Tak więc zacznę od początku. Kilka miesięcy temu z braku miejsca zdecydowałem się na posadzenie w jednej doniczce gemmae trzech gatunków rosiczek (D. scorpioidea, D. pygmea, D. pulchella) w trzech rzędach, rząd z scorpioides na środku i rzędy z pozostałymi dwoma gatunkami po bokach. Początkowo wszystko było w zasadzie ok, scorpioides wykiełkowała w 100% pozostałe dwa gatunki też dobrze bo padły jedynie pojedyncze gemmae. Później rośliny rosły. D. scorpioides nadal swietnie, zerowa śmiertelność, u pozostałych dwóch nadal trafiały się pojedyncze okazy które znudziły się życiem. Jakiś czas temu coś mnie tknęło i zauważyłem że obumierają rosliny najbliżej scorpioidesek. Nadal obserwowałem co się dzieje w tej doniczce. Aktualnie mam w doniczce las D. scorpioides której nie przeszkadza nawet to że posadziłem je trochę za gęsto i kilka niedobitków pozostałych dwóch gatunków. W tym samym terra trzymam też doniczkę w której D. pulchella rośnie z cephalotusem, dokładnie taka sama temperatura, ilość światła i podłoże. Tutaj brak jakichkolwiek wypadów wśród roślin a nawet zdarzają się rośliny wypuszczające nowe stożki wzrostu. Więc z moich krótkich obserwacji zaczynam wysuwać podejrzenie że D. scorpioides w celu ograniczenia wzrostu konkurencji ją podtruwa. Czy ktoś jeszcze zaobserwował podobne zjawisko u siebie? Czy incydent z mojej doniczki jest odosobnionym przypadkiem?