Kiedy moje rosiczki zaatakowały mszyce, co niestety zauważyłam dość późno, bo się chowały pod spodem listków, zastosowałam wywar z petów i prosiłam mamę, żeby na nie kiedyś dmuchnęła jak będzie palić. Przyznam się też, że je wybierałam pęsetką w końcu się ich pozbyłam. Padła jedna natalensis, dwie walczą o życie a capensiski prawie nie uszkodzone. Od tego doświadczenia się dokładniej przyglądam roślinkom