powinna się sparwdzić. Przy uprawie na torfowisku można zastosować torf z jakąkolwiek formą wapna w proporcjach 1:1(2) (pamiętając o podwyższeniu i mniejszej wilgotności podłoża). Podlewanie: obfite, na pewno w okresie wzrostu niemożliwe jest jego przelanie. Może rosnąć przy cieku wodnym, dopóki woda nie będzie się nadmiernie nagrzewać. Jeszcze żadna roślina mi nie zgniła, nawet w bardzo mokrym podłożu, ale rósł wtedy znacznie gorzej. Rozmnażanie: doskonale rozmnaża się przez tworzenie dużej liczby potomnych turionów jesienią, które odpadają przy najlżejszym dotknięciu. Doskonale kiełkuje z nasion, ale siewki na pewno wymagają więcej cienia i sporo z nich obumrze rosnąc w pełnym słońcu. Podobnie przy każdorazowym podeschnięciu wierzchniej warstwy podłoża. Tłustosz zwyczajny dwubarwny Pinguicula vularis ssp. bicolor – może być uprawiany analogicznie do tłustsza zwyczajnego typowego. W Polsce spotykany wyłącznie na torfowiskach nawapiennych na niżu, czasami na wilgotnych piachach podsiąkających wodami bogatymi w jony wapienne. Zwykle rośnie w półcieniu. Poza Polską spotykany w ekosystemach idealnych dla tłustosza zwyczajnego typowego, jednak z nieznanych mi przyczyn bardzo rzadko razem. Jest bardziej wrażliwy na pełne nasłonecznienie jak i za mokre podłoże, stąd też unikałbym pełnego słońca i przelewania jego stanowiska. Rozmnaża się identycznie jak tłustosz zwyczajny typowy. Rośnie nieco wolniej. Ostatnia znacząca aktualizacja: 11.12.2011
-
Muchołówka tworzy mało pułapek, a tworzone są małe
Cephalotus odpowiedział Stig25 → na temat → Muchołówka
Teraz woda w podstawce, na słoneczko i zobaczysz różnicę za 3-4 nowe liście. Stare oczywiście się już nie zmienią. -
Na pewno przy mniejszym dostępie do światłą będzie większa. Widywałem P. vulgaris w znacznym cieniu i wyglądały normalnie jak sałat,a podczas gdy rośliny w prawie pełnym słońcu, były małe zwarte, ale równie piękne. Te rośliny idą w liść jak mają niedostatek światła.
-
Łoo... fajnie sobie wisi w powietrzu. A weź tak chwyć ją za tą łodygę jakąś pęsetką i wciągnij pod ziemię tak do tej rozetki? Tylko się nie pieść...
-
Muchołówka tworzy mało pułapek, a tworzone są małe
Cephalotus odpowiedział Stig25 → na temat → Muchołówka
Czekamy. Zrób jak napisał Kosa. -
Muchołówka tworzy mało pułapek, a tworzone są małe
Cephalotus odpowiedział Stig25 → na temat → Muchołówka
Chodziło mi o raczej o podłoże, w które ją posadziłeś, a nie w jakim rosła. Bo widzę, że nie tylko ja mam takie wrażenie, że ona posadzona jest do zwykłej ziemi kwiatowej. Chyba, że to taki dziwny torf. Skoro roślinę podlewasz wodą destylowaną, to NIE ma prawa tam być tyle minerałów na podłożu. Kup torf kwaśny, bez dodatków i wymień podłoże, bo inaczej długo Ci roślinka tak nie pociągnie. -
Muchołówka tworzy mało pułapek, a tworzone są małe
Cephalotus odpowiedział Stig25 → na temat → Muchołówka
Nie podoba mi się to podłoże. Możesz napisać jak się nazywa ten torf, który stosujesz, ewentualnie pokazać zdjęcie worka? Jeżeli muchołówka rośnie w kiepskim podłożu, nawet torfie, to wtedy może nie rozwijać pułapek. Miałem taki problem kiedy trafiła mi się partia okropnego torfu, wówczas wszystkie przesadzone do niego muchołówki rosły tragicznie. Pozostałe warunki miały idealne, ale to niczego nie zmieniło. Dlatego tak się przyglądam temu w czym rośnie twoja. Choćby ta spora ilość wykrystalizowanych minerałów świadczy o tym, że to podłoże nie jest za dobre. Albo podlewałeś ją bardzo długi czas zwykłą kranówą, albo te minerały tam były od początku i wraz z parowaniem wody destylowanej (w której się rozpuściły) wykrystalizowały się. -
Muchołówka tworzy mało pułapek, a tworzone są małe
Cephalotus odpowiedział Stig25 → na temat → Muchołówka
Mi się nie podoba to podłoże... Wygląda jak zwykła ziemia kwiatowa... Czy ty sam sadziłeś swoją roślinę w to podłoże, czy z takim kupiłeś?? Koniecznie odpisz w czym to rośnie. Na torfie aż tak się minerały nie wytrącają. -
Chyba jest rzeczą oczywistą, że trujący czy jadowity to pojęcia wymyślone dla zwierząt, głównie ludzi. Ciężko mówić o jadowitości owadów dla roślin, bo one z reguły się nimi nie żywią i owady się nie bronią przed roślinami. Jady czy trucizny na pewno nie będą miały takiego działania na rośliny, bo one mają zupełnie odmienną fizjologię. Ciekawe w jaki sposób jad osy miałby wywołać reakcje bólowe u roślin, które nie mają układu nerwowego. Poza tym jad może działać wyłącznie po dostaniu się bezpośrednio do krwiobiegu, polany na skórę na pewno nie wywoła bólu, jeżeli nie ma tam rany. Można było porozmyślać nad środkami ochrony roślin. Silne trucizny dla zwierząt czy grzybów są obojętne dla roślin, bo nie mają struktur, na które mogłyby te trucizny oddziaływać. Pozwolę sobie jeszcze dodać, że zamiast kombinować z karmieniem roślin owadożernych nadzwyczaj wyszukanymi stworzeniami, proponuję karmić je np. muchami, których na pewno nikomu w domu nie brakuje. Jak ktoś trzyma swoje rośliny na zewnątrz, to one karmią się same.
-
Nie straszcie chłopaka! Bierzesz długi, gruby kij i nie ruszasz się bez niego. Trzymasz go w poprzek i z nim nie wpadniesz. Nie bierz kłody, ale dobrze sprawdź czy to nie czysta forma próchna. W ten sposób nie ma szans, abyś wpadł. Zawsze będzie o co się zaprzeć i wyciągnąć. Chodziłem po wielu płach, faktycznie trzeba ostrożnie stawiać kroki, ale głównie blisko tafli wody. To jest jak taka guma na wodzie, fajne uczucie, ale bym nie skakał. Jak się zbyt łatwo zapada, to dalej w kierunku wody bym się nie zbliżał. Tyle. Jak się zastosujesz, marne szanse, że zostaniesz mumią.
-
Po zdjęciach nikt Ci tego nie powie gdzie szukać. Jeżeli masz pewność, że tam są, znasz granice rezerwatu to zwyczajnie musisz się tam przejechać i poszukać mchu torfowca na otwartej przestrzeni. Proponowałbym nie wcześniej jak w maju zacząć ich szukać. Wtedy będziesz miał pewność, że je znajdziesz. Jeżeli rosiczki gdzieś występują to baaaaaaardzo rzadko jest ich tam niewiele. Zazwyczaj są ich tam tysiące, bądź lepiej określać ich liczebność powierzchnią jaką zajmują. A teren nie wydaje mi się tak duży, abyś nie mógł go obejść w znacznej części. Jeżeli już miałbym Ci poradzić miejsce, od którego zaczynać, to torfowce zwykle na takich zdjęciach wyglądają lekko brązowawo, raczej nie jest to żywa zieleń. Dlatego na drugim i trzecim zdjęciu te brązy bym obszedł. Bardziej w części gołej, bez jakiś krzaczków, choć D. rotundifolia nie musi rosnąć w pełnym słońcu.
-
Ja ostatnio kupuję ten torf i nie mogę powiedzieć, aby był dobry. Od momentu jak zostałem zmuszony go używać zauważyłem, że rośliny rosną mi gorzej. Dodam, że u mnie też się pojawia obficie pleśń na tym torfie. Ale nie mam możliwości go zmienić. Co do pomocy doraźnej, to już odpowiedziano.