Korzystając z ostatnich dni lata, wybraliśmy się z Hubu i jego dziewczyną w Bory Tucholskie. Są tam piękne, bogate lasy, a w nich liczne śródleśne jeziorka otoczone torfowiskami. Trudno do nich dotrzeć i pewnie dlatego zachowały się w stanie, jaki możecie oglądać poniżej, a zdaje się, że jest co podziwiać bo nie jestem pewien czy jedno z tych torfowisk nie jest jedynym w kraju na którym można znaleźć wszystkie cztery gatunki polskich rosiczek.
Idąc przez las, natknęliśmy się na dinozaury.
Jeden z gadów postanowił zaatakować Huberta. Nie obyło się bez walki.
Na pierwszym z jeziorek dryfują pływające wysypy – fragmenty pła, na których wyrastają sosny. Mieliśmy niestety pecha – wyspa przybiła do brzegu. Pło jest cienkie, więc drzewo ma korzenie w wodzie. Nie uda mu się oczywiście osiągnąć pełnych rozmiarów. Ciekawostka – dozwolone jest usuwanie siewek sosny z torfowiska, mimo, że to rezerwat (tzn. nie wiem czy każdy może, ale nadleśnictwo to robi). Powód? Sosny zarastają torfowiec, zabierają niskiej roślinności bagiennej światło, a niepilnowane z czasem zmieniają torfowiska w lasy.
Ważki na torfowisku czują się chyba w miarę bezpiecznie. W lesie zdarza się, że padają ofiarami pająków.
Dobrze znana Drosera rotundifolia.
Całkowicie wybarwiona Drosera intermedia.
Moim zdaniem najpiękniejsza – Drosera longifolia.
Drosera x obovata. Rosiczka ta wytwarza wprawdzie kwiaty, ale są one pozbawione nasion – niepłodne. Mamy już koniec sierpnia i pozostałe trzy gatunki nie prezentują się tak ładnie jak w połowie lipca, ponieważ dużo energii musiały wpakować w produkcję nasion, przez co spowolniły wzrost. X obovata jednak wygląda świetnie. Wydaje mi się, że jest tak dlatego, iż w odróżnieniu od swoich krewniaczek nie musi męczyć się nasionami.