
Krzysiek
Forumowicz-
Liczba zawartości
26 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Metody kontaktu z użytkownikiem
-
Website URL
http://
Informacje w profilu
-
Miejscowość
Wrocław
Previous Fields
-
Województwo
dolnośląskie
Ostatnie wizyty
813 wyświetleń profilu
Krzysiek's Achievements
0
Reputacja
-
Sposób z lodówką średnio się sprawdzał, bo zanim muszki przeniosłem na rośliny to się ożywiały i uciekały, a w zamrażarce łatwo było przemrozić. Kiedyś zrobiłem sobie dla ułatwienia taką podręczną chłodziarkę z plastykowego kubka z zamrożoną wodą. Wewnątrz lodu był zanurzony mniejszy pojemnik do wkładania fiolki z muszkami. Na czas karmienia wystarczy wyjąć z zamrażarki i wsadzić do środka fiolkę z muszkami. Po chwili wpadają w hibernację i można nimi posypać liście pułapkowe. Wkrótce wracają do pełnej żywotności, więc sposób nadaje się do karmienia muchołówek, można do dużych pułapek wsypać od razu więcej muszek zanim się zatrzasną. Sposób świetnie się nadaje do zwykłych skrzydlatych muszek, nie uciekną jeśli będziemy mieli chłodziarkę pod ręką.
-
Ale wtedy woda nie będzie się po prostu wylewać z butelki, tak samo jakby odkręcić butelkę od góry? Wydaje mi się, że to będzie działało identycznie jak przy jednym wężyku lub po prostu butelce z dziurą, ona też zasysa sobie powietrze jak poziom wody w podstawce odsłoni otwór. A chodzi mi o to, aby muchołówki nie stały stale w wodzie, tylko żeby woda w podstawce uzupełniała się dopiero po jej wykorzystaniu.
-
A w butelce wężyki też mają być na różnej wysokości, czy chodzi tylko o te w podstawce?
-
Czym różni się sposób metody automatycznego nawadniania butelką z dwoma wężykami różnej długości od butelki z dziurą tzw. "poidełko"? W "poidełku" poziom wody zawsze jest stały, czy dobrze rozumiem, że w wersji z wężykami poziom wody będzie uzupełniany do określonego poziomu dopiero gdy poziom wody obniży się poniżej określonego poziomu?
-
Miałem czasem torfy ze sklepów ogrodniczych czy supermarketów, które musiałem zalewać wodą i przez dłuższy czas dokładnie mieszać, żeby w ogóle zaczęły się dawać zwilżać, bo zachowywały się jak piasek higrofobowy. A ten torf Athena jest taki, że mogę od razu w nim sadzić rośliny i po wstawieniu doniczki do podstawki z wodą cały się ładnie nawilży. W innych torfach denerwowały mnie też takie zbite, twarde, nieroskruszalne kulki - torf był jakby taką mieszaniną kuleczek. Fajnie by było, gdyby worki torfu miały jakieś przeźroczyste okienko, żeby przed zakupem można było w miarę ocenić jakość torfu. Jeszcze mam pytanie - czy ktoś kupował torfy 80l Berta i Nowy Chwalim (tylko tyle widziałem na paczce, bo leżały na stercie. W sklepie ogrodniczym w pobliżu działki są takie torfy kwaśne i nie miałbym problemu z przywiezieniem takiej paczki na działkę taczkami, a z Obi nie mam możliwości transportu.
-
Kupiłem 20l torfu Athena, czy jest to dobry torf? Na moje oko ma dobrą strukturę, jest pulchny i łatwo chłonie wodę, ale nie mam porównania.
-
Czy ktoś kupuje może torf w Carrefourze? Raz kupiłem tam torf i na moje oko był dobry - pulchny, pachnący, dobrze chłonął wodę, w przeciwieństwie do innego kupionego w centrum ogrodniczym. Tylko że w doniczce pojawiły mi się wątrobowce, co podobno nie świadczy dobrze o torfie. Czasem też trochę pleśnieje, ale pomagało spryskanie wodą destylowaną podłoża. Teraz torf skończył mi się i nie wiem czy też kupić w Carrefourze (teraz był torf innego producenta) czy szukać innego. Jaki producent teraz jest na topie? Interesują mnie opakowania max 20l..
-
A nie powinno się raczej przefiltrować tej wody przez warstwę węgla? Bo samo zmieszanie chyba nic nie da. Zresztą węgiel i tak nie pozbawi wody twardości. Można by do tego dodać wkłady jonowymienne, tylko czy oczyszczą one wodę ze wszystkich związków - w mojej wodzie chyba jest też dużo związków żelaza, bo wykwity soli na torfie przy podlewaniu przegotowaną wodą robiły się też brązowe i rdzawe.
-
Chciałbym zorientować się, jakie są aktualnie najtańsze i sprawdzone możliwości pozyskania dobrej wody demineralizowanej własnej produkcji. Wiem, że najlepszym rozwiązaniem byłby filtr odwróconej osmozy, ale najtańsze filtry to i tak koszt ok. 100 zł. + koszty wymiany filtrów. Zużywam tygodniowo ok. 10 litrów wody, jak rzadziej podlewam to może mniej. Teoretycznie mam jeszcze dostęp do wody destylowanej na uczelni, ale nie chcę go nadużywać. Kiedyś kupowałem dość tanio wodę demineralizowaną na litry w punkcie na terenie elektrociepłowni wrocławskiej, ale bez samochodu którym wziąłbym większy zapas to się nie opłaca za bardzo. Nie mam też w bloku jak zbierać deszczówki, bo nawet nie mam balkonu, zresztą wątpię w czystość takiej wody we Wrocławiu. Poza tym i tak deszcz jest za rzadko i zbyt mały. Myślałem o jakichś filtrach jonowymiennych, więc jeśli zna ktoś jakieś dobre, tanie i sprawdzone produkty, które starczą na długo i dobrze oczyszczają wodę to prosiłbym o rady czego szukać.
-
Czyli moje przypuszczenie okazało się słuszne. W takim razie też obetnę, przynajmniej jest jeszcze szansa, że z kawałka pędu uda mi się wyhodować nową roślinkę.
-
Tak z kilka dni temu. Wyglądają dość dobrze - wszystkie już następnego dnia miały drobne kropelki, nic nie obumiera i powoli rozwijają się kolejne liście, chociaż jeszcze trochę wolno. Na razie nie wystawiałem ich jeszcze na pełne słońce, bo mogłyby mieć za sucho. Trochę za późno przesadziłem, bo nie miałem jak kupić torfu, a dość ładnie rosły.
-
Ja przesadziłem swoje rosiczki gdy zaczęły wyrastać pędy kwiatowe, bo już było kiepsko z torfem. Czy teraz należałoby je odciąć, czy roślinka da radę?
-
Witam. Mam kilka rosiczek capensis i spatulata w jednej doniczce, które wymagają już przesadzania, ale generalnie jeszcze dość dobrze się trzymały jak na kiepski jużtorf (były nawet w swoim szczycie rozwoju) i dwie spatulaty zaczęły kwitnąć. Ale pewnego razu coś im zaszkodziło (mógł to być nawet nieświeży wywar z czosnku po oprysku przeciw pleśni lub jakaś zmiana wilgotności) i wszystkie zaczęły w dość szybkim tempie marnieć (czernieć), w dodatku usechł także mech. Kwitnąca rosiczka przerwała kwitnienie i kilka pąków nie rozwinęło się w ogóle. Po kilku dniach rosiczki zaczęły powoli się odradzać, zaczął też odrastać mech. Dość szybko wypuściły nowe liście. I niedawno zauważyłem, że większość z nich zaczyna wypuszczać pędy kwiatowe. Czy jest to objaw ich dobrego stanu, czy raczej reakcja na trudne warunki i próba wydania nasion za wszelką cenę w obliczu zagrożenia? Pozwolić im kwitnąć, czy raczej obciąć i dać im trochę odetchnąć? Podobny kryzys i ponowne odrodzenie się już kiedyś u nich wystąpiło. Zawsze zaczyna się od czernienia - najpierw końcówek czułków na nieco starszych liściach i zawiązujących się młodych liściach, a potem przechodzi na cale liście. Po usunięciu części liści stan się poprawia.
-
Trochę czasu minęło od tego czasu, ale udało mi się niedawno w prosty sposób pozbyć większości tych szkodników, więc napiszę o tym tutaj, może komuś się ta informacja przyda. Wolałem nie używać chemikaliów, więc próbowałem rożnych metod naturalnych. Roztoczy przybywało i zacząłem się niepokoić. Znalazłem nawet sposób spryskiwania roślin roztworem płynu do mycia naczyń, ale nic to nie dawało, a mogło też zaszkodzić roślinom. W dodatku zrobiłem eksperyment i wybierane ręcznie roztocza topiłem w roztworze płynu do mycia naczyń. Niestety całkiem nieźle sobie radziły, nawet następnego dnia jeszcze się ruszały, niemalże spacerując po dnie (sic!). Potem próbowałem nawet przepłukiwać powierzchnię torfu wodą, ale i tak po chwili wyłaziły z jakichś dziur. Ale gdzieś przeczytałem, że roztocza nie lubią dużej wilgotności powietrza. Zacząłem więc dodatkowo spryskiwać torf wodą, osłaniać doniczkę folią, ale też nie dawało to rezultatów. Ale w końcu postanowiłem działać radykalnie. Doniczkę trzymam w wysokiej podstawce po paczkowanych pierogach czy mięsie i zakryłem ją dość szczelnie od góry drugą. Dodatkowo codziennie rozpylałem do środka wodę, by zwiększyć wilgotność. Oczywiście czasem otwieram wieczko by trochę przewietrzyć rośliny. I to zadziałało - już następnego dnia w podstawce taplało się sporo szkodników, jakby uciekały w popłochu z doniczki Po paru tygodniach muszę naprawdę dobrze się przyglądać z lupą, by wypatrzyć w torfie roztocza. W dodatku na tym zabiegu skorzystały też rosiczki - kropelki mają większe i zaczęły nawet szybciej rosnąć. Zakrycie utrudnia też dostęp do doniczki ziemiórkom, a i te są szybko wyłapywane przez rosiczki. Jest jeszcze jedna zaleta tego rozwiązania - raz wlana woda do podstawki starcza na długo. Tak więc jeśli ktoś też ma taki sam problem z plagą roztoczy, to może warto bardziej zwiększyć wilgotność powietrza szczelniej osłaniając doniczkę. Trzeba tylko uważać ze słońcem, bo może się zrobić sauna w środku
-
Też myślałem o przędziorkach, bo pojawiły się jakieś pajęczynki. Na dodatek część kiełków zmarniała, zrobiły się całe czerwone, więc to by chyba pasowało. Ponieważ pojawiły się ziemiórki i wykwity soli na torfie (podlewałem przegotowaną wodą), to przesadziłem wszystko i teraz kilka rośnie jak na drożdżach (najlepiej rosną te całe zielone), a reszta tak sobie wegetuje ledwo widoczna. Ale znowu jest pełno ziemiórek, więc może zastosować coś, co i na ziemiórki podziałałoby?