
Ptaszarnia
Forumowicz-
Liczba zawartości
53 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Gallery
Zawartość dodana przez Ptaszarnia
-
Nie przesadzajcie W hydrożelu, który jest tak drobny, jak mąka można hodować z powodzeniem rosice. Część nasion D. dielsiana wysiałem na hydrożel przesycony wodą z hoaglandem nr 2 (1:100) o pH 5,5. Wykiełkowały i od kilku dobrych tygodni mają się bardzo dobrze. Nie widać, by czuły się niestabilne W załączniku jedna z dielsian na hydrożelu
-
Może masz w torfie jakąś bakterię beztlenową, która zżera korzenie? Podłoże po wyjęciu z doniczki ma wtedy zapach zepsutych jaj i amoniaku. Miałem taki problem i przesadzenie roślin do nowego torfu, po dokładnym umyciu korzeni, pomogło.
-
Precyzyjna miarka do 0,1mL to na przykład strzykawka z apteki, którą kupisz za kilka groszy. Zostawiłbym przynajmniej jedną kontrolę
-
Jeśli te 500mL ma wystarczyć na 100000mL (100L) to używasz 1mL na 200mL wody. Jeśli rozcieńczyć: 10x to: 1mL na 2000mL (2L) 100x to: 1mL na 20000mL (20L) Ja na Twoim miejscu przygotowałbym 1mL w 20mL wody i trzymał go w lodówce jako stock (10x stężony). Nie jestem pewien, czy po rozcieńczeniu nie okaże się, że roztwór zarośnie grzybem, dlatego właśnie trzymałbym go w niższych temperaturach. W razie potrzeby pobrałbym 0,1mL stężonego roztworu i rozcieńczyłbym go 100mL wody destylowanej (100x rozcieńczony, dla dorosłych roślin). Dla siewek spróbowałbym 1000x (0,1mL na 1000mL (1L)) Rozprowadzanie za pomocą oprysku. Na stronie ICPS jest podany roztwór o proporcji NPK: 17-7-12 i 14-14-14. U Ciebie proporcja będzie nieco inna. Zobaczymy, co z tego wyjdzie. Ja używam stosunku 14:14:14 z dobrym skutkiem
-
Poniżej znajdują się trzy artykuły nt. nawożenia roślin owadożernych. Skład większości nawozów do storczyków pokrywa się ze składem pożywki Hoaglanda 2 http://www.carnivorousplants.org/cpn/artic...v26n2p64_66.pdf http://www.carnivorousplants.org/cpn/artic...CPNv15n2p53.pdf http://www.carnivorousplants.org/howto/Fee...rtilization.php
-
Jakiś czas temu, przygotowując pracę licencjacką nt. roślin owadożernych trafiłem na artykuł z International Carnivorous Plant Society, w którym napisane było, że rośliny owadożerne można nawozić pożywką Hoaglanda nr 2 100x rozcieńczoną (pH ustawione do wartości 5,55) Rośliny owadożerne nawożę zgodnie z protokołem raz na 6 tygodni. To już czwarte nawożenie i okazuje się, że wszystkie rośliny, począwszy od pływaczy, na cephalotusie i dzbankach skończywszy zdecydowanie przyspieszyły swój wzrost. Pojawiło się znacznie więcej większych liści, pływacz rozrasta się, jak chwast w bardzo krótkim czasie. Rośliny co prawda, nie wybarwiają się tak, jak powinny, co wynika z tego, że nie muszą już być atrakcyjne dla owadów, bo już mają wystarczającą ilość N. Nie wiem, jak z siewkami, ale dorosłe rośliny można wg mnie nawozić bardzo niskimi dawkami nawozu. Może w przypadku siewek trzeba by było rozcieńczyć nawóz 1000x?
-
Nie sądzę, by był to dobry pomysł. Wziąłeś pod uwagę zapylenie powietrza? Mimo tego, że mieszkasz na ostatnim piętrze to wszędzie jest pełno metali ciężkich i sadzy, które z każdym zbiorem wody trafiają do CP, co z kolei powoduje, że powoli, małymi, bardzo małymi dawkami je podtruwasz zaburzając szlaki metaboliczne. Deszczówkę zbiera się bezpośrednio i pierwszą turę po około pięciu minutach opadów usuwa się ze względu na zanieczyszczenia właśnie. Sam mówisz, że nawet z mżawki pozyskujesz wodę. Poza tym przy braku opadów na Twoim "urządzeniu" osiadają różne cząsteczki, które gdy przemywane są deszczem wypłukują się do Twojego zbiornika. Rozumiem oszczędność, ale bez przesady. Dopóki nie zużywasz 10 litrów dziennie to wydatek 7zł za 5 litrowy baniak nie jest wielkim kosztem, a masz pewność, że jest to dla nich najlepsza z dostępnych opcji.
-
D. aliciae, D. binata "small" D. capensis "Albino", D. capensis "Bainess Kloof", D. capensis "Broad Leaf" D. capensis "Typical” D. filiformis D. hamiltonii, D. natalensis, D. nidiformis, D. peltata, D. pulchella x nitidula, D. rotundifolia, D. sp „South Africa” D. spatulata, D. tokaiensis [D. rotundifolia X spatulata] D. cayenensis D. cuneifolia D. dielsiana D. lovelae D. roseane D. palacea D. gigantea Dionaea muscipula Nepenthes "Hookeriana" [N. ampullaria X rafflesiana] Pinguicula esseriana Sarracenia "Farnhamii" [s. leucophylla X rubra] Utricularia vulgaris NOWE POZYCJE
-
Ja na północnym na parapecie i nie mniej niż półtora metra od okna trzymam P. esseriana. Parapetowy zaczął wchodzić w stan spoczynku, a maluchy z dala od okna twardo trzymają rozetę letnią. Chociaż takie warunki to raczej części gatunków storczyków by odpowiadały
-
Zajęcia terenowe z roślinności regionalnej jednak się przydały Liście są pokryte włoskami, łodyga jest naga i tylko w przejściu nasady liścia z pędem zdarzają się włoski. Nektar jest wydzielany przez kwiaty, ale zarówno łodyga i liście wydzielają jakąś substancję odpowiedzialną za taką niby kleistość jeśli o to chodzi. O kłączu nic nie mogę powiedzieć, bo nie wyrywaliśmy jej. Czy śmierdzi to ciężko określić. Zapach nie jest może ekstra przyjemny, ale nie jest znowu tak, że nie da się jej nie wyczuć w terenie. Widziałem bardziej śmierdzące rzeczy np. B-merkaptoetanol, z którym siedzę bez przerwy Jeśli szukasz tej rośliny to na wyspie Sobieszewskiej przy Martwej Wiśle znajdziesz kilka kwitnących okazów latem.
-
Jak to nie porównywać? Oczywiście, że nie jest to ta sama moc, intensywność i jasność, ale jest to jakiś substytut, dlatego właśnie sądzę, że można porównywać działanie słońca i lamp w procesach adaptacyjnych do zmienionych warunków. Stres u roślin wywołany nadmiernym oświetleniem naturalnym i sztucznym ma ten sam mechanizm molekularny, a więc i fizjologiczny. Poza tym jeśli byłoby tak, jak mówisz to wyników badań laboratoryjnych nie można by było ekstrapolować na warunki dzikie.
-
Nie wierzysz w zdolności przystosowawcze roślin? Moja kapturnica musiała się przyzwyczajać do suchego i gorącego powietrza bezpośrednio pod lampami. Pierwsze liście powysychały na końcach, nowe, które zawiązała również były poparzone, a teraz, po 9 uszkodzonych kapturach normalnie wystrzeliła, liście wyższe od pozostałych o 14 cm, silnie wybarwione i zero poparzeń. Przyzwyczajenie się do nowych warunków trwało od 21 lipca do końca sierpnia, bo wtedy zaczęła tworzyć zdrowe pułapki. Naprawdę rośliny są bardzo plastyczne i potrafią przystosować się do "wszystkiego"
-
Smarujecie maścią na oparzenia i okładacie lodem. Nic się nie robi. Jeśli usuniesz szkodliwy czynnik roślina zacznie wytwarzać nowe liście, jeśli zostawisz ją tam, gdzie była też będzie wytwarzała nowe zdrowe liście, gdy już się przyzwyczai, co czasem trochę zajmuje. Mech może rosnąć w półcieniu.
-
Zamykanie pułapek jest automatyzmem i zależy do przepływu jonów. To normalne, że się zamyka mimo braku macierzystej rośliny. Taką samą sytuację obserwuje się w nerwach, mięśniach, gruczołach po podrażnieniu prądem/roztworami jonów w stanie izolowanym z organizmu. Nic nadzwyczajnego
-
Krzyżówka już istnieje. Nikt nie powie Ci, co lepiej wybrać, bo nie wiemy, jaki efekt chcesz osiągnąć. Równie dobrze możesz zapylać co drugi kwiat "white" I zobaczyć czym one się różnią po skiełkowaniu i osiągnięciu dojrzałości, ale nie oczekiwałbym wielkich różnic, bo pewnie będą dotyczyły tylko wybarwienia korony, chociaż jest cała masa innych genów, więc... Temat torfu był już wielokrotnie poruszany. Wystarczy poszukać Co do torfu to jeśli nie ma wiele syfu - patyków, włókien, kamyków i kolor nie jest zbyt jasny to wydaje się, że jest w porządku. jeśli miałbyś problemy z wyborem marki to na drugim forum masz ranking http://www.owadozery.pl/forum/torf-firmy-o...rane-t3849.html
-
Z klejstogamicznymi problem polega na tym, że wykształcenie płatków korony jest zazwyczaj równoznaczne z zapyleniem kwiatu. Jeśli wypreparuje się pręciki przed rozwinięciem okwiatu nie ma pewności, że pyłek jest już właściwie uformowany. Kolejnym problemem jest samo zapylenie pyłkiem roślin klejstogamicznych. Zakładając, że wszystko zrobiliśmy w idealnym porządku i pyłek jest zdolny do zapylenia to poważnym utrudnieniem jest takie wypreparowanie słupka, by pozostał on nie zapylony. Teoretycznie jest to wykonalne, w praktyce amatora graniczy z cudem, bo najpewniej nie uda Ci się zapylić roślin pyłkiem uzyskanym w ten sposób. Przy wydobywaniu go istnieje duże ryzyko uszkodzenia słupka. Najbardziej prawdopodobny jest błąd, który doprowadzi do obumarcia kwiatów. otrzymanie bezużytecznego materiału lub samozapylenie. Pręcików nie da się zapylić, bo to one tworzą pyłek, którym się zapyla. Przy preparowaniu i tak zniszczysz płatki korony, więc nie ma na co czekać. Jeśli masz setkę roślin (przynajmniej), które będą kwitły w tym samym czasie i będą zgodne pod względem ilości chromosomów, a poza tym masz sporo czasu i precyzję neurochirurga możesz się w to bawić. Ja dałbym sobie spokój z klejstogamicznymi. Prawdopodobnie niewiele labów (bo nie słyszałem o żadnym, a trochę w tym siedzę) bawi się w ten sposób, bo jest to zbyt czasochłonne i kosztowne. Tak się zastanawiam, nad samym pomysłem krzyżowania roślin. Z tego, co widzę to nie masz zielonego pojęcia o fizjologii roślin ani o biologii zapylania. W przeciwnym razie znalazłbyś "review" na ten temat i takich pytań byś nie zadawał. Wiem, że wszystko wydaje się proste i łatwe, że w podręczniku do biologii jest to ładnie rozpisane i wydaje się, że każdy może to zrobić w jedno popołudnie, ale... jest sporo zawiłości, sporo problemów, które trzeba rozważyć. Poza tym, czy zastanawiałeś się, co zrobisz, gdy ewentualnie uda Ci się otrzymać nasiona? Jesteś pewien, że one będą zdolne do wytworzenia samodzielnych roślin nie mówiąc o uzyskaniu kolejnych płodnych pokoleń? Nie zniechęcam, a zachęcam do poszukania podstawowych opracowań na tematy fizjologii roślin. Możesz próbować na ślepo, ale według mnie to trochę wygląda na okaleczanie roślin. Lepiej jeśli nie ma się odpowiednio rozbudowanego zasobu informacji (których również ja nie mam, bo mają ją tylko specjaliści od bardzo wąskiej grupy gatunków czy plemienia!) pozostawić tak skomplikowane zapylanie naturze. Mimo wszystko możesz próbować, chętnie w miarę możliwości pomogę, w końcu po to istnieją fora pozdr. Ptaszarnia
-
Przed rozwinięciem płatków korony. Usuwasz je pęsetą i w ten sposób odkrywasz słupek i pręciki. Pod binokular i skalpelem i igłą preparacyjną bawisz się w odcinanie nitek pręcików uważając na to żeby nie naruszyć słupka. I to tyle jeśli chodzi o instrukcję zabawy. Problem zaczyna się, gdy kwiaty są klejstogamiczne, bo zapylenie odbywa się przed otwarciem okwiatu.
-
Produkcja nektaru odbywa się w miodnikach, które znajdują się między "zębami" i jest to jak najbardziej normalane i poza barwą jest on główną metodą wabiącą owady do odwiedzenia pułapek. Śnieg się nadaje o ile nie pochodzi z terenów zanieczyszczonych (kopalnie to oczywistość, ale i ruchliwa ulica!). Pod uwagę należy wziąć to, że w powietrzu jest sporo syfu -pyły, metale ciężkie, sadza, węglowodory - który przylepia się do śniegu/deszczu podczas kilku pierwszych minut i właśnie dlatego zbiera się opady dopiero po pewnym czasie. Potem można powiedzieć, że jest "czysty", a przynajmniej wolny od soli. Nikt Ciebie nie straszy tymi pędami. Zauważ, że rośliny, które żyją w naturze mają korzystniejsze warunki od tych trzymanych w warunkach sztucznych, nie liczę oczywiście takich cudów, jakie robi sativ I właśnie przez takie mniej naturalne metody hodowli wymagają one od roślin większych poświęceń dla rozmnażania generatywnego
-
Wielkością liści, pułapek, obecnością "zębów" lub ich brakiem, wybarwieniem, pokrojem rośliny, wielkością i masą innych cech, a odpowiedź na to pytanie można znaleźć w 0,21s w ilości 204,000 wyników wystarczającej do zaspokojenia apetytu na różnice. Dla przykładu: http://www.flytrapcare.com/venus-fly-trap-...riety-list.html Tu masz listę oficjalnych kultywarów. Jeśli nie zapylałeś obcym pyłkiem (czyli nie pochodzącym od innej rośliny odmiennej odmiany) to bardzo nieprawdopodobne byłoby uzyskanie potomstwa o innym kolorze. Chyba, że to jakaś krzyżówka, która w pierwszym pokoleniu nie daje wybarwionych pułapek. Ogólnie to nie zakładałbym takiej możliwości, bo jest naprawdę skrajnie nieprawdopodobna. Oczywiście istnieje ryzyko mutacji, ale zdarzają się one wystarczająco rzadko, by założyć, że będziesz miał nasiona DM typical, które dadzą rośliny bardzo podobne do macierzystej. I tak na przyszłość, dana cecha nie musi być warunkowana przez jeden gen, mogą się na nią składać całe kasety genów sprzężonych ze sobą i wzajemnie się regulujących. Poza tym nie tylko obecność allelu dominującego warunkuje cechę, a w przypadku całych kaset może być konieczna określona konfiguracja dla danego wybarwienia. Nie widzę żadnego opracowania dotyczącego genetyki DM, pewnie nie istnieje oficjalna mapa genomu z zaznaczonymi homeoboxami, na podstawie których można by wnioskować coś więcej. Powyższe jest całkowicie hipotetyczne i oparte na innych modelach roślinnych.
-
Gatunek Dionaea muscipula Chodziło Ci pewnie o odmianę, bo gatunek jest tylko jeden. Jeśli się nie wybarwia to pewnie zwykły Typical jest. Podział pędu pewnie już nic nie zmieni, ale to biologia więc wszystko jest możliwe. Ogólnie chodzi o to, że z pędu została wyciągnięta większość metabolitów na wytworzenie nasion. Poziom hormonów również jest niski. Do tego dochodzi jeszcze przekształcenie komórek merystematycznych (zdolnych do intensywnego podziału i wytworzenia wszystkich typów tkanek) w "zwykłe" komórki, które już się nie będą dzieliły, a odróżnicowanie jest bardzo kosztowne. Jeśli zależało Ci to mogłeś odciąć pęd przed zawiązaniem kwiatów i wtedy go podzielić. Na nowe rośliny są jakieś szanse, ale małe, bo znany jest na forum przypadek rosnącego pędu kwiatowego Kwitnienie znacząco osłabia muchołówki, więc podejrzewam, że te pułapki nie urosną do rozmiarów tych sprzed kwitnienia. Możliwe, że się trochę jeszcze powiększą, ale na cuda bym nie liczył.
-
okrągła, brązowa doniczka 5,5 cm z zawartością D. binata i D. hamiltonii/natalensis(?)
-
Rosła sobie w doniczce z "bonusem" w postaci binaty
-
Zamawiając rośliny z CarniSany dostałem takie coś jako dodatek, który pewnie się przyplątał, bo maleństwo miało wtedy niecałe 0,5 cm średnicy. Teraz ma 1,5 cm średnicy, przy przesadzaniu do nowego podłoża w pojemniku docelowym zauważyłem, że ma bardzo długie, silnie rozgałęzione korzenie o średnicy 1-2mm, liście podzielone na część owadożerną i nie. Włoski gruczołowe liczne, wybarwiające się na czerwono tylko w obrębie rozszerzonej części liścia. Stawiam na Drosera natalensis. Zgadza się?
-
Każda zmiana podłoża jest czynnikiem stresującym dla rośliny i właśnie z tego powodu ma zahamowany wzrost. Korzenie poza tym nie wytworzą się w ciągu jednego dnia. Jest to duży wydatek energetyczny dla rośliny. Podejrzewam, że ten dzbanek, który się wytwarzał uschnie, bo roślina będzie z niego wyciągała metabolity, cukry i minerały dla nowych tkanek. Wytworzenie korzeni jest dla niej ważniejsze niż zachwycanie Ciebie nowymi dzbankami. Jeśli na liściach nie widać zmian turgoru tj. jeśli ciągle są jędrne i nie są "oklapnięte" roślina transportuje wodę, więc masz duże szanse na podziały komórkowe i wytworzenie nowych korzeni. Nie zabiłeś jej jednym słowem. Zapewnij jej najlepsze na jakie Ciebie stać warunki i czekaj. Za jakiś czas, powiedzmy za miesiąc może już się ukorzeni i będzie wytwarzała nowe liście. Uprawa roślin wymaga cierpliwości i nie daje efektów od razu, to tak na przyszłość.
-
Bez kwiatów nie ma pewności, ale obstawiałbym Drosera omisa albo oreopodion