-
Liczba zawartości
4080 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Gallery
Zawartość dodana przez Cephalotus
- Poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- Dalej
-
Strona 2 z 151
-
Doniczki / Podlewanie / Kontrola
Cephalotus odpowiedział OstRozwiazanieKwestiiMuch → na temat → Ogólnie
@limak13 jeżeli cały czas trzymasz rośliny w wodzie, to przy gorszej pogodzie nie wyciągasz ich z wody tylko cały czas realnie stoją w wodzie. Dlatego to jest ważne. Stąd ja, mając kiedyś rośliny w kaskadzie, gdzie cały okres wegetacyjny miały mokro czy ktoś uprawiający je na brzegu oczka mogłby napisać, że cały czas trzymałem je w wodzie. Rozmawiałem z człowiekiem z USA, który nie jest typowym hodowcą i ramach projektu konserwatorskiego i ma ponad 40 tysięcy kapturnic pod opieką. Prawdopodobnie jest to największy zbiór kapturnic, a przynajmniej jeden z największych na świecie. On mnie nauczył, że wiosną kapturnice lubią mokro, a nawet mogą być zalane wodą. Potem jednak te ekosystemy wysychają, a poziom wody mocno spada i to poniżej poziomu podłoża. Są oczywiście wyjątku, gdzie kapturnice rosną w rzece czy na kępach mchów w rzece, te przykłady pomijam,gdyż te osobniki skiełkowały i są przystosowane do takich warunków. Dalej zostało mi przekazane, że różne gatunki różnie znoszą warunki beztlenowe w glebie. Stąd z dwóch powodów: 1. różna tolerancj beztlenowości oraz 2. preferencja dobrego natlenowania sprawiają, że warto natlenować kapturnicom korzenie. Można to zrobić dwojako albo użyć rozcieńczobego roztworu wody utlenionej, albo lekko pozwolić podeschnąć (znacznie zmniejszyć wilgotność podłoża), a następnie przelać je intensywnie od góry. Kiedy wcześniej podlewałem torfowiska i tak tylko od góry, to rośliny bardzo szybko tworzyły duże blaszki liściowe na dzbankach. Nigdt nie były kszałtne. Teraz, gdy pozwalam podłożu podeschnąć, czasem isotnie, te dzbanki są cudne. Oczywiście dużo zależy od podłoża i mieszanka perlitowa jest zdecydowanie najlepiej sprawdzająca się. Gdyż ma wiele przestrzeni powietrznych i gdy wilgoć z podłoża znika, wchodzi do niego powietrze. A przy przepłukaniu od góry wypłukuje się dołem produkty proceców eztlenowych, które na powietrzu znowu ulegną rozpadowi. Glatego warto jest zadbać o to, żeby podłoże nie było stale w wodzie, a czasem znalazło się poza nim i nie stale podlewać przez podsiąkanie a czasem porządnie przelać od góry. Wyraźnie tak postępujesz i może nawet nie uważałeś, że to ma znacznenie, ale ma i to wielkie. Tak samo, jest z obcinaniem starych liści, nie powinny być obcinane do dna, co większość robi. Przesadzanie czy nawożenie sprawia roczną utratę idealnych kolorów. To nawet opisał Mike Wang. Te obserwacje są powtarzalne u innych. @OstRozwiazanieKwestiiMuch Makretowe podłoże to torf i też jest spoko, bo wszystko zawęża się do sposobu podlewania. A zapewne podłoże jest też całkiem świeże i nie zbiło się, bo torf zbija się ze 3 lata nawet, stąd możesz roślinę przesadzić teraz lub za rok na wiosnę. Ja bym przesadził do mieszanki z perlitem i większej doniczki, szczególnue wyższej, jak szerszej. -
Doniczki / Podlewanie / Kontrola
Cephalotus odpowiedział OstRozwiazanieKwestiiMuch → na temat → Ogólnie
Jak roślina się nie mieści, lub kaprutmica rozpycha doniczkę, to jest za mała. Kapturnica nie przepada mieć stale mokro, szczególnie latem woli mieć tylko trochę wilgotno, ale przy malej doniczce, jaką Ty masz jest ryzyko, że Ci wyschnie, jak o niej zapomnisz, więc od wyschnięcia do wyschnięcia podlewaj. Czy ja, wiem, czy taka doniczka z dobnym zbiornikiem to aż taka wyższa szkoła jazdy? Równie dobrze można zrobić otwór w podstawce, przeciągnąć np sznurówkę do doniczki z podłożem i do osłonki czy słoika z wodą i będzie działać tak samo. To tylko kwestia estetyki, zasada taka sama. Duży zriornik wodny =mało zmartwień z podlewaniem. Podłoże bazowe to kwaśny torf bez dodatków. Ze sklepów, które kojarzę, to Carnisans, Heldros, Barisana i Roraima. Nie eiem, czy każdy z nich sprzedaje podłoże. -
Doniczki / Podlewanie / Kontrola
Cephalotus odpowiedział OstRozwiazanieKwestiiMuch → na temat → Ogólnie
Cześć, widzę, że już masz kilka podpowiedzi, jak sobie poradzić w uprawie ja natomiast spróbuję Ci zaproponować coś troszkę innego. Mianowicie doniczki z dolnym zbiornikiem wodnym. Obecnie przechodzę praktycznie w każdym zakresie na coś takiego lub podobnego. Zaletą jest długotrwałość takiego układu i jego ogromna stabilność. Podłoże podsiąkane od dołu czy podlewanie od góry chcąc nie chcąc i tak z czasem się zbije. Mieszanki z piaskiem szybciej, jak sam torf, a mieszanka z perlitem, szczególnie obfita w perlit jako jedyna może zachować dobrą konsystencję na długi czas. Dlatego sam też stosuję coraz więcej perlitu w mieszankach. Jednak ważne jest, żeby perlit był biały i dobrej jakości, bo szare, kolorowawe mają sporo jonów wapniowych, które muchołówce czy kapturnicy niezbyt zaszkodzą, ale np. rosiczki wstrzymuje ze wzrostem nawet na rok. Przy stosowaniu dużych doniczek, podlewanie od góry raz na jakiś czas, jest wskazane, żeby wypłukać metabolity procesów beztlenowych i napowietrznić podłoże. Ale do rzeczy. Ja ostatnio konstruuję sobie tego typu doniczki: : Oczywiście, im doniczka większa, tym więcej wody, tym stabilniejsza. Były też takie doniczki - kwadratowe kostki, bez ściętych brzegów, jednak ich cena blisko 40 zł przy cenie 18 zł za powyższe (30cmx30cm x 26cm wys.) zdecydowanie przeważyły u mnie za tym drugim rodzajem. Budowa jest prosta, ustalam ile chcę podłoża, a ile wody. Zbiornik nie może być za mały, bo to nie miałoby sensu. Zwykle 7-9 cm podłoża wystarczy dla większości roślin, reszta może stanowić zbiornik wodny. Mam doniczkę, w której podłoża jest 3 cm, a zbiornik wodny aż 6 litrów. Wody wystarcza na miesiąc. Jest to najstabilniejsza konstrukcja, jaką posiadam. Potem na membranę zacząłem stosować styrodur zamiast styropianu, ponieważ jest o wiele bardziej wytrzymały i cieńszy, więc zostawia więcej przestrzeni na podłoże. W tym przypadku 2 cm, ale podejrzewam, że i 1,5 cm dałby radę, gdyż na to nie pracują wielkie siły, a jeżeli wesprze się go na całej powierzchni, to już w ogóle da świetnie radę. Na styrodur i do zbiornika wkładam szmatę do podłogi, ma uszczelnić konstrukcję, żeby podłoże nie wpadało do zbiornika podczas pracy doniczki. Ten problem spotykam jednak tylko w przypadku długich skrzynek, nie w przypadku kwadratowych doniczek. Materiał ma też przewodzić wilgoć. Jest też sylikonowy wężyk, który wyciąga powietrze ze zbiorniczk. Jest to rurka z pociętymi otworkami i gdy powietrze ucieka do góry, po dobrym uszczelnieniu konstrukcji może mieć problem z ucieknięciem między podłożem. Rurka zapewnia łatwą ucieczkę powietrza. Otwór odwadniający już zawsze robię poniżej poziomu podłoża, żeby ono nigdy nie było zalane, a jedynie podsiąkało wilgocią. Nie znaczy to, że gdy całość mocno podleję, to podłoże nie jest mokre. Oczywiście można by się pobawić dalej i kupić gumowy korek, wytopić w dnie otwór i gdybym chciał szybko odwodnić układ, wyciągnąć korek czy wtopić i uszczelnić zaworek - tak mam w wielkich misach, które pełne wody są okropnie ciężkie i w ten sposób je odwadnia do noszenia. Ja zimuję takie konstrukcje w plusie, więc nie martwię się zamarzaniem. Zresztą te doniczki nie są mrozoodporne, więc i tak musiałyby być schowane. Ale mam konstrukcje mrozoodporne, które stoją na zewnątrz cały rok. Jak najbardziej można zrobić coś bardziej minimalistycznego. Wystarczy kupić podstawkę, wyciąć w niej otwór na doniczkę, a każda doniczka ma jakiś rant i na tym rancie może się oprzeć w otworze w podstawce. Dać sznurek do doniczki, postawić całość na osłonce i konstrukcja jest praktycznie na tej samej zasadzie z mnóstwem wody do dyspozycji, a jednocześnie nie będzie stale stać w wodzie. Ważne jest uszczelnienie zbiornika z wodą, gdyż ogranicza się tak straty wody przez parowanie poza podłożem. Są też dostępne gotowe zestawy do uprawy "hydroponicznej" tego typu, tylko sam ich nie kupowałem, kolega raz kupił taki średniej wielkości i jest z niego zadowolony. Zakładam, że koszta tego są wysokie, często zbiorniki nie są też największe. Jeżeli chcesz ze spokojem zostawić swoje rośliny to albo taka konstrukcja, albo przed wyjazdem będziesz ścinał butelki, sznurek w doniczkę i 1,5 lutra wody w butelce z doniczką na szycie, bo ususzone rośliny bardzo długo odrastają, jeżeli w ogóle przeżyją. -
-
Cześć @markus383 dawno nie wchodziłem do tego tematu. Mocno ograniczyłem uprawę tłustoszy meksykańskich ze względu na przestrzeń, której potrzebowałem dla innych roślin. Troszkę więcej skupiłem się na tłustoszach zimnolubnych, które mogłyby rosnąć na torfowisku. Zostawiłem sobie jedno akwarium, w którym mam kilka gatunków tłustoszy meksykańskich, uprawiam je na czystym marglu. Wysuszam je na szczery beton w zimie i znowu podlewam, jak zbliża się wiosna. Niestety nie bardzo chce mi się je nosić do chłodnych warunków, wtedy zapewne więcej by mi kwitło, bo P. laueana zdecydowanie bez odpowiedniego zimowania nie chce zakwitnąć. Jednak większość tych prostych gatunków, które mam kwitną chętnie po samym suchym spoczynku. Na pewno w przyszłości będę miał całą kolekcję, gdyż mają genialne kwiaty, ale na razie skupiam się bardziej na żenliseach, ponieważ mało kto je rozmnaża z nasion i właśnie próbuję to osiągnąć.
-
To jest jakaś infekcja, ale zwykle samoograniczająca. Miałem to raz, nawet młody dzbanek mi uszkodziła, ale roślina żyła dalej. Poza brzydkim wyglądem nie miało to wpływu na dalszy wzrost. Od tamtego momentu ponownie zamontowałem wiatraczek. Liczę, że się nie powtórzy.
-
Tylko, że cefalotus lubi też zimowanie. Da radę kilka lst, potem się załamie bez zimowania.
-
No roślinki świetnie się mają. Widać, że im pasuje. A ten pływacz lądowy, to jako to gatunek? Tam jest stale tak mokro czy tylko okresowo po podlaniu?
-
Piękne rośliny, tłustosze szaleją, a cefalotus wylewa się z doniczki. Tentłustosz, pierwszy nad cefalotusem, co to jest za gatunek?
-
Problem z D. schizandra jest taki, że podobno ona traci swoją owadożerność i przestaje być owadożerną. Za X lat może okazać się, że zostanie jej tylko owłosienie bez gruczołów. Także potrafi to iść w obie strony.
-
Ostatnio idąc za tematem użyłem Tricorr P5, bardzo hydrofobowy, za nic nie szło do rozpuścić, tylko rozsnarowałem go po podłożu i po ponad miesiącu nie widziałem efektu. Będę musiał jednak spróbować preparatu zaproponowanego przec Ciebie. Bo też mam w domu ten sam problem i nie idzie go łatwo rozwiązać, a wygląd potrafi być okropny.
-
Chyba raj? Zapewne oprócz pajęczaków były i owady, a wśród nich motyle. Ja bym chciał zobaczyć egzotyczne motyle na brzegu rzeczki czy przy jakiejś kałuży. Może kiedyś się wybiorę w jakieś egzotyki z aplikacją i poszukam codów przyrody. @MarcinS mega ten pajączek! Skoriony fajnie świecą w UV, prawdopodobnie dlatego są stworzeniami nocnymi, bo część ptaków, jak i owady widzą w UV, więc skorpiony byłyby, dla nich jak żarówki za dnia. @bibosz1 Mnie tam do pająków nie ciągnęło, choć raz krótko miałem patyczaki i hodowałem motyle tropikalne (krótko), ale drzewołazy kiedyś bym chętnie miał na dłużej.
-
Świetne zdjęcia! Dzięki za podzielenie się nimi. Nawet, jeżeli wielu nie widziałeś to i tak świetna foto relacja. Musialo być ciekawie je zobaczyć, szczególnie w trawniku. Mógłbym mieć taki trawnik, obawiam się tylko, że nie mógłbym wtedy posiadać 95% innych roslin owadożernych. Poza N. ampullaria nie rozpoznam żadnego innego. Dzbanwczniki są fascynujące, ale są też niestety przestrzennie nieekonomiczne i sytuacji niewielkiej przestrzeni wolę mieć więcej, ale bardziej kompaktowych. Zapewne nie pojechałeś do Malezji w poszukiwaniu owadożerów, ale jest strona i bodajże aplikacja Inaturalist. Z jej pomocą można z dużą dokładnością odnaleźć różne rośliny na całym świecie. Możliwe, że byłeś kilometr od czegoś wybitnie ciekawego. Myślę, że jeżeli poszukasz dzbanecznikowatych w rejonie pobyty, to Ci wyskoczą miejsca z tymi gatunkami, które widziałeś, wtedy dowiemy się, co to za gatunki. Polecam wszystkim wyjeżdżającym, żeby sobie sprawdzali, co ciekawego mogliby zobaczyć w okolicy swoich wyjazdów na Inaturalist. Tytaj wynik dla Nepenthes: https://www.inaturalist.org/observations?place_id=any&subview=map&taxon_id=52646
-
Ja też mamą tą hybrydkę, jest przepiękna. W mocniejszym świetle jest bardziej krępa. Wistuba trzyma je chyba w słabym oświetleniu lub większym zacienieniu, bo są ostatnio rośliny od niego ogromne oraz niewybarwione. Ale potem one kurczą się w uprawie i ładnie wybarwiają. Framingo natomiast zajmuje wieczność dorośnięcie z takiej formy, ale oczywiście jest to możliwe. Warto go dokarmiać, ale bardzo ostrożnie.
-
Twoja muchołówka ma mszyce, widać je bardzo wyraźnie na nowych liściach, zapewne kłębią się pod liśćmi też. Te czarne dziadostwa. Białe to wylinki. Zaparz tytoń lub zrób wodny toztwór z czosnku i po 24h mocno popryskaj roślinę, w tym od dołu liście. Możosz się pobawić w myślowego i wyłapac ręcznie. Mszyce wysysają życie z muchołówki.
-
Tylko zwierzęta to nieco inna kategoria, jak rośliny. De facto CITES został wymyślony w kontekście zwierząt, a rośliny zostały dodane później trochę po macoszemu. Przepisy są dobre, ale to praktyka weryfikuje wszystko, co teoretyczne. Nie wyobrażam sobie, żeby przez opieszałość urzędniczą ginęły w transporcie zwierzęta, bo zaraz byłaby to sprawa dla dziennikarzy.
-
Osoba, która wpadła nie będzie miała śmiesznie. (W artykule w końcu poprawili "dwonecznika" na "dzbanecznika", miło.) Nie jedna osoba sprowadzała nie jedną roślinę z zagranicy w sposób mało legalny, co nie jest chwalebne, ale bezsensownie egzekwowane dobre prawo oraz bieda w krajach podrzenia napędzają ten proces. Ponieważ sprowadzałem storczyki - gatunki CITESowe z Japonii czy Kanady doskonale wiem, z czym to się je i najbardziej razi nie sam fakt, że takie przepisy istnieją, oczywiście, że nie, tylko, jak wygląda cała procedura ich egzekwowania. A procedura ma za nic zdrowie roślin. Polska od wejścia do UE ratyfikowała przepisy UE, są one też dla nas wiążące. Od tego momentu powstało coś takiego, jak łączony dokument fitosanitarny oraz CITES, jako jedność. Po co to powstało? Żeby przyspieszyć wszystkie procedury i nadać temu rodzajowi dokumentu najwyższy priorytet. Ważność dokumentu fitosanitarnego wynosi 14 dni od dnia jego wystawienia. Normalnie dokument CITES może być ważny 6-8 miesięcy i przedłużany, w tej sytuacji poniekąd jest dodany do dokumentu fitosanitarnego. Co to w praktyce oznacza? Że Polska, jak inne kraje Unii Europejskiej mają taki łączony dokument procedować w przypieczonej, priorytetowej procedurze i zamknąć ją w kilka dni, żeby był jeszcze czas na wysyłkę roślin i dotarcie ich do kraju odbiory przed upływem 14 dni. Niestety w Polsce TAK SIĘ NIE ROBI. W mojej sytuacji opiniowanie gatunków importowanych trwało bodajże 8 tygodni. A... swoją drogą... osoba opiniująca, najczęściej profesor botaniki, nie ma ŻADNEGO ograniczenia czasowego do zaopiniowania takiego gatunku. Może to zrobić w dzień albo i za 6 miesięcy, jak zechce. Nie obliguje go żaden termin określony przepisami prawa. W przypadku mojej sytuacji dokument fitosanitarny uległ przedawnieniu, a wraz z nim dokument CITES, a dokument importowy CITES, zostałby wydany na podstawie nieważnego dokumentu, więc z automatu byłby nieważny. Ale urzędników to nic nie obchodzi, nie ważne jest czy robią coś z sensem czy bezsensownie, oni coś sobie robią i procedur nie zmienią, "bo zawsze były właściwe". Potem strona kanadyjska wykazała się inteligencją, PONOWNE opłacenie dokumentów w Kanadzie i całej procedury sprawdzania roślin (kupa kasy!) skończyła się wydaniem nowego dokumentu, który unieważniał starą część fitosanitarną i dodawał drugi numer dla nowego dokumentu fitosanitarnego przedłużając ważność części dokumentu - CITES. Dopiero w ten sposób za podwójną opłatą za papiery, ponieważ Kanadyjczycy byli wówczas myślący, udał się import. Ale koszta były olbrzymie. Potem w Polsce nikt praktycznie nie umiał obchodzić się z takimi dokumentami. Rośliny stały, bo nikt nie wiedział, co ma robić. Sam musiałem wszystkich obdzwaniać i wskazywać tym ludziom odpowiednie przepisy prawa, które oni, jako specjaliści powinni znać, jako pierwsi. Tak niestety nie było. Rośliny wymordowane przedłużonym transportem ze względu na zawirowania proceduralne ostatecznie do mnie dotarły. Cześć padła krótko po tym, ze względu na wymęczenie, ale większość przeżyła. Tak oto przepisy, które miały ułatwić i przyspieszyć procedury wystawiania dokumentów CITES i wszystkich procedur, żeby połączyć dwa kawałki w jedną całość, ostatecznie przez zaniedbania w Polsce nie funkcjonuje. Niestety z relacji kolegów wcale nie zrobiło się lepiej. Bo od kiedy weszło paszportowanie roślin Polska, jak i wiele innych krajów w ogóle nie zrozumiała idei paszportowania. A miało ono dotyczyć PROFESJONALNYCH producentów roślin i tak w kraju, w którym to wymyślono, profesjonalistą jest ktoś, kto ma odpowiednio dużą powierzchnię rozmnażania roślin - no MA TO SENS. (W Polsce kiedyś najpierw rejestrowano wszystkich uprawiających ziemniaki, choćby 1m2 w ogródku, potem nadano minimalną powierzchnię, bo kontrolerzy nie wyrabiali z jeżdżeniem po ogródkach działkowych... genialne.) Stąd mój kolega z Belgii z kilkoma terrariami, choćby chciał nigdy w życiu nie zostanie uznany za profesjonalistę i jego obowiązek paszportowania NIE DOTYCZY. Ponieważ w preambule i wyjaśnianiu pojęć dalej używanych wyraźnie jest napisane, że dokument NIE dotyczy amatorów a profesjonalistów. Z tym, że uwaga, uwaga, w tym kraju KAŻDY kto chciałby sprzedać choćby JEDNĄ sadzonkę uznawany jest za profesjonalistę. Tak sobie ktoś nie na piśmie, bo tego NIGDZIE w prawie nie ma zdefiniowanego, tak sobie ktoś wyższy zinterpretował pojęcie, że każdy kto sprzedaje, to profesjonalista, no i mamy. Profesjonalista = sprzedaje, amator = wymienia się i nie sprzedaje. Bezsens goni bezsens. Po marketach jest mnóstwo roślin najróżniejszych rodzajów i gatunków, a na tacce i na etykiecie napisane jest jeden rodzaj do wszystkich mixów roślin. Czyli mega firmy mają to w nosie. Rośliny są pochorowane, mają wciornastki, przędziorki i inne choroby, i tam mam wrażenie, że nikt tego realnie nie sprawdza, ale będą sprawdzać pojedynczego hodowcę w domu z kilkoma terrariami. Także jakkolwiek żal mi tej osoby, która wpadła, o tyle niestety rozumiem powody, bo te przepisy dalej są obłędem w Polsce. Oczywiście są kraje, gdzie to działa i to świetnie, na pewno są to Niemcy i Belgia. Tam to jest na tip-top porobione i tam to ma głęboki sens. U nas to jest obłęd. Dodam, że rośliny niekoniecznie musiały pochodzić z kłusownictwa. W tropikalnych krajach jest sporo hodowców dzbaneczników, którzy mają mnóstwo form variegata choćby i z wielką skutecznością je rozmnażają. Są osoby w Australii czy USA, które nauczyły się importować te rośliny od tych hodowców i tam te rodzaje są dostępne. Ponieważ kłusownictwo jest dewastujące i nie powinno mieć miejsca, ale jest i będzie z powodu biedy. Pomijam już fakt, że wiele roślin na giełdach roślin np. storczyków są żywcem brane z natury, a handlarze z krajów egzotycznych zbierają takie rośliny od kłusowników, którzy jak skutecznie sprzedadzą jedną roślinę to mają 2-3 tygodniowy zarobek na swoich terenach, co ich niestety napędza. Tam jest straszna bieda i nie wolno nam oceniać dziań tych ludzi. Dalej handlarze bez żadnych, najmniejszych problemów legalizują te rośliny i całkowicie legalnie je eksportują i przywożą między innymi do Europy na wystawy, a potem najzwyklejsi ludzie mogą kupić sobie takie rośliny, które 2 tygodnie temu rosły w dżungli. Tak, dokładnie tak to wygląda. Każdy kto bardzo chciałby to wiedzieć dowie się. Więc, gdyby komuś zależało, żeby ukrócić kłusownictwo i handel roślinami CITES pozyskanymi z natury, zrobiłby to, skoro zwykły szary człowiek może tego bez problemu dokonać. Inaczej wygląda roślina z natury a z hodowli, system korzeniowy. Każda inna od drugiej, bez podobieństwa, nawet nieznane gatunki nauce się oferuje. Smutne to, ale z jednej strony są dobre przepisy źle funkcjonujące, z drugiej strony realnie nikt z tym nie walczy w świecie roślin. Na doszczętne dobicie dodam, że czy to kaktusy, dzbaneczniki czy storczyki, jak z automatu trafiają do ogrodu botanicznego to tam ostatecznie padają, bo nikt nie umie fachowo zająć się tymi roślinami. Tak, serio, tak to wygląda. Więc te "uratowane" rośliny są uratowane tylko formalnie, na piśmie. One potem zdychają, ale papiery się zgadzają.
-
Jak Ci się zmienia to ostatnie terrarium?
-
Zasadniczo dzbaneczniki rosną cały rok,, aczkolwiek ze względu na zmienną aurę u nas, to warto przesadzania robić w okresie wiosenno-letnim, jak jesienno-zimowym. Natomiast przesadzenie całej bryły bez naruszania systemu korzeniowego nie jest przesadzaniem. Więc, jeżeli dasz mu większa doniczkę i dodać nowego podłoża na dno i dookoła, to nie będzie można uznać tego za przesadzanie i można taki zabieg dokonać w dowolnym momencie, gdyż nie jest to żaden stres dla rośliny. Skoro tak ładnie rośnie Ci i dzbankuje, to daj mu jedynie większa doniczkę, a całą starą bryłę podłoża zostaw bez naruszania jej.
-
Siódme Niebo (Dolnośląskie) - alkaliczne torfowisko i młaki
Cephalotus odpowiedział Fibius → na temat → Naturalne środowisko - Polska
Zaiste przepiękne miejsce! Oby takich było więcej, a o te, co są stosownoe dbano. -
Ło Cię Panie!! Dlaczego ja dopiero teraz widzę te cudowności?! Przepięknie Ci rosną. Tylko pogratulować! Aż miło patrzyć. Same okazy zdrowia. Jakie masz światło dla helek?
-
Roślinki ślicznie Ci wyglądają. Te 26°C to jest faktycznie ciepło, trochę za bardzo nawet, nie wszystkim taki ukrop może się spodobać na dłuższą metę, chyba, że ma spadki. Skąd aż tak wysoka temperatura? Emarginatki i helki wyglądają super. Zapylanie helek nie jest takie proste, najlepszy moment jest, kiedy przednia połowa pylników zacznie już dojrzewać i żółknąć, to jest różne dla gatunku, często przed pełnym otwarciem kwiatu, trzeba obserwować. Muszę później podrzucić zdjęcie. Bez kamertonu będziesz miał problem z wydobyciem pyłku z pylników. Kup taki widłowy kamerton, prostokątny, nie taki o kolistym przekroju, bo to badziewia są. warto jest zerwać pylnik, jak już zżółknie i można go kilka godzin przesuszyć, względnie do następnego dnia i wtedy użyć do uzyskania pyłku. Ja je sobie odkładam po kilka, na wszelki wypadek. Uważaj później z D. macdonaldae, ona nie lubi za mokro potem, łatwo ją stracić. Piękne D. adelae. Mnie P. gypsicola nie lubi, musiałbym zapewne uprawiać ją jakiś czas na zewnątrz i w piwnicy, wtedy zapewne rosłaby dobrze, bo w w warunkach terraryjnych bez zimnego, suchego spoczynku źle mi się ma, nawet, jeżeli wiele innych tłustoszy rośnie w tych warunkach świetnie.
- Poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- Dalej
-
Strona 2 z 151