Skocz do zawartości

Cephalotus

Administrator
  • Liczba zawartości

    4080
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez Cephalotus

  1. Cephalotus

    Wieczko w dzbanku

    Raczej wystarczy cierpliwie poczekać. On się w którymś momencie otworzy. Początkowo wzrost jest spory, widoczny, potem zwalnia i nie widzimy już różnicy. Można spróbować znaleźć w Internecie nagrania w przyspieszonym tempie z Sir David Attemborough o roślinach mięsożernych, tam są również pokazane dzbaneczniki, jak się otwierają w czasie. Bardzo fascynujące nagrania.
  2. Zdziwiłbyś się, jak u teściów wiało tam, gdzie stoją dwa pierwsze torfowiska. Tam jest prawie szczyt górki i poprzez domostwa idzie taki korytarz otwartej przestrzeni, którym szaleją straszne wiatry. Pierwotnie rozwiązałem problem robiąc stopniowanie roślin pod kątem wysokości. Najniższe, nieco wyższe, dużo wyższe, do najwyższych. Tak zrobiłem tylko i wyłącznie od strony południowej, a potem poprawiłem, trochę od zachodniej. Jak się okazało niestety, ale wiatry dużo częściej wiały od północy i zachodu z powodu tego korytarza i te zupełnie najwyższe rośliny znajdowały się pod całkowitym działaniem wiatru. Dlatego trzecie torfowisko zrobiłem już ze stopniowaniem od wschodu na zachód, bo jest w tym korytarzu. Ale też zamontowałem wiklinowy płot na metalowym, przez co wiatry zdecydowanie mają mniejszy wpływ na wysokie kapturnice na pierwszych dwóch torfowiskach. Oczywiście ciągle są takie osobniki, które są absurdalnie wysokie i podczas deszczu nalewa im się do dzbanków, które potem się kładą, no z tym nie będę już nic robił. Niektórzy wycinają mały otwór w dzbanku, żeby woda wypływała. Mnie się nie chce. U mnie to jest na tyle nieduży problem, że nie zamierzam tego w tej chwili robić. Nie wiem, jak bardzo wieje u Ciebie, ale gdybyś od strony najczęstszych wiatrów zrobił właśnie purpurowe, potem jakieś hybrydy, o niewysokich rozmiarach albo dał wrzośce, które świetnie tną powietrze, to ostatecznie mógłbyś dość do kilku wyższych kapturków również. Realnie obecnie torfowiska wymagają dużo mniej opieki, niż zwykły ogród kwietny czy warzywny. Najwięcej pracy jest na przełomie stycznia i lutego, kiedy to ścinam martwą materię organiczną czy przycinam dzbanki. To zajmuje mi może ze 2 godziny z żoną. Jeżeli robiłbym to samemu to zapewne jedno torfowisko po drugim na raty, bo jak wieje i jest chłodno, top jest średnio przyjemnie. A muszę to zrobić, gdy tam jestem, a nie gdy pogoda jest ładna. Najlepiej też to zrobić przed nowymi liśćmi, żeby ich nie uszkodzić przed sezonem. Potem, to okazjonalnie usiądę sobie, wyplewię kilka siewek chwastów, co jest bardzo relaksujące, gdyż realnie niewiele roślin tam się wsiewa. Gdybym był na miejscu, to uznałbym to za brak pracy. Wiosną kiełkuje ich najwięcej, potem już praktycznie nic nowego się nie pojawia. Jak przyjeżdżam raz na miesiąc, czy dwa, to zajmie mi to może z godzinę, jak tak po całości się przejdę i z dużym zaangażowaniem plewię chwasty na wszystkich trzech torfowiskach. Czasem lepiej jest pozwolić im trochę podrosnąć, wtedy na raz można łatwiej je wyrwać. Ale generalnie torfowiska zajmują w pielęgnacji bardzo niewiele czasu. Moja teściowa myślała, że te torfowiska będą wymagały ogromu pracy, bała się, że będą zarośnięte chwastami, a jest odwrotnie. Praktycznie nic nie trzeba przy nich robić. To ich zbudowanie jest największym nakładem energii i czasu, nie ich utrzymanie. Zamontowałem taką plastikową folię w ziemi do 30 cm i nornice czy krety nie są w stanie przez nią przejść. Nie chciałem, żeby podziurawiły gumową folię. Ta plastikowa folia jest widoczna na zdjęciach z budowy pierwszych dwóch torfowisk. Tam gdzie bywają krety czy nornice, montowałbym ją za każdym razem. Na trzecim jest tylko gruba folia, jeżeli dobrze kojarzę i jak na razie nic do niej nie podchodzi.
  3. Latem odezwała się do mnie taka firma z propozycją namnożenia w tysiącach... ale nawet gdybym miał płacić 3 zł za 1000 roślin to 3000 zł będzie. Co ja potem z tym zrobię, skoro nawet tego nie pomieszczę. 😕 Sam realnie nie mam na to czasu, bo chętnie bym się tym zajął.
  4. Torfowisko jest realnie jednym z najpiękniejszych rodzajów ogrodu kwietnego. Zaczyna się mienić kolorami od marca, a kończy aż w listopadzie z pierwszymi regularnymi mrozami. Choć S. purpurea wygląda świetnie cały rok. A te wszystkie inne rośliny towarzyszące tylko dodają urozmaicenia. Największym problemem jest brak wiedzy na temat tych gatunków, które mogą być uprawiane na torfowisku. Nie ma stron na temat torfowisk czy wilgotnych sawann w USA. Gatunki wyszukuję po zdjęciach i próbuję je odszukać, a jak się to uda, to najczęściej i tak nikt ich nie uprawia. A nawet, jeżeli ktoś je uprawia i na dodatek jest to hodowca roślin owadożernych, za nic nie chcą wysłać garstki nasion (za opłatą!), jakbym próbował odebrać dziecku lizaka... Przykre jest, jak mało osób na świecie chętnie współpracuje czy dzieli się czymkolwiek, co posiada. I nie proszę o roślinę jedną z dwóch trzech. Prosiłem o nasiona jednej z dziesiątek roślin z setek nasionostanów. Wyhodowałbym z tego kilka roślin, ale nie było dobrej woli. Dopiero, gdy udało mi się spotkać dwie takie osoby w USA, to się realnie coś ruszyło. Dostałem ciekawe nasiona fantastycznych gatunków i choć większość gatunków skiełkowała, to niestety nie wszystkie. Teraz bardzo żałuję, że nie miałem wówczas kwasu giberelinowego, bo te największe rzadkości wysiałbym z jego pomocą w warunkach kontrolowanych. Bardzo brakuje mi kogoś z in vitro, kto chciałby spróbować posiać storczyki, bo mam czasem genialne oferty nasion, które mi w żaden sposób nie kiełkują, a w in vitro miałyby większą szansę. Powoli znajduję jakieś wyjścia alternatywne. Może z konieczności uda mi się opracować metodę siania storczyków do doniczek, co powoli się dzieje. Jednak zajmie mi jeszcze wiele lat, zanim będę umiał rozmnożyć je w większych ilościach, a bardzo mi na tym zależy. Tymczasem powolutku ściągam to, co się da, próbuję rozmnażać i zdecydowanie chcę rozpowszechniać.
  5. Większość kapturnic spełniło swoje oczekiwania, a część niestety nie. Jednak wyniesienie ponad grunt dało im trochę więcej ciepła i to im pasowało, co jest dobrą informacją. Torfowiska 4.0 i 5.0 tam nie postawię, ale kiedyś zdecydowanie zrobię takie, jak będę miał własny teren. Wtedy to będzie coś obłędnego! Tymczasem szukam, co jeszcze można uprawiać na torfowisku i zbieram te gatunki. Żeby wiedzieć, jak je ostatecznie dobrze rozlokować to muszę znać ich preferencje i zakres tolerancji. Także jeszcze sporo przede mną i masa gatunków do odkrycia i sprowadzenia.
  6. Staram się, żeby rośliny dobrze się miały, rozrastały, rozmnażały i stale poszukuję nowych gatunków, które mogłyby rosnąć na torfowisku. Aczkolwiek muszę znaleźć jakąś równowagę w tym, go sadzę, gdyż pierwsze torfowisko jest zdecydowanie przepełnione i zdecydowanie nie chciałbym, żeby takie też stało się to drugie. Nie wszystko co posadzę rośnie świetnie, niektóre rośliny się trochę męczą. Potem okazuje się, że wolą cieplej, wilgotniej lub suszej albo piach lub czysty torf. Jednak zdecydowanie chcę posadzić D. regia na torfowisko, uzyskać jakiś realnie mrozoodporniejszy klon, który świetnie będzie zimował, to byłoby czadowe. Drugim celem jest masowe rozmnożenie storczyków torfowiskowych - sianie z nasion. Tutaj chciałbym wprowadzić Spiranthes sinesis, która będzie, jak chwast. Jak dla mnie mógłbym mieć z nią realny problem z plewieniem, tak jest piękna. Na razie udało mi się ją wysiać w warunkach kontrolowanych, co daje nadzieję na torfowisko. Jednak siałem jej nasiona po torfowisku i do teraz nie znalazłem żadnej siewki. Więc możliwe, że mam jakieś nie specjalnie mrozoodporne geny. Odwiedzić torfowiska zawsze można, najlepiej prezentują się na przełomie czerwca i lipca. Aczkolwiek do końca sierpnia wyglądają bardzo ładnie i pojawia się coś nowego. Nawet, jeżeli mnie nie ma w okolicy, to moi teściowie mogą je pokazać. Tylko musiałbym wcześniej znać potencjalny termin wizyty. W tej chwili najbardziej brakuje mi takiego wybitnie przesączonego torfowiska, ponieważ są gatunki, które lubią bardzo mokro, a nawet płytką wodę. Ale ten konstrukt powstanie w innym miejscu, w przyszłości.
  7. Witam wszystkich. Ponieważ posiadam jeszcze jedno torfowisko, które z założenia miało służyć jako "do rozmnażania", wysadzania nadwyżek, wysiewania nasion, ale ostatecznie główną funkcję zajęło sadzenie nowych gatunków, hybryd i form. No niestety, ale przestrzeń w tej pasji kurczy się odwrotnie proporcjonalnie do prędkości rozszerzania się przestrzeni w kosmosie... tak też część roślin jest tam do pozyskiwania, do podzielenia się, do oddania czy sprzedaży, jednak nowe nasiona, nowych gatunków roślin towarzyszących, jak i chęć uzyskania nowych ciekawych, własnych form, skończyło się na tym, że z brzydkiego kaczątka powoli robi się biały łabędź. Nie będę pokazywał, jak go tworzyłem, poza informacją, że jego kształt i wielkość zostały ściśle dopasowane do wewnętrznie ułożonych bodajże 34, podwójnych rzędów prostokątnych kastr budowlanych, żeby absolutnie do maksimum wykorzystać przestrzeń na zbiornik wodny, który sam w sobie ma około 2700 litrów. Także jest bardzo stabilny i nawet w upały i dwumiesięczne susze, w tym torfowisku dalej jest woda w zbiorniku.' Teraz tylko zaczynam mieć dylemat czy jakkolwiek go korygować rozlokowaniem roślin, żeby estetycznie uzyskał efekt, bo kapturnice i sama D. filiformis już zaczęły robić swoje. Niestety części roślin nie mam dokąd wysiedlić, a nie chcę wyrzucać czegoś, co zdobyłem, tylko dlatego, że brakuje mi tam miejsca. No cóż, żebyśmy tylko takie mieli dylematy, to byłoby nieźle. Tymczasem nie dręcząc Was dłużej tym przydługim wstępem, pokażę Wam, czego to torfowisko dokonało po skromnych 3 latach! Bawcie się dobrze, bo ja koczowałem nad tym torfowiskiem w tym roku. Zaczęło się skronie. Niestety, wiosną kosy robią istny dramat w okolicy, więc siatka jest po to, żeby je zniechęcić i generalnie robi swoje. Sarracenia (oreo "North Sound" x purpurea "Giant #1") A - żeby było jasne, to absolutnie, moim zdaniem najbrzydsza hybryda, jaką w życiu widziałem. Z tego powodu postanowiłem ją posiadać. Jest ogromna, kwiaty ma przepiękne i moja Teściowa ją uwielbia. Także, jak widać, każdy ma inny gust, a ja ją zdecydowanie będę dalej uprawiał, bo kwiaty i... muszę dla Teściowej. Poza tym... kto wie... może ją polubię, jak oliwki... kapturnicę, oczywiście! Wiosna i startujące tysiące D. filiformis zdecydowanie dodają temu miejscu uroku. Posiałem tam wszystkie nasiona D. filiformis z dwóch powodów. Po pierwsze chciałem uzyskać jakąś nową formę, a bez masy siewek, to raczej byłoby trudno. Chwilowo nie ma nic nowego. Czyli będę musiał oddać i siać nowe. Po drugie, trawiaste wszy - miodówkowate - Psyllidae spp. są małym koszmarkiem. Są to podstawowe wektory chorób roślin zarówno wirusowych, jak i bakteryjnych, gdzie oba rodzaje najczęściej są nieuleczalne. O ile akurat kapturnice im szczęśliwie nie smakują, o tyle inne rośliny, a szczególnie storczyki już zdecydowanie tak. Często same rany uszkadzają liście i pędy kwiatowe doprowadzając do infekcji grzybowych, rzadko śmieci rośliny. Niestety wystarczy jedna zawirusowana roślina, o której chorobie możemy od razu nie wiedzieć i to one rozniosą ją po torfowisku i ogrodzie. D. filiformis jest jak istny koszmar dla tych pasożytów roślin, gdyż w dużej ilości po prostu je wyłapują i tak też znacząco ograniczają wszelkie uszkodzenia. Dlatego D. filiformis moim zdaniem jest obowiązkowym gatunkiem, najlepiej rozproszonym po całym torfowisku, żeby ograniczać szkody wywołane przez te owady. Pierwsze, skromne początki kapturnic. S. 'Veiny Thing' - sama hybrydka jest bardzo urokliwa, ale jej pomarańczowe kwiatki są niezwykle miłym urozmaiceniem na torfowisku. Mało jest hybryd o pomarańczowych kwiatkach, o czystych gatunkach, nie wspominając. Liatris microcephala bardzo pięknie się prezentuje wiosną, żeby na jesień przerodzić się w małego demona, gdy się rozrośnie. Jej nie można mieć za dużo. I tak oddałem 90%, ale jak widać, to tylko rozbestwiło te, które zostały. Dalej zobaczycie, co mam na myśli. No już nawet się zaczyna ładnie prezentować. Ponieważ ciągłe koszenie trawy przy samej granicy to był problem, może trochę kiczowata ta sztuczna trawa, ale ułatwia życie. Nie ma mnie tam regularnie, a gdybym był, to trawy wokół by nie było, bo bym ją zadeptał. Oczywiście chodniczka robić nie będę. Źle nie wygląda. Wprawne oczko wypatrzy kangurzą łapę, ale o niej więcej napiszę poniżej. Pierwsze początki kształtnych dzbanków, już zapowiada się ładnie. Przede wszystkim i ponad wszystko nie są posadzone za gęsto, mają dla siebie dość przestrzeni i słońca, co bardzo dużo daje tym roślinom. Wywyższenie ponad grunt sprawia, że podłoże szybciej się nagrzewa i kapturnice czują się lepiej. Wysokość mogłaby być nawet nieco niższa, aczkolwiek ta daje wygodę przy obsługiwaniu. Gdybym miał robić takie torfowisko na pokaz, to zrobiłbym stabilny rant dookoła, żeby można było przysiąść i chował w ten sposób folię. To niby ma być: leucophylla Franklin Co x Red Viper Lidless, powiedzmy sobie szczerze, zero w tym S. leucophylla i najprawdopodobniej jest to samozapylony drugi osobnik, bo nie ma szans, w tym genów S. leucophylla. To prawdopodobnie jedyna beznakrywkowa kapturnica, która utrzyma się na zewnątrz. Mam nadzieję, choć za tą mutacją nie przepadam, to chciałem ją mieć dla kontrastu i zobrazowania mutacji. S. leucophylkla MK L18 Giant Pink Lip Appalachicola Fl S. 'Saurus' x 'Goliath' - spodobał mi się duży dzbanek, intensywny, czerwony kolor, takie hybrydki czy gatunki ładnie prezentują się na tle żółci i zieleni. S. flava var. ornata 'Improved' - ornatki cudownie prezentują się na torfowisku, a jako flava, świetnie rosną i bez żadnych zastrzeżeń zimują i znoszą nawet warunki beztlenowe w glebie. S. flava var. ornata Clone X1 Okaloosa Co, Fl. - ta potrafi być cudowna i bardzo zmienna z roku na rok, co jest dodatkowym bonusem. Czekam, aż urośnie większa. S. x moorei Luben's Red (SxM02) S. x excellens (leucophylla x minor var. okeefenokeensis) S. flava var. atropurpurea x leucophylla 'dark pink' Okaloosa - absolutne szaleństwo koloru. Taka ciemna wiśnia, po całości. Niesamowicie odcina się na tle innych, szczególnie w kontraście do czerwieni i bieli od których genialnie odstaje. Kilka artystycznych fotek pierwszych, dobrym początków, gdy rośliny spędziły już rok w podłożu, a teraz mogą swobodnie porosnąć. Kolejne lata powinny być jeszcze bujniejsze. Taką mam nadzieję. Poniwnie S. 'Saurus' x 'Goliath' - ciekawe czy będzie jeszcze ciemniejszy w kolejnych latach, bo spodziewam się, że większy. Ale nawet tych rozmiarów byłby super. Taki miły zakątek wysadzonek, z pierwszych dwóch torfowisk, czyli L: S. leucophynna HCW F, Ś,tył: S. x 'John Rizzi' - był na wylocie, dopóki nie dorósł, Ś, przód: S. x areolata MK L23 x MK A28 - ja uwielbiam tę hybrydę, jak generalnie ciemne areolaty. To są fantastyczne mieszańce, które niesamowicie ładnie prezentują się dzbankami i kontrastem kolorystycznym. O ile wiele S. x moorei nie zawsze dobrze dzbankuje, o tyle nie spotkałem się jeszcze z kiepsko dzbankującą areolatką. P: S. flava var. rubricorpora Liberty x 'Waccxamaw' - to chyba jedna z najpiękniejszych kapturnic, jaką w życiu widziałem. Ma dosłownie perfekcyjne dzbanki bez żadnych blaszek i cudowny kolor, który tylko robi się intensywniejszy. Może to tylko mój osobisty guścik, ale wolę ją od oryginalnego 'Waccamaw', który jest również cudowny. A to miała być S. leucophylla 'Rhod's Favourite', jednak okazała się nie tym. Sprzedawca już wymienił mi roślinę i dał tę właściwą, wierzę w to. Niestety nie wszyscy są uczciwi i otrzymałem raz S. flava var. rugelii zamiast S. leucophylla Burgundy. Roślina objawiła się dopiero po 4 miesiącach, czym realnie jest, napisałem do sprzedawcy pokazując jego zdjęcia i moje zdjęcia z obecnymi starymi liśćmi, olał mnie. Takich pseudo-hodowców należy omijać. S. x moorei 'Johnny Wilkerson' - może nie ma wielu dzbanków, ale zdecydowanie są eleganckie z kształtu i koloru. Jednak powiedzmy sobie szczerze, tutaj bez większej kępki nie będzie wielkiego show. Ale mam nadzieję, że za rok będzie mieć zdecydowanie więcej dzbanków, więc i stanie się czerwonym klejnocikiem, bo zdecydowanie może. L: S. leucophylla 'Dionne', P: S. x moorei 'Johnny Wiklerson' - niby podobne, a takie różne. Zapewne skrzyżowanie ich ze sobą mogłoby dalej wymieszać ich zbliżone kształty i kolory i być może powstała hybryda miałaby lepszy potencjał wzrostowy. S. leucophylla Hot Pink x rubra gulfensis Red S. x 'Doreen's Colossus' - fantastyczna hybryda S. oreophila i S. flava. Generalnie te gatunki tworzą monstrualnych rozmiarów flava-podobne hybrydy, ale ten rozmnaża się, jak szalony, tworząc typowe, zwarte kępy jak S. oreophila. Jest duży, zwarty i nie wywraca się, jak inne takie hybrydy, które jednak warto czymś podeprzeć. Ten podpiera się sam, więc to jest ogromny plus na zewnątrz. S. x 'John Rizzi' - ma też pomarańczowe kwiatki, a to dla mnie jest plus. Ładne światełko, rozpala rosiczki i kapturnice. S. flava dwarf Clone H - często hybrydy czy samozapylenie S. flava 'Waccamaw' może dawać karły. Niezwykle urokliwe, o perfekcyjnych dzbankach. Podobno gen recesywny, ale może nie być to typowo Mendlowskie dziedziczenie, a nieco bardziej złożone. Nie mniej, są to cudowne formy urozmaicające torfowisko. Niestety, jako realnie upośledzone formy, podobnie do lidless'ów nie rosną za szybko i bujnie, ale ciągle są co najmniej fascynujące! S. sp. 'Red Throat' Cherokee - poczekamy, zobaczymy, bo na razie nie ma w tym żadnego szaleństwa. Ponieważ nie znajduję niczego takiego w swoich zamówieniach, to zapewne była bonusowa roślinka. Sarracenia flava x alata Red - zapowiada się ładnie kontrastowo, a na tym mi zależy. Duża raczej nie powinna być. S. oreophila x Adrian Slack - tę dostałem w gratisie, prawie bez korzenia. Nie wiem, czy ją lubię czy nie. Gdyby nie wyglądała na połamaną, to bym ją uwielbiał, ale brakuje jej trochę do ideału. Tymczasem trwa, dopóki nie znajdę czegoś bardziej zachwycającego na jej miejsce. S. flava 'Bronze' ta prawdziwa, nie jakaś europejska podróbka, jakich wiele. Odróżnia się, takim nieco miedzianym odcieniem. S. 'Veiny Thing' - łatwo dostępna i przepiękna krzyżówka, kwiatki pomarańczowe, a dzbanki cudownie użyłkowane. Wygląda na ewidentną hybrydę S. alata i S. flava var. ornata. Genialnie odziedziczyła cechy obu rodziców. S. flava var. maxima 'Giant' Horry Co - czy na torfowisku będzie taka ogromna, tego nie wiem, jednak jej czysta żółta zieleń jest niezwykła S. x areolata 'Trimita' - na drugim torfowisku bardzo bujała, ponieważ było tam mniej światła i wiatru to była bardziej wątła. Na tym torfowisku zdecydowanie sztywno stoi i może nie ma jeszcze właściwych dla siebie kolorów po przesadzeniu, ale osiągnie je w kolejnym roku. Jednak stres związany z przesadzaniem albo przenawożenie kapturnic sprawia, że tracą swoje barwy. Podejrzewam, że gdyby zatkać im trąbki watą, jak niektórzy robią, wówczas z powodu "głodu" wytworzyłyby jeszcze intensywniejsze barwy, a tak dzieje się właśnie w zamkniętych szklarniach. S. x 'Isabelle' - nie jest może szalenie niezwykła, ale ma cudownie pomarańczowe kwiatki i za to bardzo ją lubię. Poza tym jest nieco bardziej krępa, więc jest miłym uzupełnieniem, jeżeli chodzi o schodkowanie wysokości roślin do kompozycji. S. x 'Halimede' - bardzo podobna hybryda do poprzednie, z tą różnicą, że jest bardziej w stronę ornaty. Nie pamiętam koloru kwiatków oraz w ogóle, czy miała kwiatki... Muszę się jej przyjrzeć za rok. Jej niższa wysokość jest też dla mnie pewnym plusem. S. x 'Green Goddes' - na razie jeszcze nie oszołomiła mnie tak, jak obietnica ze zdjęć. Ponieważ doszła maleńka, toteż jej wzrost jest bardzo miły. Powinna być miło żółta, z takim mocno czerwonym obramowaniem dzbanka. Ponieważ ta siedziała mocno w zacienieniu, toteż zapewne, dopiero, gdy podrośnie ta cecha się uwypukli, na co nie mogę się doczekać. S. x 'Legacy' - chyba uległem szaleństwu na tę roślinę, rodzaju 'Adrian Slack' czy 'Atlas 5'. Oczywiście te rośliny mają cudowne dzbanki ze zbliżenia, ewentualnie gdy mają kilka stożków i 2-3 liście to robi się urocza kępka, jednak mają ogromne blachy i słabo wybarwiają się poza szklarnią. Dlatego to takie dla mnie trochę "szklarniowe pomidorki". Ale z o ile zachwyt na 'Adrian Slack' u mnie przeminął, o tyle 'Legacy' czy 'Atlas 5' mam za krótko, żeby je tak skreślać, zanim nie podrosną. To zdecydowanie wolno rosnące hybrydy, do szklarni idealne, na zewnątrz... się okaże. S. 'Leah Wilkerson' x leucophylla - miała być fantastyczna, ale możne potrzebuje więcej czasu, bo wygląda mocno przeciętnie. Generalnie hybrydy z 'Leah Wilkerson' mają ogromne rozmiary, dobre, sztywne dzbany i piękne kwiaty. Tutaj miała być taka 'Leah Wikerson' tylko dużo bielsza, czyli bardzo ładna. Oczywiście kapturnice mają lepsze i gorsze lata. Dopóki roślina się stabilizuje w swoim nowym miejscu będzie nieatrakcyjna. Ale, gdy się już stosownie zakorzeni, wówczas szaleje na całego. Ponieważ dużo zależy czy roślina miała stare liście, jak do mnie przyszła, czy zostały jej ścięte przez sprzedawcę, toteż pierwszy rok może być słaby i drugi też nie najlepszy. Dlatego obcinanie starych liści nie jest najlepsze dla rośliny, ale zapewne w szklarni, zimą, to jak proszenie się o grzybową katastrofę. Na zewnątrz to już nie jest problemem na rozwiniętym torfowisku, nie mam strat. Tylko w pierwszym roku po posadzeniu, potem już rośliny zdecydowanie mi nie chorują, a mam ich trochę. Przepięlkny cieniowany kwiatek S. leucophylla red x minor Giant S. leucophylla Burgundy x minor Giant ' Pink Clone' piękny kolor i wyjątkowo sztywne dzbanki. Jeszcze inna krzyżówka: S. leucophylla var. alba 'Rod's Favourite' x minor var. okeefenokeensis Giant. Szczególnie pięknie prezentują się w kontraście do siebie, kolorem, bo kształt i wielkość są praktycznie takie same. S. leucophylla 'Purple Lip' x 'Mesa Exostics' #1 Select - teraz zero piękna, ale potem jest to czysto wyglądająca, bardzo krępa i gęsta S. leucophylla z wyglądu, taki pół karzeł o dużych dzbankach, małej blaszce liściowej, czekam aż zaprezentuje to za rok. Po tym, co widać u zestresowanej rośliny, zdecydowanie jest daleka od czystej S. leucophylla. Oczywiście, o ile ktoś się ciężko nie machnął i nie wysłał mi czegoś innego. Mam nadzieję, że nie. S. (moim zdaniem) flava var. ornata Dwarf, ale każdy to podpisuje: S. leucophylla Franklin x Red Viper Lidless. Daje radę. Ma też śliczne kwiatki. Może kiedyś zechce zakwitnąć. S. leucophylla var. alba 'Solid White', Washington Co, AL - absolutne cudo. Nie ustępuje za nic S. leucophylla HCW F. S. leucophylla "Purple Lips' x 'Black Widow' - nie specjalnie widać wtrętu S. 'Black Widow' bardziej zdominowały geny S. leucophylla. Jeżeli dalej pójdzie w tym kierunku, to będzie niezwykle czerwona S. leucophylla z wyglądu. Czas mija, a F. flava var. atropurpurea x leucophylla 'Dark Pink' jakby stała w miejscu. Potem wypuściła kolejny liść, jak dobrze pamiętam, ale przyszła, jako gołe kłącze, więc to i tak mnóstwo, jak na pierwszy rok w gruncie. To dziwadełko to S. leucophylla Russel Road. Russel Co, Al. - nie pamiętam, jak miał się prezentować dorosły osobnik, ale już zapowiada się obiecująco. S. leucophylla var. alba 'Original Yellow' Washington Co, Al - zdecydowanie ładnie się prezentują te żółtawe żyłki, jeżeli cecha będzie się nasilać, to wyjdzie z tego cudna forma. Ten ma być bardzo ładny, gdyż to krzyżówka 'Rod's Favourie' x 'The One' - gdzie ta druga, to ta słynna var. alba, z pierwszego zaprezentowania tej odmiany. I tak, jest w uprawie, nazywa się 'The One' - w wolnym tłumaczeniu "to ta", w domyśle: "tak, dokładnie ta o której myślisz". To jest wręcz niesamowite, że roślina, którą pokochał świat trafiła do uprawy i nie skończyła wykopana w całości, podzielona na kawałki i ukryta pośród czyiś kolekcji, tylko kawałek trafił do uprawy, a potem przez długie lata była rozmnażana z podziału, jak również siana i krzyżowana. Więc dla mnie jest to win-win, gdzie natura dalej posiada tę roślinę, jak również krąży w hodowli i rozprzestrzenia się w niej. S. x 'Atlas 5' - jak dla mnie dużo lepsza na zewnątrz od 'Adrian Slack' czy 'Legacy', aczkolwiek tej drugiej dam kredyt zaufania i zaczekam na kolejny rok. Mimo wszystko, ja okropnie nie cierpię tej blachy na liściu, która mocno psuje efekt. Ktoś, kto stworzy taką kapturnicę o idealnych dzbankach będzie bogaty. Oczywiście, jeżeli będzie się dobrze rozrastać. ALE, poczekamy, zobaczymy, może blachy znikną za rok. S. leucophylla 'Pretty White' x 'Solid White' - Jak dla mnie "pretty nice". Bardzo podobna do S. leucophylla 'Meeting Mira', bardziej czerwona, jak różowa. Bardzo elegancka. W większej kępie nawet z małymi dzbankami, ale większej ilości powinna wyglądać oszałamiająco. S. 'x moorei 'Wilkerson White Knight' North Walton Co - chwilowo jest mała, kształt ma śliczny, kremowo-biały kolor bardzo miły, jeżeli urośnie większa, to będzie cudowna! S. leucophylla x minor var. okeedenokeensis - ma śliczne pomarańczowe kwiatki. Aczkolwiek są hybrydy o wściekle pomarańczowych kwiatach, jednak niestety hodowcy doszczętnie nie zwracają na to uwagi i nie jestem w stanie dociec, a co za tym idzie odnaleźć nazwy tej hybrydki, którą raz widziałem w Internecie. Z tego powodu podpisuję wszystko, co mogę, żeby każdy mógł nazwać to, co mu się podoba i potem odszukać. S. x moorei Luben's Red (SxM02) - nie wygląda, żeby rosła duża, co jest miłe, nie wszystko musi być wielkie, a kolor ma intensywny. S. leucophylla tak zwane nie wiem, co, więc "Green & White", kupiona dosłownie za 5 Euro, bo ktoś się pozbywać, aż żal było nie kupić.Oczywiście rośliny z rodowodem - lokacją - będą miały inną wartość, ale nie można dać się zwariować i tylko na tej podstawie dobierać sobie rośliny. Ja ich osobiście nie "kolekcjonuję", tylko pasjonuję i kundel bez rodowodu też może być piękny. Tymczasem, czysta, zwykła leucophylla = śliczna. S. x catesbaei Dominic Diaz Clone - ta krzyżówka potrafi być wręcz olśniewająca. Sarracenia leucophylla MK L101 - na pierwszym torfowisku rosła tragicznie źle. Dopiero na tym zwarła się i zaczęła wytwarzać ładniejsze dzbanki. W jej przypadku za dużo wilgoci w podłożu, oraz za duży ścisk były okaleczające w wyglądzie. S. flava var. rubricorpoora Libery Co x 'Waccamaw' - osobiście moja ulubiona flava, jest doskonała. Nie mogę się doczekać, żeby ją podzielić i zabezpieczyć w innym miejscu. Mimo, że S. flava raczej nie chorują, to pech może się trafić każdemu. To była najczęściej oglądana kapturnica ze wszystkich. S. MK L23 x MK A28 - jak pisałem wyżej, uwielbiam ją. Ten konkretny osobnik znalazł miejsce na nowym torfowisku mojego przyjaciela w Belgii i mam nadzieję, że będzie go zachwycał nie mniej, jak mnie. S. leucophylla Hurricane Creek White clone F - to roślina - legenda, nie mam co jej opisywać. Spełnia oczekiwania, a to torfowisko jej bardzo pasuje i osiąga na nim swój potencjał bez zawodu. Cudowna do krzyżowania, szczególnie z jakąś czerwoną S. leucophylla, celem ubarwienia jej dzbanków. Już taka forma jest, tylko w USA, ale może przy odrobinie szaleństwa uda się ją ściągnąć. S. flava var. atropurpurea Yellow Top Okaloosa Co - ponieważ została posadzona wiosną, to nie ma się czego po niej spodziewać, ale już nawet w pierwszym roku wygląda ładnie. A to nie jest ułamek tego, co potrafi. Niestety muszę poczekać aż się dobrze zakorzeni, wtedy dopiero poszaleje. S. flava var ornata 'Super Ornata' - ta cudowna forma na drugim torfowisku złapała chorobę wirusową od zawirusowanego Calopogon multiflorus. Po znalezieniu źródła i usunięciu wszystkich zainfekowanych roślin, nie znalazłem w obecnym roku nowych ofiar. Niestety bolało mnie wyrzucanie poprzedniej Super Ornatki. Zawirusowanych roślin nie można wyleczyć. Można je oczyścić siejąc nasiona, a w przypadku kultywarów to nie będzie już ta sama roślina. Stąd w takiej kolekcji, zakażony lokant to nie dramat, aczkolwiek powinien być zaizolowany. Zakażony kultywar to koniecznie kompostownik, a minimum ścisła izolacja. Nierozsądnym jest trzymanie chorych roślin ze zdrowymi, gdyż grozi to ich zarażeniem. Ostatnio zauważyłem chorą heliamforę w kolekcji dużego hodowcy i muszę go o tym poinformować. W zamkniętym terrarium, o ile fizycznie nie uszkodzimy rośliny, to nie ma, jak zarazić innych, na zewnątrz, jest tyle owadzich wektorów, że to wręcz nieuniknione. Om, nom, nom... widać że głodne. 😉 S. flava var. ornata "Improved" - trochę, jak żyłowane szaleństwo. S. flava var. ornata 'Outlaw' Bay Co, Fl - zapowiada się ślicznie, ale ornatki już takie są, czyli piękne. S. flava var. flava Cartaret City - miała mieć takie zaokrąglone nakrywki, ale coś chyba jej się u mnie odwidziało w tym roku. S. flava var. maxima "Huge Flower" - Roślina pochodzi od Steve'a Garlica - króla S. flava (choć ma też inne). Napisał, ze ze wszystkich S. flava w jego kolekcji ta ma absolutnie największe kwiaty. Także jestem ciekaw, jak się zaprezentują, mam nadzieję, ze w 2024r. S. flava var. cuprea 'Bronze' - ładnie przypieczona, ślicznie odstaje i niezwykle dobrze rośnie, zresztą, jak na cuprea przystało. S. flava 'Supermax' - łagodnie cieniowana. Nie widzę może szaleństwa, ale jest to miłe kolorystyczne przejście. S. flava var. ornata "black veins, extreme red throat" - zdecydowanie pasuje do opisu. S. flava var. ornata 'Improved Black Veins' - mała, ale piękna. Gdybym wiedział, że duża nie rośnie, posadziłbym bliżej brzegu. S. flava var. ornata Clone #1 Okaloosa Co. - to użyłkowanie nakrywki jest cudowne w połączeniu z tą słonecznikową żółcią. Ciekawe, że te ornatki są o wiele mniejsze, niż można by się spodziewać. To, moim zdaniem, tylko dodaje im uroku. S. oreophila x alata black tube - spokojna, bukietowa, miła odmiana ukryta pośród flavek. S. oreophila x flava 'Lipstick' - przepiękna, wyjątkowo nieduża, a do tego, ponieważ nosi geny S. oreophila, to ma tylko perfekcyjne dzbanki. S. oreophila i S. flava świetnie idą ze sobą w parze! S. x 'Doreen's Colossus' - te dwa dzbanki z tyłu to były istne potwory. Tylko S. x areolata 'Trinita' widoczna przy prawej krawędzi przerosła ją wysokością, praktycznie wszystkie inne kapturnice na tym torfowisku były niższe i mniejsze. To jest potwór. W szklarni, bez wiatru byłaby absurdalnie ogromna. Podejrzewam, że za rok będzie jeszcze większa. S. 'Berry Pastry' X flava var. ornata x leucophylla 'Purple Lips' - jak pisał sprzedawca, siewki tej krzyżówki to były najszybciej sprzedane rośliny, jakie w życiu miał. Praktycznie wszystkie zniknęły na pniu. Kupiona, jako mała sieweczka, ale już wtedy nosiła niezwykły potencjał. Ja tylko marzę, żeby nic jej się nie stało, bo zapowiada się obłędnie. Tymczasem nie ma niczego, co można by odkroić i zabezpieczyć inaczej. S. leucophylla "Red Stripe Throat" (SL61) - kojarzę, że jest śliczna, tymczasem młoda jeszcze nie specjalnie szaleje. Myślę, że jeszcze nie pokazała swojego potencjału. S. leucophylla ML L18 Giant Pink Lip Appalachicola - już zapowiada się cudownie. Definitywnie podobne geny co S. leucophylla 'Wilkerson Red Rocket'. Zobaczymy, co pokaże w przyszłości. S. leucophylla 'Dionne' - cudo! Na tym skończę opis. S. x 'Crimson Wave' - prosta, nic nadzwyczajnego, ładny kształt, kolor, można kupić za nieduże pieniądze, gdyż została masowo naprodukowana. Zdecydowanie warto mieć. S. 'Green Monster' X rurbra ssp. jonessi AF x minor Giant - formy bez antocyjanin źle znoszą pełne słońce. Nie rośnie mu się najlepiej na tym smażącym słońcu, zapewne wolałby nieco bardziej osłonięte miejsce. Zdecydowanie przykuwa uwagę, swoją czystą zielenią. S. x 'Mansille' - genialny kontrast dzbanka i nakrywki oraz pokrój. Jestem ciekaw, co zaprezentuje w kolejnych latach. S. x 'Dana's Delight' - bardzo podobna ubarwieniem do S. leucophylla 'Burgundy' , której barwa, jak zbadano pochodzi od S. rosea (S. purpurea ssp. venosa var. burkii). Gdyby jeszcze udało się powiększyć dzbanek i trochę ściemnić, to byłaby wręcz szalona. Jednak już teraz stanowi świetny kontrast do czysto białych leucophylli. S. leucophylla var. alba MS L35C x MK L9 - ze zdjęć wynikało, że będzie mieć duże, równe, mocno białe dzbany i zdecydowanie idzie w tym kierunku. S. leucophylla Franklin x HCW F - no... jest wyraźnie konkurencja dla czystego HCW F. Piękny. Niestety zdjęcia rozwiniętego dzbanka nie posiadam, ale był piękny! Jedna z moich ulubionych, oczywiście, S. x areolata - S. alata Sam Reyburn Reservoir x HCW F. Właśnie skonałem ze śmiechu. Skąd wiadomo, że ma się za dużo roślin? Bo się nie pamięta ich nazw, tylko ich twarze. A skąd wiadomo, że się uwielbia daną roślinę? Bo się ją kupuje po raz drugi. Jak się przed chwilą zorientowałem, tak cudowna jest ta krzyżówka, że kupiłem ją drugi raz, no cóż... nie żałuję! Jest śliczna. Wygląda, jak lekko kremowa S. leucophyulla, bo za nic nie ma cech S. alata. Realnie do tego momentu ciągle patrzyłem na nią, jak na niezwykłą S. leucophylla. Wybitnie wyróżnia się na tle typowych, białych S. leucophylla. Momentalnie i za każdym razem przyciągała uwagę, co pokazuje, jak doskonała jest to krzyżówka. Ja tam mogę i stać się smokiem, bo tego skarbu mogę mieć więcej, jak jedną. 😉 S. leucophylla Pubescens Citronelle Al (SL35) - bardzo obiecująca. Jeżeli zostaną jej te wściekłe kontrasty na nakrywce, to ją uwielbiam. S. leucophylla "Super White" Washington - spokojna, ale ładna, mała, więc jeszcze może dużo więcej. S. x moorei 'Wilkerson's Red' N Walton Co, Fl - na razie nie ma szaleństwa, bo wyraźnie dopiero się kotwiczy w gruncie, ale później kontrast między czerwonym dzbankiem i mocno żółtawą nakrywką czyni tę krzyżówkę niezwykle atrakcyjną. S. leucophylla 'Pink Lip' Apalachicola x flava 'Manky' - mała, a już się dobrze prezentuje. S. leucophylla Hot Pink x rubra gulfensis Red - kolor śliczny, tylko problemem są długie liście, które bez wyraźnej podpory kładą się po ziemi. Może za rok wyrośnie bardziej zwarta, ale wydaje mi się, że ta hybryda jest zwyczajnie wiotka i lepsza do szklarni. S. 'Blood Bath' - zgodnie z moimi informacjami pochodzi z tego samego skrzyżowania co S. 'Dark Prince', aczkolwiek ten drugi jest wyraźnie ciemniejszy,a w szklarni wręcz czarnawy, podczas gdy ta jest bardzo mocno czerwona. Kształt dzbanka, bardzo ładny. S. x 'LeeLous' - trudna nazwa do zapamiętania, ma cudownie pomarańczowe kwiatki. Rośnie duża i świetnie prezentuje swoje płomieniste kolory żółci, pomarańczu i czerwieni. S. x 'Dragon Queen' - ponieważ doszła bez liści, toteż dopiero odżywa i musi się dobrze zakorzenić. Dopiero z czasem osiągnie swój wściekły żółto-czerwony kontrast. Już teraz była niezła, ale to nie jest jej prawdziwy potencjał. S. purpurea ssp. venosa 'catesbaei dominant' Montgomery Co, NC - cudowne długaśne kaptury, faktycznie typowo wyprostowane, jak dla S. x catesbaei. Niezwykle ładnie się prezentuje. S. purpurea ssp. venosa var. burkii 'Biggest' Montgomery Co - ostatnio mocno zainteresowałem się S. purpurea, gdyż są cudowne cały rok, w tym nawet zimą, gdyż nie tracą na uroku, a wręcz uwypuklają się im kolory. Może zamiast opisywać, zwyczajnie je podpiszę, gdyż są tak proste w budowie i jakie są, każdy widzi. S. purpurea ssp. venosa var. montana clone # Transylvania Co, NC S. purpurea ssp. purpurea Oakland Michigan S. purpurea ssp. venosa Onslow Co, NC S. purpurea ssp. venosa Bulbous Clone Montgomery Co, NC S. purpurea ssp. venosa var. burkii Eggmouth x clone K Kilka ładny zdjęć poglądowych, na trawniczek z D. filiformis. I nie tylko... S. leucophylla przepięknie się prezentują. Flavki też. Zanim wykipi mi mózg, przestanę podpisywać. 😉 S. flava var. cuprea 'Bronze' Chciałbym, żeby była taka forma, o takich dzbankach na patyku, przypominająca trochę wymarłą skamieniałość Archaeamphora longicervia, to byłby czas! Mmmm... pretty! Jest drugi dzbanek i nieśmiały trzeci! S. flava var. atropurpurea x leucophylla 'Dark Pink' Okaloosa Co, Fl S. leucophylla 'Solid White' Washingtoin Co Siewki muchołówek. Te, które były centralnie na otwartym słońcu, realnie wymarły, ostały się tylko czysto czerwone. Jednak w nieco lekkim zacienieniu, przeżyły już znacznie lepiej. ciekawi mnie czy któreś będą realnie pomarańczowawe, tak na stałe. Fajnie by było. Porównanie D. intermedia z New Jersey z moją dłonią... ... oraz z Europejskim klonem. Kangurza łapa - Anigozanthos flavidus - dostępny w Marketach Leroy Merlin. Oni ją tam strasznie suszą. Kiedyś posadziłem go w ogrodzie w zbyt żyznym i niestety suchym podłożu, a on lubi wilgotno. Dlatego wylądował na torfowisku. Kiedyś przeżył -10°C, jeżeli się nie mylę. Odrósł na wiosnę, ale ze względu na podłoże był bidny. Jeżeli przeżyje, będzie absurdalnie cudownym dodatkiem, ale na tylko wilgotne, a nie mokre torfowisko. Zobaczymy. Bardzo polubił to torfowisko i z końcem sezonu wegetacyjnego urósł do obłędnych rozmiarów. Marshallia ovata var. ovata - dostępna w Europie, super radzi sobie na torfowisku, trochę jest zjadana przez ślimaki, niestety. Pogonia ophioglossoides var. alba, Lake St. Helen, St Helen, Roscommon Co., Michigan - cudowna, unikatowa i uratowana z natury. Stanowisko, na którym lata temu było jej ponad 80 kwitnących osobników, stopniowo zaczęło wysychać. Poziom wód gruntowych zaczął opadać i miejsce zaczęło realnie umierać. Jakieś 3-4 lata temu było jeszcze skupisko 20 kwitnących pędów, które w 2 lata temu skurczyło się do jednego kwitnącego osobnika, a w zeszłym roku nie zakwitł ani jeden, a w tym roku ledwo udało się znaleźć jakiekolwiek ślady liści. Namówiłem osobę, żeby zabezpieczyła w uprawie tę roślinę albo znalazła jej miejsce zastępcze, gdyż ona tam lada moment wymrze. Jak to określiła dana osoba, w środowisku naturalnym, jest narażona na kaprysy natury. Jednak z jednej pozyskanej rośliny, udało się uzyskać w hodowli sadzonkę, którą dostałem ja. Dosłownie jedno kłącze, z jednym stożkiem. Po spędzeniu zimy, wyrosło i zaskoczyło mnie, że zakwitło. Teraz tylko muszę poczekać, aż się rozrośnie. Obawiam się, że w tym trendzie, to miejsce z tą rośliną całkowicie przestanie istnieć za nie dalej, jak 5 lat. Może ostaną się nasiona, które odnowią populację, może i z formą albinotyczną, ale niestety musiałby się zmienić klimat, a na to na razie nie ma wielkich nadziei. Chyba najmniejszy słonecznik na świecie - Helianthus radula - (nazw ana etykiecie nie jest jego). Ma niezwykle urocze czarne kwiatki, praktycznie nie ma płatków. Coś niezwykle przeuroczego. Wahlenbergia hederacea - piękna roślinka, ale tak się rozrosła, że musi iść na kompostownik w większej części. Musi być ewidentnie ograniczona gdyż mała jest super, ale po osiągnięciu pewnej masy krytycznej, jest, jak pożar. Penstemon laevigatus - na torfowisku jest raczej formą głodową siebie, ale potrafi na nim rosnąć i jest miłym kolorystycznym dodatkiem. Moja własna hybryda E. tetralix x E. ciliaris. Ponieważ nie miałem jeszcze nasion tego drugiego, a siałem nasiona E. tetralis, to zapewne doszło do krzyżowego zapylenia, gdyż roślina posiada cechy obu gatunków. Prezentuje się ciekawie. Teraz tylko muszę go posadzonkować, czego jeszcze nie za bardzo potrafię, to będę mógł go rozpowszechnić. Jestem pewien, że miłośnicy wrzosowatych go polubią. Sabatia diformis - jak mi powiedziano, jest wieloletnia. Jest prześliczna. Bardzo tragicznie źle znosi przesadzanie o każdej porze. Niestety nasion sama nie stworzy, bez zapylenia z pomocą wibracji i na dodatek krzyżowego. W tym roku z powodu widzenia jednego kwiatka, nie miałem , jak jej zapylić. Ale liczę, że za rok się uda i uzyskam trochę nasion i rozsieję ją bardziej obficie, bo jest przeurocza. Nie sądziłem, że cokolwiek poluje na kosarze, które wyjątkowo śmierdzą po dotyku. Jak widać nie, są i koneserzy smrodlawych posiłków. Willa z Mysłowicka rodem z Beverly Hills, no i katering 24h/ dobę. Na koniec kilka zdjęć z 05.10.2023 wykonane przez Jakuba Kruka @Kubula. Mnie w tym czasie nie było w okolicy, ani później za dnia, żeby porobić zdjęcia, dlatego posiłkuję się jego zdjęciami. Rudbeckia moohri - nasiona miały być Rudbeckia graminifolia, ale wyszedł różnie piękny, a na dodatek znacznie rzadszy gatunek. W tym roku oszalała z kwiatami. Liście są malutkie, lancetowaty, prawie nieobecne. Fakt, że tak obficie zakwitła jest niezwykły. Podobnie oszalały zeszłoroczne siewki Coreopsis gladiata. W życiu nie wysiałbym tych wszystkich nasion, gdybym wiedział ile z tego wyrośnie. Będę musiał zebrać te pędy, zanim się osypią, bo się chyba zapłaczę z siewkami. Poza tym jest to urocza roślinka, gdy rośnie pojedynczo. Niestety powoli, ale troszkę łazi. Kolejne skupisko siewek sprzed 3 lat. Zadowolony Anigozanthos flavidus. Zapewne wysiedlę jeszcze więcej Liatris microcephala, bo się za bardzo rozrasta na boki. Latris microcephala opanowała okolicę i w tej formie nie prezentuje się najlepiej. Ostatni rzut okiem i... ... to koniec na ten rok. Mój kark mi wysiadł, ręce odpadają, mózg się zagotował, ale mam nadzieję, że Wy mieliście miło spędzony czas.
  8. Witam Was ponownie po długiej przerwie. Z powodu ogromnej ilości zdjęć, które chciałbym Wam pokazać postanowiłem założyć jeszcze jeden temat o trzecim, niepokazowym, ale torfowisku do rozmnażania. O nim napiszę krótko w osobnym temacie. Moje pierwsze torfowisko w Mysłowicach, a w zasadzie czwarte w ogóle stworzone, było eksperymentem, który miał sprawdzić moją wiedzę i pomieścić wszystko, co miałem i, co lubiłem. Ostatecznie, wiecie, jak to jest. Najpierw miejsca jest za dużo, potem jest idealnie, a ostatecznie robi się go zdecydowanie za mało. Z tym, że to torfowisko jest ewidentnie za gęsto obsadzone i powinno być inaczej przestrzenie zagospodarowane pod kątem preferencji poszczególnych roślin, no ale cóż, jest, żyje, trwa i nawet osiągnęło swoją równowagę. Jednak nie jestem w stanie generalnie nic do niego dosadzić, ani specjalnie zmienić. Musi już takie pozostać i nie wygląda źle, choć mogłoby też wyglądać lepiej. Ratując je podniosłem część podłoża, kompensują za ubicie podłoża na przełomie lat, wysiedliłem pojedyncze gatunki, ale generalnie to jest tyle. Nie mniej dodałem ostatnie smaczki, jednak Iris tridentata nie udało mi się zaobserwować kwitnącego osobiście. Nie mniej zakwitł i wyglądał przepięknie. Może w tym roku się uda. Tymczasem, zapraszam na małą przygodę po moim pierwszym, realnie udanym torfowisku. Wczesna wiosna, jeszcze przed starem kapturnic. Okazało się, że P. grandiflora świetnie rośnie w półcieniowych warunkach po północnej stronie. Niezwykle ciekawa siewka, która wykiełkowała z próbki podłoża od kolegi z USA, jest w pełni mrozoodporna, a do tego do złudzenia przypomina D. floridiana. Nie sądzę, żeby była czysta, ale nie ma to dla mnie znaczenia, bo kolor ma niezwykle piękny i to ją wyróżnia od reszty. Ostatecznie przeniesiona na drugie torfowisko, żeby mogła się lepiej rozmnażać i prezentować. Tuż przed optimum, pięknie za to prezentują się kwiatki, które nie są długotrwałe, a przez ten krótki czas niezwykle atrakcyjnie się prezentują. S. 'Leah Wikerson' oraz jej mieszanki mają jedne z największych kwiatów, jakie widziałem, niesamowicie się prezentują. S. leucophylla var. alba red veins Optimum, kiedy Pogonia ophioglossoides szaleje na całego. Mój ulubiony kąt i światło na tym torfowisku. W tym roku mieliśmy bardzo wyjątkowych gości. Szczęśliwie kapturnice są bardzo gorzkie, dlatego zarówno parzystokopytne jelonki, jak nieparzystokopytne konie ich nie zjadają, w przeciwnym razie miałbym problem... Może woń i sam nektar na nakrywkach nie jednego zachęcił do ich polizania, ale szczęśliwie to na tym kończą się degustacje. Kuc może i miałby chrapkę na świeży listek leucophylli, ale nie tym razem! Nasi doborowi goście razem ze mną i moją żoną. Sarracenia flava x S. psittacina - jedna z najładniejsztych wilgociolubnych hybryd, rośnie wielka i piękna! Sarracenia rubra ssp. rubra Shallote, NC - jedna z najmniejszych. Aczkolwiek niektóry w USA opisują tak zwane "ancestra" - "rodowe" S. rubra, które są bardzo małe, jak karły, z tym, że karłami nie są, a takimi zwyczajnie małymi osobnikami, które całkowicie płodne i takie tworzą też populacje. Ponieważ nie ma za wiele małych, kształtnych kapturnic z wyjątkiem S. purpurea czy S. psittacina, takie mniejsze hybrydy, a jeszcze lepiej, czyste gatunki, będą cudownym urozmaiceniem torfowiska, niestety już nie tego. D. muscipula 'Red Dragon' - pierwsza się budzi, druga kwitnie oraz słabiej - tak wygląda to w naturze. Jednak na pełnym słońcu siewki zwykłej muchołówki raczą sobie o wiele, wiele gorzej, a czerwone lepiej. Dlatego w ten sposób mogą się rozdzielić rozlokowaniem, gdzie czerwone porosłyby maksymalnie nasłonecznione miejsca lepiej niż inne. Piękne kolory, choć nie wszystkie S. flava osiągnęły swój potencjał z powodu zagęszczenia, to i tak wyglądają bardzo ładnie. Może trzeba będzie pomyśleć na pokrojeniem niektórych kępek i zluzowaniu przestrzeni w niedługim czasie... Z tym, że wtedy będą przez rok wyglądać źle i mam wrażenie, że urok wróci im na rok, góra dwa... osobiście skłaniam się nad nie krojeniem niczego do momentu, dopóki nie stanie się to krytycznie niezbędne. Pogonia skończyła, muchołówki zaczęły, S. leucophylla var. alba taka prawdziwa, bez czerwonych wtrętów, jak to powinna być. Siódmaczek leśny - Trientalis europaea - kwitnie około marca-kwietnia. Potem idealnie zacieniają go wysokie dzbanki kapturnic. Uwielbiam ten gatunek i faktycznie najczęściej ma siedem płatków. Zaczął w jednym miejscu i sam się rozszedł tam, gdzie chciał, czyli generalnie po mniej wilgotnej części torfowiska. Iris verna Onslow Co, NC - bardzo niezawodny, wyjątkowo szybko rozrastający się, pięknie się prezentuje, choć ma krótki okres kwitnienia. Mimo wszystko dodaje tego rzadkiego, niebieskiego koloru, tak niespotykanego na torfowisku. Pogonia ophioglossoides - nie została niczym odgrodzona, więc zajęła kawał terenu. Ostatecznie porośnie wszędzie, jak mniemam. No cóż, wyrwać jej pędy jest łatwiej, jak wykopać, więcej spomiędzy muchołówek, osuwam ją, żebym mógł podziwiać muchołówki, jednak w przyszłości zdecydowanie będę ją ograniczał nieregularnym pasem, żeby nie poszła wszędzie, gdzie się da. Dactylorhiza fischii alba - kukułki generalnie powolutku nasiewają się na torfowisku, ale nie ma ich wiele, więc każdy kwiatek i torebka cieszą, bo dają nadzieję na kolejne. Akurat ten gatunek lubi zimno, mokro, słonecznie, no i weź teraz dogódź. Najchętniej sieją się pod chamedafne w torfowcu, skąd je wysadzam w nieco bardziej odsłonięte miejsce. Aletris farinosa - ta roślina jest jednocześnie ziołem, zwanym korzeniem jednorożca lub prawdziwym jednorożcem (lepiej). Potrafi rosnąć świetnie i nagle obumrzeć przy każdej okazji. Najprawdopodobniej wymaga stricte piaszczystego podłoża, ponieważ w miejscach w których się utrzymuje jest bardzo piaszczyste podłoże. W sumie ma to sens, bo w naturze rośnie na wilgotnych piachach. Niezwykle urokliwa "biała świeczka" kwiatków. W dotyku są jak suszki, nawet gdy świeże, zapewne idealnie nadawałby się do suchych bukietów. Tymczasem muszę się zastanowić gdzie jej zrobić jakieś bardziej piaszczyste oczko, żeby mogła lepiej rosnąć, bo z lenistwa przesadziłem 4 inne w miejsce obok kwitnących w podłoże torfowe i zapewne je stracę. 😕 Helenium brevifolium - to nowy, zeszłoroczny dodatek. Na zdjęciach w Internecie jego kwiaty są wysokości kapturnic, może nieco wyższe, ale ten przeszedł samego siebie i wyrósł absolutnie ponad wszelkie pędy kwiatowe kapturnic i był tak wysoki, że łamał go wiatr. Kwiatek ciekawy, zdecydowanie odstaje i rzuca się w oczy, ale miał być niższy. Zobaczymy co zrobi w nadchodzącym roku, może chciał się tylko przywitać i popisać na swoje pierwsze kwitnienie. Calopogon tuberosus - mniejsza forma z europejskich upraw, doskonale samopylna w przeciwieństwie do około 3 tygodnie późniejszych, dużo wyższych form, które bez ręcznej pomocy nie zawiążą ani jednego nasiona. To zapewne on się najintensywniej rozsiewa po torfowisku. Mając obie formy mam znacznie dłuższe kwitnienie tego gatunku, gdyż ta forma również kwitnie krócej, dlatego staram się osobno rozmnożyć obie. Większa forma w tym samym czasie. I tak jest z każdym z tych dużych. Trzyletnia siewka, wydaje się być tym mniejszym. Erica tetralix - samosiejka. O dziwo na tym torfowisku jest tylko forma typowa i biała. Dopiero na drugim torfowisku jest ciemna forma. Nasiona z pierwszego roku były ścinane, więc sądząc po wielkości, musiała sama powstać ze zwykłego, bo przecież nie alby. Piękny kolor! Platanthera blephariglottis - moje małe nemesis. Nie dość, że jest go ze dwa, trzy razy trudniej zdobyć od P. ciliaris, to jest nieco bardziej wybredny. Jednak, idąc po doświadczeniach z tym drugim dotarło do mnie, że lubi zimno i wilgotno, a torfowiec zapewnia te warunki najlepiej. No i zapomniałem dodać, że ślimaki uwielbiają go zjadać. Jedyne miejsce, w którym się ostaje to poduszka z torfowców. Nawet, gdyby idealnie rósł na torfie, zjadłyby go ślimaki. To natomiast rzadko przytrafia się P. ciliaris, choć czasem pędy kwiatowe są zjadane. W naturze występuje pośrednia barwą hybryda tych dwóch, gdyż nierzadko rosną rasem, z tym, że P. blephariglottis znosi większa wilgotność i potrafi rosnąć w torfowcach. Chwilowo cieszę się tym pierwszym kwiatkiem w życiu. W przyszłości, spróbuję poczynić starania, żeby tego paskudnika rozmnożyć, koniecznie z nasion, bo podział jest powolny i wymaga jednak obcinania kwiatków za młodu, a z jednym to mi żal. Teraz mała aktualizacja torfowiska węglanowego, tego wymeldowanego dziecka z pierwszej próby połączenia go z kwaśny... Długo nie umiałem doprowadzić go do porządku. Okazuje się, że raz mały sukces z przeszłości powtórzył się i teraz. Niestety, ale podłoże torfowo-wapienne średnio zarasta mchami. Zdecydowanie wolą je chwasty - te kochają to podłoże. Wystarczyło wierzch zasypać około 1,5-2 cm warstwą skały wulkanicznej i w rok torfowisko porosło mchami, a tłustosze wyłoniły się spomiędzy, jak feniks z popiołów... prawie to samo. Realnie mieszanki bardziej porowate z wierzchu, nawet kwaśne w pH będą się nadawać doskonale dla mchów. Natomiast pod spodem powinna być znacznie bardziej przepuszczalna mieszanka. Niestety masa roślin nie przeżyła tego torfu z marglem i dolomitem. Po prostu była to za bardzo zbita breja. Teraz zrobiłbym mieszankę bardziej na zasadzie perlitu, torfu, odrobiny dolomitu, ewentualnie kory, ale na wierzch wysypałbym wulvo, gdyż mchy go uwielbiają. Tworzy super natlenianą, wilgotną strukturę, którą tłustosze kochają. Sami zobaczcie! Primula farinosa - ten wyższy to forma nizinna, tworzy zbity turion, jest na wyginięciu w całej Europie, w Polsce jest tylko forma górska, która nie tworzy zwartych turionów, a zredukowaną rozetę i mają o wiele niższe kwiatostany. Centralnie P. vulgaris x grandiflora, z tyło P. grandiflora. Po lewej o długich kwiatkach to Primula halleri w Polsce wymarły. Ciekawe czy się nasieje. Widzicie rosiczkę? D. anglica świetnie znosi wapienne podłoże. Ponieważ jest potomkiem D. linearis, toteż świetnie znosi jony wapniowe. To torfowisko najlepiej wygląda jedynie wczesną wiosną. Obecnie jest to wina podłoża, przez które niestety duszą mi się i umierają kukułki, których część jest bardzo wapieniolubna. Ale dopóki nie zmienię podłoża, nie mam co liczyć na ich sadzenie, gdyż je momentalnie stracę. Rozważam to, ale nie jest to jeszcze pewne. Zdecydowanie bardziej otwarta mieszanka na jakiś pierwszych 10 cm powinna poprawić wzrost kukułek, jak również gółki długoostrodowej, która cudownie kwitnie i pachnie, jednak też nie lubi warunków beztlenowych. Z tego powodu nie odzyskuję tego, co padło, gdyż nie miałoby to obecnie sensu. Miodokwiat krzyżowy - Herminium monorchis. On czuje się akurat dobrze. Mógłby czuć się lepiej, gdyby jego mieszanka była bardziej nadtlenowa i wilgotna. Kiedyś posadziłem go w mieszance vulco, perlitu, piasku i torfu. Urósł tak monstrualnych rozmiarów, że do zakwitnięcia nie miałem pojęcia, co to za roślina. Także bez zmiany podłoża będzie swoich standardowych rozmiarów. Mam wrażenie, że się nasiał, co jest możliwe, gdyż mam jedną siewkę z doniczki, ale musiałbym pomyśleć, jak poprawnie zmienić warunki, żeby zapewnić mu możliwość swobodnego rozsiewu. Pinguicula crystallina subsp. hirtiflora - ten to najlepiej czułby się w ociekawjącym wodą marglu, względie poduszcze z mchów na ociekającej wodą wapiennej skale. Tam ma zwyczajnie za mało wilgotno. Sieje się, jednak rośliny są maciupeńkie i bez szaleństwa. Ma tam też zimno. Wolałby stanowisko zdecydowanie nagrzewające się. To gatunek wybitnie wapieniolubny. Nie tworzy turionów, tylko zredukowane rozety i tak zimuje z dużym sukcesem. W końcu odnalazłem P. grandiflora ssp. rosea! Czekam jeszcze na f. pallida, aż się odnajdzie. Myślę, że będzie się nasiewać i zrobi się jej więcej. Marzę o dniu, kiedy powierzchnia torfowiska będzie pokryta bukietami kwiatów P. grandiflora różnych kolorów! Może to tak wyglądać. Lipiennik loesela - Liparis loeselii - nie jest szczególnie wybredny, choć lubi ciepłe, mokre miejsce, dobrze nasłonecznione. Niestety często wcinają mi go ślimaki. Jednak potrafi się dobrze nasiewać, gdy zawiąże się ekosystem. Ja miałem raz kilkanaście siewek w doniczce. To tylko kwestia czasu, aż ekosystem się zbalansuje, a wtedy on zaczyna się w nim powoli nasiewać. Ponieważ tutaj ja co roku dokonywałem jakiś zmian z wierzchem podłoża, toteż liczę, że od tego roku, jak dam temu torfowisku spokój, to on zacznie je porastać. Jedna z moich ulubionych roślin - mieczyk błotny - Gladiolus palustris - ten pradziwy!! Na dodatek rodzimy. Rośliny pochodzą z namnożenia do rekultywacji w projekcie odnowy rodzimych stanowisk z jedynego stanowiska na łące Sulistrowickiej. Potem po zakończeniu projektu dalej rozmnażane rośliny trafiły już do ogólnego obrotu i DOBRZE! Jego obecność w ogrodach pasjonatów na pewno zdejmie presję na naturalne czy odnowione stanowiska i tak powinno się postępować z każdym atrakcyjnym i/lub pożądanym rodzimym, zagrożonym gatunkiem! Zdecydowanie to nie są jego ulubione warunki. Preferuje żyźniejsze podłoże, może nawet nieco mniej wilgotne, ale nie chcę go mieszać z mieczykiem dachówkowatym, z którym i tak miesza się na jedynym rodzimym stanowisku. Pszczółka, która z trudem weszła i z trudem wyszła z kwiatka kapturnicy. Zdecydowanie lepiej mają się bardziej gabarytowe trzmiele. Ponieważ wełnianka pochowata - Eriopphorum vaginatum tak się spodobała mojej drugiej mamie, to zrobiłem jej taki wstęp do domu. To są rośliny w pierwszym roku, w kolejnym spodziewam się, że będą znacznie bujniej kwitnące. Tymczasem to tyle. Mam nadzieję, że zdjęcia umiliły Wam czas, wiedza dodała coś do planów na przyszłość i może upiększycie swój ogród choćby w tak prosty sposób, jak na ostatnim zdjęciu.
  9. Witam Was w te powoli mroźne jesienne dni. W ciągu roku niestety nie miałem na tyle czasu i zdrowia, żeby usiąść przed komputerem i poobrabiać zdjęcia. Szczęśliwie, w końcu odzyskałem trochę zdrowia i znalazłem siłę i czas, żeby podzielić się z Wami zdjęciami. Tym razem troszkę może zaszaleję i w jednym poście pokażę przekrój przez prawie cały rok na torfowisku. Mam nadzieję, że ta podróż w czasie będzie dla Was przyjemna i odkrywcza. D. stenopetala - turion, który spędził rok na torfowisku w tym przetrwał -15°C. Gatunek jest wybitnie górki, nie lubi się przegrzewać, raczej powinien być osłonięty od południowego słońca, tylko z tego powodu, że w naszym klimacie temperatury zaczęły osiągać absurdalnych wartości w ciągu lata, a w słońcu jest to potencjalnie śmiertelne dla tej rośliny. Na pewno śmiertelne w doniczce jest pełne słońce i są temperatury w cieniu >30°C przez dłużej jak 2-3 dni. Niestety roślina nie jest samopylna, a ponieważ wszystkie rośliny są klonami jednego osobnika, nie ma jak uzyskać z nich nasion, nawet, jeżeli zapyli się "dwa" osobniki. Torfowisko jeszcze przed startem. Pierwsze kwiatki: Calmia polifolia i Eriophorum scheuchzeri. Pinguicula corsica Lac De Melo Plantacja muchołówek przeplatana czerwienią D. rotindifolia. Tofieldia occidentalis - większe, mniejsze to Tofieldia glutinosa. W USA określane mianem Triantha spp. Rozpoznano, że T. occidentalis jest owadożewrna, jednak są jeszcze dwie, które powinny być owadożerne. T. glutinosa jest mniejszą wersją tej pierwszej i również ma bardzo lepkie pędy kwiatowe. Oraz jest też niedługo nowy gatunek, który jest mieszańcowego pochodzenia. T. racemosa x glutinosa. Ponieważ jest płodny, a na jego terenie występowania nie ma żadnego z rodzicielskich gatunków obecnie zgodnie z zasadami botaniki zostanie uznany za nowy gatunek. Jest w trakcie opisywania. Również ma gruczoły na pędzie, choć nieco mniej zagęszczone, gdyż T. racemosa ma całkowicie gołe pędy. D. rotundifolia w swojej najcudowniejszej formie i barwach. P. corsica f. pallida - trochę usmażony na słoneczku, zdecydowanie wolałby wschodni, bądź zachodni stok, ale nie są dostępne, więc będę musiał pokombinować nad rozsadzeniem go. Mój ulubiony zakątek torfowiska, który stworzył się sam. Nie posadziłem tam żadnej D. filiformis ani D. rotundifolia. zasiały się tam same i kochają to miejsce, a ja razem z nimi. Sporo dalej w czasie, bo aż do 08.czerwca. Niestety, ale torfowisko to nie szklarnia, więc jak ziemia na dobre się zacznie rozdgrzewać, tak też i torfowisko wyraźnie nabiera tempa. Darlingtonia californica - męczę ją i męczę, ale wydaje mi się, że ma zwyczajnie za mokro i za ubogo. Musze spróbować posadzić ją jednak w mieszance torfowej, nieco wyżej, ale musi być chroniona torfowcami przed mrozami, gdyż przynajmniej ten klon nie przeżywa mrozów bez osłony. Może kiedyś znajdę taki, co będzie śmiał się z mrozów i przeżywał je, jak kapturnice. Tego bym bardzo chciał. L: S. purpurea ssp. purpurea New England Bod, Vermont, P: S. purpurea ssp. venosa var. burkei. D. arcturi utrzymuje się tylko w najmokrzejszym miejscu. Ten gatunek nie lubi się przegrzewać. Choć radzi sobie świetnie w słońcu, to potrzebuje stale mokrych warunków dla siebie, tutaj niestety tego jej brakuje, dlatego jest mała. P. vulgaris var. alba ze Słowacji radzi sobie doskonale na torfowisku bezwapiennym. Nawet u mojego kolegi sieje się doskonale. Jednak lubi mokro i nie koniecznie pełne smażące słońce. S. purpurea ssp. purpurea New England Bod, Vermont a przed nią żółto kwitnąca miecznica kalifornijska - Sisyrinchium californicum. Ten gatunek cudownie się czuje na torfowisku, kwitnie wiele miesięcy, a nawet potrafi się wysiać w mokrych zacienionych miejscach. Muchołówki już wyraźnie ruszyły. Dionaea muscipula Trichterfalle L: czerwona D. 'Soutnern Cross', P: moja własna D. anglica x filiformis. S. leucophylla Franklin Sellect S. 'Saurus' - ma piękny kwiatek. Jasne, to D. tracyi, obok hybryda D. filifomris x tracyi, a dalej czerwona to D. 'Creamsicle'. Skupisko P. grandiflora - okazało się, że uwielbia czysty torf, pod warunkiem, że nie ma za dużo słońca. Tutaj zasłonięty kalmią. D. x hybrida. D. tracyi oraz jej hybryda z D. filiformis obok. Cztery różne dzikie klony D. x hybrida, aczkolwiek tylko jeden wyraźnie odstaje od pozostałych i ma o wiele cieńsze liście. D. anglica - to gatunek zwykle bardzo mokro-lubny, ale ta samosiewka wyjątkowo ukochała sobie jedne z najmniej wilgotnych warunków. Ma się tam doskonale, jednak nie specjalnie widać kolejne siewki. Życzę jej powodzenia, gdyż jest ogromna i wyjątkowo zachowuje tę cechę przy małej wilgotności. Jeden z moich ulubionych kątów na to torfowisko. U. monanthos - biedaczek uchował się w najniższym i najwilgotniejszym miejscu. Ten gatunek zdecydowaniue woli bardzo mokro. Odsłoniłem mu trochę miejsca, więc może w przyszłym roku zakwitnie obficiej. Gdyby miał bardzo mokre warunki, to razem z D. arcturi czuliby się, ja w domu. U. dichotoma - ten to zdaje się powoli zarastać miejsce. Z roku na rok będzie go coraz więcej oraz jego kwiatków, które kwitną no... bardzo długo i ciągle puszcza nowe. S. lecuophylla Red (Wilkerson Red Rocket x Bright Red) - zapowiada się świetnie! S. leucophylla Franklin Sellect S. leucophylla 'Meeting Mira' L: S. 'Southern Cross', P: D. anglica x filiformis Dionaea muscipula 'Goliath' S. 'Black Sheer' D. muscipula 'Red Microdent' oraz 'Red Microteeth' są absolutnie identyczne i nie widzę między nimi żadnej różnicy. Nie wiem, kto wymyślił te dwie nazwy, ale to jeden klon, a przynajmniej nie idzie ich odróżnić, nawet gdy rosną obok siebie. S. flava 'Waccamaw' - zaiste jest śliczna, ale jest jedna, która, dla mnie jest jeszcze bardziej niezwykła i jest jej potomstwem. S. flava dwarf clone H - jest fantastyczna. Niestety drugi karzełek nie dał rady i zjadła go choroba zanim się przyjął. 😕 S. x areolata 'White Night' - ja uwielbia areolaty i ta jasna krzyżówka o białych kwiatkach zdecydowanie jest jedną z moich ulubionych. Tofoeldia occidentalis - zakwita od góry w dół. Jeżeli jakkolwiek zaburzy się roślinę w trakcie kwitnienia natychmiast abortuje kwiat, strasznie wrażliwa roślinka. O ile uprawa dorosłej nie nastręcza problemów siewki są nieco bardziej wymagające. Jeszcze ich nie rozszyfrowałem, ale torf z piaskiem, czysty torf, słońce czy półcień, wilgotno i mokro nie do końca się sprawdzają. Dlatego musi być jakiś składnik lub czynnik, który sprawią, że siewki się ruszą. Jak wszystko, da się ją rozszyfrować, rozmnażanie z podziału jest łatwe. Nie specjalnie dużo ofiar na pędzie na otwartym powietrzu, ale realnie niewiele owadów jest w stanie się do tego przykleić. S. leucophylla 'Helmut Delight' x 'Leah Wiklerson' - przyjemna, choć chyba potrzebuje cieplejszego miejsca, żeby lepiej wyglądać. Poczekamy, zobaczymy, zawsze można ją przemieścić. Za nią S. 'Adrian Slack' - nie jest najcudowniejsza na zewnątrz, bez pełnego słońca, dobrze nagrzewającego się miejsca i dobrej kępy o kilku stożkach. Roślina na stożek ma maksymalnie 2 dobre liście, więc nie jest to szaleństwo. S. leucophylla 'Meeting Mira' - drobna odmiana, ale ma niesamowite dzbanki. S. leucophylla Splinter Hill Bog S. leucophylla Washington clone #2 S. leucopohylla 'Wilkerson Red Rocket' S. x 'Dark Prince' S. flava var. rubricorpora (Burgundy x Ultimate) Liberty Co. - przepiękna! S. flava var. cuprea 'MBRS' U. dichotoma Moje ulubione światło z ulubionej perspektywy- torfowisko, a szczególnie rosiczki aż jaśnieją w tym słońcu. Stylifium armeria - to jest niesamowita ciekawostka, gdyż jest bardzo możliwe, że ten gatunek będzie w pełni mrozoodporny u nas, trzymajcie kciuki!! Występuje w Wiktorii w Australii oraz pod nazwą Stylidium dilatatum występuje w Tasmanii i nie każdy uznaje tę nazwę. Potencjalnie jest to w pełni mrozoodporny gatunek. Bardzo na to liczę, gdyż jest genialny. Jego liście są wybitnie sztywne i twarde, prawie, jak liście sagowca. Ta zimna pokaże. Zdecydowanie nie lubi za mokro, a raczej jedynie wilgotno, nawet ledwo wilgotno. Pierwotnie dałem mu prawie sam piasek za podłoże, ale spanikowałem i wymieniłem sporo na torf z piaskiem, nie wiem czy słusznie, się okaże. Nie lubi też zbyt ubogiego podłoża, jednak skoro D. regia rosła na torfowisku w okresie wegetacyjnym, tak też powinien i on mieć tyle składników ile potrzebuje, żeby rosnąć. D. filiformis f. rubriflora Ocean Co. New Jersey, dopiero przystosowuje się do mojego miejsca. Ledwo przeżyła swoją prawie trzytygodniową podróż w okresie lata, więc to jest super, że zakwitła w kolejnym roku. Jest to czysta D. filiformis, nie posiada żadnych korzeni D. floridiana. D. muscipula 'Goliath' - zdecydowanie jest muchołówką o największych pułapkach, jednak tworzy ich niewiele. Dokładnie tak samo, jak Cephalotus follicularis 'Howell's Giant'. Wypuści może 2-3 dzbanki i to koniec, ale są ogromne. Także gigantyzm ma to wspólne, że mało, ale duże. Mnie to pasuje, bo się miło wyróżnia. Zwykłe muchołówki w pełnym kwitnieniu. S. leucophylla red Franklin Sellected S. leucophylla 'Wilkerson Red Rocket' w końcu zaczyna przypominać siebie. D. muscipula 'Green Wizard' Czerwona: D. capillaris x intermedia, zielone to D. intermedia Anthocyjanin Free - trochę spalone słońcem, ona woli jednak lekkie zacienienie. D. x hybrida Ten sam kard, różny czas w południe i późniejsze popołudnie. S. x 'Dark Prince' - w szklarni jest prawie czarny, liczę, że za rok pokaże, co potrafi. Może go pogłodzę trochę, to jeszcze bardziej ściemnieje. Kilka bardziej artystycznych ujęć: Lubię ją... Jest ładna. S. x 'Black Widow' później robi się bardzo ciemna, wręcz czarna. Jednak rośnie dość wolno na zewnątrz. S. leucophylla Washington clone #2 S. leucophylla 'Meeting Mira' im ma więcej dzbanków, tym lepiej się prezentuje. Kępa będzie musiała wyglądać obłędnie. Oprócz muchołówek, przyjrzyjcie się na te liczne siewki storczyków - zapewne Calopogon tuberosus, ale liczę, że również Eleorchis japonica. Wybitnie upodobały sobie czysty torf i są ich dziesiątki, jeżeli nie setki. W tym roku wysiałem masę nasion bezpośrednio na podłoże, więc za jakieś 3 lata mogę być zmuszony usuwać storczyki, żeby nie zarosły wszystkiego. Jakaś D. spatulata, miała być tropikalna! Nie dawałem jej absolutnie żadnych szans na przeżycie. Wylądowała na torfowisku, bo była w bryłce U. uniflora, potem rozsypałem jej nasiona, no co miałem zrobić. Zdecydowanie przeżywa zimy do -15°C na gołym podłożu. I się nasiewa! D. spatulata Mt. Arthur - patrząc po jej wyglądzie, nieco z charakterystyki liścia przypomina D. uniflora czy D. intermedia, ma taki połysk na sobie. Powinna być całkowicie mrozoodporna. Jestem ciekaw, jak dalej będzie sobie radzić. Ta rosiczka to jest mała zagadka. Owszem, na tym torfowisku miałem D. floridiana, rosła u góry. Owszem, zakwitła i miała nasiona, ale większość wysiałem w dużo wyższym miejscu, pokiełkowały i porosły, ale zabrałem je na zimę, gdyż żadna z dorosłych nie przetrwała zimy. Kolega z USA mi mówił, że jemu się odnawia co roku z nasion, ale nie może dorosły osobnik od tak przetrwać zimy. Sądzę, że musiały mu się pokrzyżować z D. filiformis i uzyskać mrozoodporność. Otrzymałem od niego z bryłką ziemi siewki, które nie dość, że wyrosły same, to jeszcze są super czerwone i całkowicie mrozodporne. Jeszcze nie analizowałem szczegółowo kwiatów i liści, żeby stwierdzić, czym dokładnie jest ta konkretna rosiczka, ale zdecydowanie ma większe kwiaty od typowej D. filiformis. Czy to czysta D. floridiana czy jej mieszaniec z D. filiformis, ewidentnie woli wilgotne warunki i pięknie się odcina ze swoją czerwienią. Uwielbiam ją i życzę jej, żeby się rozsiała, co zapewne zrobi w nadchodzącym roku. D. capensis Matroosberg - ten lokant rośnie w miejscu, gdzie regularnie zakryty jest zimą śniegiem. Jednak pod śniegiem panują inne warunki, jak na mrozie bez śniegu. Mimo iż ten lokant całkowicie zamiera do małego turionu pokrytego łuskami, to nie przeżywa on zimy bez stałej okrywy śnieżnej. Jednak ten lokant o wiele, wiele szybciej startuje od innych D. capensis i bez żadnej trudności zawiązuje nasiona. Możliwe, że któreś z siewek staną się w pełni mrozoodporne, gdyż ten gatunek jest definitywnie na tej drodze. Jeszcze jeden lokant, bo D. capensis Beins Kloof też w zimnych warunkach tworzy turion. Jeszcze nie wysadziłem jej na torfowisko, ale musiałbym spróbować. Kwiatki D. tracyi prawdopodobnie Russel Road, ale nie jestem pewien. Tutaj widać to doskonale, jak wysoko sięgają ponad roślinność. Siewki storczyków, które rosły w oczach. Jeszcze jedno zdjęcie D. spatulata, która miała być tropikalna. Oraz jej samosiejki, zauważyłem je dopiero, gdy podrosły, bo tak to nie umiałbym ich odróżnić od innych siewek. Bardzo różne siewki D. filiformis, D. tracyi, zapewne i D. floridiana, czy D. x 'Creamsicle'. Co ciekawe, ponieważ jest krzyżówką czerwonej D. floridiana i pozbawionej antocyjanin D. tracyi, jej siewki w doniczce wyszły od całkowicie zielnej - jedna, poprzez bardzo liczne odcienie pomarańczowego do mocno czerwonych - pojedyncze. Także zróżnicowanie kolorystyczne jest genialne. Jeżeli na dodatek zaczną przeżywać zimy, to będą fantastyczne formy. Szczególnie taka mocno p[pomarańczowa forma byłaby cudownie prezentująca się w towarzystwie innych. Ta hybryda ma niezwykły wigor wzrostu i tworzy świetne kępy. Jedynie nie przepada za nadmierną wilgocią, więc miejsce podwyższone, dobrze przepuszczalne, jedynie wilgotne, to jest miejsce dla niej. Podobnie jak D. tracyi. Kwitnąca D. anglica x filiformis - niestety nasionek nie zawiązuje... 😕 Fajnie by było. A tutaj niespodzianka - P: D. x 'Southern Cross', Ś: D. anglica x filiformis, P: D. x hybrida. Jak przyjrzycie się na znamiona i słupki, to zauważycie, że się różnią. Jednak prezentowany klon D. x hybrida to nie ten powszechnie dostępny w uprawie, więc jego kwiatki mogą być jeszcze nieco inne. Masa nasion muchołówki... co roku muszę je zbierać, inaczej miałbym armagedon z siewkami. Obecnie rozsiewam je na trzecim torfowisku, tam sobie kiełkują i zapewne zarosną podłoże między kapturnicami za jakiś czas. Bo co mam robić z tymi nasionami? Jeżeli zetnę kwiaty, to rośliny tak się pokępię, że góry z nich urosną... Dalszy wzrost siewek storczyków. W tym tempie na 100% zakwitną w 3. roku. Kwiatek D. spatulata, co miała być jakaś z tropików. Myśląc nad tym, zaczynam się zastanawiać... ile jeszcze rosiczek okazałoby się mrozoodpornych? Czy D. hamiltonii byłaby mrozoodporna. D. venusta, albo D. aliciae, D. admirabilis, D. spackii. Część rosiczek południowo amerykańskich znosi do -5°C bez problemu. Może dawałyby radę odbić od korzenia? Może D. latifolia, bo coś nie wierzę w D. montana. Zdecydowanie na 100% D. uniflora jest mrozoodporna, bo tworzy całkowicie zamknięty turion. Tę będę chciał wysiać z nasion, jednak ona uwielbia mokre warunki, więc może nie być zadowolona, jak D. ascturi, która nie ma tak mokro, jakby tego chciała. Ze wszystkich rosiczek na świecie, to na D. regia mi zależy najbardziej. Ewidentnie dorosły osobnik, który już się dobrze rozrósł tworzy całkowicie zamknięty turion. Młode osobniki tego nie robią. Dlatego kiedyś, jak będę mógł zaryzykować dorosłego osobnika, to postanowię wsadzić go z doniczką w torfowisko i zobaczymy, co się stanie. S. x 'Snow Serpent' jedna z moich ukochanych kapturnic. Przyszedł bez korzenia. Wypuścił korzeń, potem przesadzanie latem prawie go zabiło... teraz odżył. Jeżeli przeżyje tę zimę, to będzie żył. Ja trzymam kciuki, bo jest uroczy. Wrzesień: Teraz pora na kilka roślin towarzyszacych: Wełnianka Scheuchzera - Eriophorum scheuchzerii, występuje bodajże w alpach i na Grenlandii... rozchodzi się więc wymaga odgroszenia. W natrurze ledwo odstaje od ziemi, więc w naszym klimacie jest dobre 4 x wyższa. Mimo zabezpieczewń wylazła przez torfowiec na drugą stronę, ale jest śliczna i super wczesna. Cassiope 'Edimburg' - woli tylko lekko wilgone miejsce i nie lubi przegrzewania się. Najlepiej, gdyby była zasłonięta od południowego słońca. Daje rade wyłącznie w najmniej wilgotnym miejscu. Calmia polifolia - nigdy nie zawodzi na wiosnę. Ostatnio odkryłem leniwą metodę jej rozmnażania. Jak utnę roczny, zdrewniały pęd i wsadzę go w torf na torfowisku to 95% się przyjmuje. Ciekawe, bo w doniczce nie chciała, więc zapewne chłod ma coś na rzeczy z sukcesem. Zdecydowanie tylko osłonięte od słońca sadzonki się udają. Będzie ich sporo w przyszłym roku, choć małe, powinny szybko urosnąć. Dactylorhiza fuchsii - zapewne, miała być D. laponica, ale zdecydowanie to nie ten gatunek. Miecznica kalifornijska - Sisyrinchium californicum Dactylorhiza 'Southern Poland' z Sadzawka.pl cokolwiek to jest, rośnie i jest przyjemne, jeszcze tylko mogłoby się nasiać. Możliwe, że to D. praetermissa, ale pewności nie mam, możliwe, że to jest również hybryda D. majalis i D. fuchsii Eleorchis japonica Wełnianeczka alpejska - Trichophorum alpinum w moim ulubionym miejscu, które powstało samo. W sumie to zdjęcie miało być gdzie indziej. Stylidioum armeria oraz z przodu D. floridiana? To są te siewki, czerwone, jak szaleństwo, ale bez kwiatków trudno określić czy to jest czysta D. floridiana i do tego mrozoodporna czy hybryda, jest świetna, niech się rozmnoży, o ile przetrwa tę zimę. X Elepogon czyli Eleorchis japonica x Calopogon tuberosus. Ja próbowałem stworzyć formę alba, niby skiełkowały, masa, jednak z jakiegoś powodu ani jeden nie przebił się przez barierę protokormu. O dziwo przypadkowa siewka w doniczce z afrykańskimi rowiczkami porósł absurdalnie wielki w jeden rok. Dlatego zebrałem trochę protokormów i we wczesnojesienne deszcze "wlałem" je do tejże doniczki. Bardzo chciałbym stworzyć taką formę alba, super prezentowałby się na torfowisku. Wolno rośnie, lubi piaszczyste stanowisko, tylko lekko wilgotne. Wolno się rozrasta, dlatego pokrzyżowałem też ponownie te dwa gatunki z nadzieją uzyskania setek siewek. Znowu, żaden nie przebił się przez faze protokormu. Dlatego od teraz będe tworzył doniczki z trawiastymi roślinami z gąszczem D. capensis i tam będę siał nasiona. Jednak zanim dowiem się czy uzyskałem sukces minie minimum 3 lata, bo muszę zobaczyć kwiatek. Miecznica wąskolistna - Sisyrinchium angustifolium - nie jest już tak dorodnie rosnąca i obficie kwitnąca jak jej żółta koleżanka. Kwitnie jeden raz i więcej nie. Nie jest szaleństwem, a jedynie miłym, delikatnym urozmaiceniem. Lycopodiella caroliniana - cudowny widłaczek z USA. Dobrze się rozrasta, gdy już się przyjmie. Woli jednak miejsca bardziej osłonięte od pełnego słońca. Myślę, że za jakiś czas zajmie spory kawałek przestrzeni między kapturnicami w tym rejonie. Lycopodiella alopecuroides - nie jest to prostry gatunek, bardzo wolno rosnący. Nie wolno mu rpzeszkadzać we wzroście, a jego kłozy zarodnionośne stanowią bardzo ważne źródło energii, o czym nie wiedziałem i gdy je usunąłem, realnie zahamowałem dalszy wzrost rośliny. Mam nadzieję, że przeżyje i się rozmnoży, bo jest genialny. Lycopodiella appressa - nabliższy z wyglądu podobny do naszego rodzimego Lycopodiella inundata. Wyraźnie ma dużo dłuższe i węższe kłosy zarodnionośne, woli wilgotne, lecz również półcieniste warunki i z tym mogę mieć oroblem, bo tylko na granicy z torfowcem znajduje dla siebie właściwe warunki. Mam nadzieję stworzyć dla niego jakieś miejsce na trzecim torfowisku, żeby mógł się rozrastać, gdyż bardzo chciałbym go i inne widłaczki z USA namnożyć. Jak los da, zarodniki porwie wiatr i może znajdą gdzieś sobie dobre miejsce w Polsce. Rosną w identycznej strefie klimatycznej, co nasza, więc mógłby rosnąć u nas razem z L. inundata, z którym często rośnie w naturze w USA. Jaskier płomiennik - Ranunculuc flammula - pożyczony z mokrego piachowiska z rosiczkami, takie miłe kolorystyczne przełamanie. Jak się zrobi zbyt ekspansywny, to wyleci na kompostownik. Marshallia pulchra ledwo przężyła podróż, ale jest, oby się rozrosła, bo chciałbym ją rozmnożyć. Harperocallis flava - ma dwa stanowiska na planecie i chyba wiem dlaczego. Ta roślina ma tak twarde torebki nasienne, że ja nie wiem, jak nasiona się z nich wydostają, serio. Rozłupanie ich wymagało ogromu siły. Posiane w warunkach kontrolowanych, może skiełkuje, zobaczymy. Jest bardzo prymitywnym krewnym kosatki. Więcej przedstawicieli tego rodzaju jest na Tepui w Venezueli i w Brazylii. To bardzo prymitywna roślina i niezwykle fascynująca. Szczęśliwie jest w pełni mrozoodporny, zawiązał nasiona z samozapylenia, w sumie nie wiem, jak, ale cieszę się z tego powodu. Zamiast ograniczać dostęp do tego gatunku, powinno się go rozpowszechniać, szczególnie w uprawie, która jest banalna. Torfowisko czy doniczka, porośnie bez problemu. Rośnie bardzo powoli, ale stabilnie. Nasza zwykła borówka brusznica - Vaccinium vitis-idaea, na torfowisku jest przecudownym dodatniem, ale najlepiej, zeby była osłonięta od południowego słońca. Jak się zadomowi kwitnie i owoduje przepięknie. Podjadam, bo co mam zrobić, ale dopóki owoce się trzymają zostawiam je dla ozdoby. Habenaria repens - to jest niezwykle ciekawy storczyk, który może niestety okazać się niemrozoodporny... Naturalnie rośnie wręcz w wodzie i wtedy nie jest narażony na mrozy. Zwykłe przymrozki zabortowały jego nadziemną część, choć z relacji kolegi z Wisconsin kłącze przeżywa, ale niestety nie wiadomo do jak mrożnych temperatur. Potrafi się nasiać i to z siekami wiążę większą nadzieję, gdyż zawiązał nasiona. Mam nadzieję, że się rozmnoży, a nie padnie. W doniczce mi się nie udał, zapewne wymagał jakiegoś ekosystemu, którego wówczas nie miałem. Jeżeli nie uda się na torfowisku, to postaram się go uchować w doniczce, aczkolwiek zimowanie może być trudne. Platanthera ciliaris to ciagle jest wyzwanie. Zdecydowanie woli czysty torf lub puszystą gbąbkę z torfowców, wilgotne miejsce, chłodne. Najlepiej, żeby liście były osłonięte od słońca. Nie jest prosty i choć zbliżyłem się do jego zrozumienia, to jestem daleki od jego rozmnożenia. 😕 Zwykły ogrodowy Coreopsis rosea. Choć w naturze raczej rośnie na wilgotnych, żyznych łąkach, to na torfowisku jest nieco bardziej w swojej formie głodowej, jednak te urocze kwiatki nie musza być większe. Można go przesadzać w trakcie kwitnienia i generalnie się przyjmuje. Nie wiem czy się nasiewa, mam nadzieję, że tak, i że zostanie tak mały i uroczy, jak dotychczas. Polygala cruciata - w naturze rosną na mokrych wyspach na torfowiskach, poźród płynącej wody, osiaga duże rozmiary. Piszą, że jest nednoroczna, nie wiem, czy zdążyła zawiązać u mnie nasiona. Zakwitły mi dwa osobniki. Niezwykle spóżniona jest na moich torfowiskach i w naszym klimacie. Zapewne też miała za mało wilgotno... Jest śliczna, bardzo chciałbym, żeby się dobrze przyjęła, ale no cóż, możliwe, że u nas ciepło przychodzi za późno. Polygala lutea - urocza, wręcz kochana, ale często kwitnie za późno. Jest potencjalnie dwuletnia, ale rzadko kiedy przeżywa naszą zimę. Podejrzewam, ze gdy sama się wysieje, wówczas szybciej kiełkuje. Lubi umiarkowanie wilgotne warunki, mnóstwo słońca i ciepła, zapewne nieco żyźniejsze warunki. Mam nadzieję, że przystosuje się do moich warunków, zacznie nasiewać i ustabilizuje. Wówczas byłaby cudownym wzbogaceniem torfowiska. Tymczasem jest wyzwaniem. Spiranthes ochroleuca (sierpień/wrzesień) - jej liczebność mi powoli spada, gdyż woli mokre warunki, a to torfowisko jest jedynie wilgotne. Kwitnienie ją osłabia i mimo masy nasion nie spotykam jej siewek. Może zaczną pojawiać się jakieś z czasem, bardziej przystosowane do mniej wilgotnych warunków. Inaczej jest ze Spiranthes bightensis, która kwitnie w październiku na listopad i ze względu na najczęstszy brak zapylaczy upładnia się sama poprzez podział zarodka i tak oto tworzy nasiona bez zapylenia. Mózg mi eksplodował, gdy to czytałem. Nie spotkałem super nowych, ciekawy zwierząd, zwykle te same pająki tygrzyki i lejkowce. Ale tego poniżej nie zidentyfikuję. Ktoś chętny? Pszczółka raczy się kwiatkiem muchołówki. Wyjątkowo je lubią i oblatują każdy kwiatek. Apartamentowiec Lejkowiec labiryntowy -Agelena labyrinthica - z wiecznie pełną lodówką A tutaj pszczółka samotnica, taka wesja mini, która zapyla mi Stylidium debile oraz niezwykle ciekawym było oglądanie, jak zapyla U. dichotoma! Niestety, dopóki nie posadzę innego osobnika, z samozapylenia nie ma ani jednego nasiona, choć torebki puchną. Więc wygląda na to, że musi mieć inne geny do nasion, bo cała reszta powinna mu odpowiadać. Pająk kwietnik - Misumena vatia Nieco podobny do kwietnika, ale nie kwietnik. Ogólnie pająki na torfowisku to mają się, jak pączki w maśle. To dziwadło mnie zaskoczyło... trzeba przyznać, że kamuflaż ma fenomelnalny - wygląda jak truchło własnych ofiar. A tutaj to ja nie wiem, co miało miejsce. Znalazłem na torfowisku, leżące na torfowcach. Nie wiem czy on się zatruł tą swoją ofiarą, bo nie jest to normalny widok. Ewidentnie wgryzł się w tę ćmę, a potem dostał zawału i umarł? Czasem jestem też dobry i wyciągnę coś z dzbanków. Najczęściej, niestety są to pszczoły w S. leucophylla, tylko one je łapią. Czasem jakąś osę klecankę, jakiegoś chrząszcza czy biedronkę, albo bzyga. Nie wszystkie pszczoły to pracusie i pożyteczne istotki dla kwiatów. Tutaj wredna bestia jest leniwa i nie chce jej się sięgac jęzorem od otworu w koronie kwiatowej, tylko wygryza otwór i sięga sobie pomijając słupek i pręciki Niestety potem o trzmiele korzystają z tych ułatwień, ale one rpzynajmniej z zasady zapylają wrzośćcem ale pszczoły to wredne dranie w tym przypadku. Żaba zapewne trawna, w upalne dni potrafiło się ich chować nawet kilka. Bardzo płochliwe, natychmiast uciekały na przeciwną stronę torfowiska, gdy tylko do nich podszedłem. Naganiałem się za nimi dla tego jewdnego zdjęcia i miałem ich dość. Czasem siedziały w dbankach S. purpurea, ale natychmiast z nich uciekały, gdy tylko się zbliżałem. Zapewne to one zjadły mi pajątki lejkowce, po potem tylko zostały opustoszałe hałupy, bez tłustych pająków na ich dnie. Jeżeli mam być szczery, to z kręgowców wolę, nie mieć innych gości, żadnych ptaków, listów czy kun... Mam nadzieję, że spodobała się Wam relacja i miło spędziliście z nią czas. Mam nadzieję jutro dodać relację z pozostałych trzech torfowisk, też obfitą w zdjęcia. Nie wiem, czy będę robił tak obfite relacje w kolejnych latach, i czy nie ograniczę się do pojedynczych nowości i ciekawostek. Chyba, że się Wam to spodoba.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.