Skocz do zawartości

MzN

Forumowicz
  • Liczba zawartości

    9
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Previous Fields

  • Województwo
    małopolskie

MzN's Achievements

0

Reputacja

  1. MzN

    Kulanki w torfie

    No właśnie wiem że dosyć niespotykane stworzenia, ale są. Od tygodnia znajduję 1-2 dziennie, a wczoraj w nocy zauważyłem że wyszły w ciemności i było ich na oko 7 ale uciekły i złapałem tylko jedną. Właściwie tę rosiczkę miał mój kolega. Po kupnie przesadzał do większej doniczki, do torfu ode mnie, ale ja z nim nie miałem problemów. Ostatnio kolega się przeprowadził i nie ma warunków okiennych więc mi przekazał binatę. Może u niego się to zalęgło. Chociaż nie wyobrażam sobie żeby to było w stanie wspiąć się po doniczce, więc chyba jednak jakoś wlazło do torfu... Osobniki są raczej nieduże. Mniejsze bardzo jasne, niemal przezroczyste. Większe są szare, mogą mieć 4 - maks 5 mm. Jednak dla spokoju będę dalej polować.
  2. MzN

    Kulanki w torfie

    Witajcie, mam taką sytuację że zagnieździły mi się w doniczce z młodą D. Binata kulanki. Zastanawiam się czy powinienem się ich pozbyć, czy nie ma sensu tracić czasu i energii na wyłapywanie ich? Myślicie że mogą szkodzić rosiczkom? Jak dotąd nie stwierdzam komplikacji w ich towarzystwie. Przykładowe zdjęcie poglądowe (nie moje):
  3. Witajcie, ostatnio nabyłem Heliamphorę Minor i kupiłem taką oto żarówkę z ledami http://allegro.pl/show_item.php?item=5707409136 Tylko 10W ale chciałem żeby gadzinka miała szansę zimę przetrwać, dotychczas roślinki żyły na parapecie, na słoneczku. Podobno Helki lubią światło rozproszone. Czy takie oświetlenie jest pod tym względem odpowiednie, czy lepiej by było je jakoś rozproszyć? A jeśli już, to jak to można osiągnąć?
  4. Witajcie, powszechnie panuje opinia, że jeśli nie zależy nam na rozmnażaniu i rozwoju hodowli, lecz na wzroście i rozwoju roślinki, należy pozbyć się pędu kwiatowego. Kwitnienie osłabia rosiczkę. Moja roczna D. Capensis wypuszcza od jakiegoś czasu pędy kwiatowe które odcinam, a od jakiegoś czasu ich wyrastanie zaczęło być zadziwiająco natarczywe. Jakieś 2 tygodnie temu zauważyłem że roślinka się jakoś dziwnie przechyliła, a kilka dni później zaczęły wyrastać liście pod dziwnym kątem. Okazało się że wypuściła drugi stożek wzrostu. Czy może być tak, że rosiczka tak bardzo chce zakwitnąć, że zdobyła się na wykształcenie nowego stożka wzrostu żeby z niego zakwitnąć? Czy w takiej sytuacji jednak powinienem ją zostawić w spokoju? Czy teraz gdy rozwija 2 pędy kwiatowe pozwolić jej na oba, czy może jednak jeden wycinać żeby mi nie padła? Pozdrawiam
  5. MzN

    Rozwój na kranówie

    Spodziewałem się takiej reakcji, nie chcę zostać postrzeżony jako nieodpowiedzialny gówniarz który dostał od rodziców żywą zabawkę i nie wie jak się z nią obchodzić. Choć nie jestem ekspertem, pewne doświadczenie już posiadam, ponadto właśnie po to rejestruję się na forum żeby pogłębiać swoją wiedzę. Nierzadko można się natknąć na odpowiedzi w stylu: spróbuj, poeksperymentuj, może się uda dotyczące różnej maści zagadnień (przesadzania, rozmnażania, czy stosowania jakichś eksperymentalnych dodatków do podłoża albo przeciw szkodnikom). Żeby była jasność, nie chciałem moim roślinkom celowo szkodzić ani robić doświadczeń jak na królikach. Po prostu nie mogłem osiągnąć stabilnej zdrowej sytuacji w doniczce więc część przesadziłem, ale nie robiłem tego nigdy wcześniej i w razie gdyby się nie przyjęły, to nie chciałem zostać z niczym. Zostawiłem część z nich na starym miejscu gdyby jednak sytuacja się poprawiła. Trochę nie miałem miejsca na parapecie żeby trzymać te w "niekorzystnej sytuacji" ale szkoda mi je było wyrzucić, dlatego postanowiłem przekazać je koledze który chociaż przez jakiś czas by się nimi cieszył póki by nie padły. Uznałem że skoro on by je podlewał wodą z kranu to jeśli będę obserwował ten proces, sam się czegoś wartościowego nauczę. Ostatecznie ku mojemu pozytywnemu zaskoczeniu rosiczki miały się bardzo dobrze, a sytuacja z podłożem się uspokoiła. Ja wiem że nie podlewa kranówą bo to owadożery zabija. Doskonale rozumiem że dla społeczności hodowców takie stwierdzenie jest tak oczywiste, jak powiedzenie żeby nie podcinać psom gardła bo od tego umierają. I ja też takim przekonaniu żyłem. Ale moje doświadczenie pokazało że tak nie jest do końca, albo przynajmniej w moim (specyficznym?) przypadku. Wiem że wiele osób wręcz paranoicznie reaguje na podlewanie wodą z kranu, ale czy ktoś z was zauważył w praktyce negatywne efekty? Nie podważam teorii, bo ona się trzyma kupy, że słabe korzonki biorą tylko wodę a minerały sobie zdobywają na własną rękę, ale chciałem sprawdzić jak bardzo są one podatne na minerały w torfie. Czy wystarczy 2-3 razy podlać i zacznie więdnąć, czy da się to poratować. Jedyne co zauważyłem to trochę wolniejszy i słabszy wzrost, ale na prawdę nie spodziewałem się że będą żyły całe i zdrowe miesiącami. Moje wrażenie jest takie (odniosę się przez analogię): Wszyscy zgodnie mówią nowicjuszom "nie wkładaj palca do ognia bo się sparzysz i zrobisz sobie krzywdę". I wszyscy to akceptują, zgadzają się, przekazują tą wiedzę innym i nie wkładają palca do ognia. Ale gdy ktoś jednak włożył palec i zobaczył że jest ciepły, może trochę szczypie, ale nie wyrządza krzywdy. I trzyma go dłużej bo myśli że może trzeba tak potrzymać żeby coś więcej się stało a tu bez zmian. Dzięki natalia.t Myślałem że woda z kranu jest właśnie bardzo twarda gdyż wszyscy tak przed nią ostrzegają od hodowców, aż do producentów pralek, no i widać po czajniku Twoje słowa potwierdzają moje obserwacje, nie wiedziałem że musi dojść do odpowiednio wysokiego stężenia minerałów w podłożu. Czy w razie takiego przypadku można by jakoś próbować je stopniowo wypłukać/zmniejszyć ich ilość np. lejąc destylkę z góry żeby przejmowała te sole i wypływała z nimi dołem?
  6. Pytanie może nietypowe, ale jednak je zadam: ile czasu potrzeba żeby zepsuć sobie rosiczkę zwykłą wodą z kranu? (w tym przypadku D. Capensis, czyli podobno przypadek bardzo idiotoodporny) Jakiś czas temu zmagałem się z atakiem glona, mchu i uciekającej ale jednak nawracającej pleśni. Jako jeden z liczniej podawanych sposobów na to było przełożenie do nowej doniczki z nowym podłożem. Tak też uczyniłem, ale w obawie że zrobię coś nie tak i się moje wzrastające z nasionek roślinki nie przyjmą, postanowiłem kilka sztuk zostawić na starym miejscu. 2 sztuki bardzo mi podziękowały za przesiadkę i rosną dorodnie. Jednak rzecz rozbija się o te pozostałe na starej miejscówce. Wydawało mi się że i tak pewnie je ta pleśń zje i nie ma sensu się nimi jakoś specjalnie zajmować, choć były całkiem zdrowe i nie wykazywały chęci padnięcia przez pleśń. Uznałem że mogę dać doniczkę koledze, któremu się spodobały i też chciał mieć. Kolega raczej by nie przykładał większej uwagi do roślinek nawet gdybym go poinstruował jak się z nimi obchodzić. Byłem pewny że przy nim czeka je los picia kranówy do końca (krótkiego?) życia. Do odbioru nie dochodziło, więc postanowiłem zrobić eksperyment i sprawdzić jak długo pociągną na wodzie z kranu, skoro i tak je to czeka. Operacje te miały miejsce w lipcu. Od tamtego czasu pleśń i glon znikły bezpowrotnie bez żadnej interwencji z mojej strony, mech się utrzymuje ale jest znikomy. Oczywiście błyskawicznie zaczęły się pojawiać wykwity minerałów, a choć jest już listopad, to rosiczki nie dość że żyją to się rozwijają i rosną. Kolega ostatnio odebrał doniczkę i się cieszył że są ładne i dużo większe niż poprzednio. Jak to zatem jest że niektórzy nawet nie polecają wody demineralizowanej tylko destylowaną, kupować specjalne filtry? Był nawet jakiś wątek o podlaniu owadożera sokiem pomarańczowym i wszyscy zaraz kazali przesadzać do nowego podłoża. Może w moim przypadku eksperyment trwał zbyt krótko żeby rosiczki zmarniały, ale 4-5 miesięcy to raczej nie jest mało. Co o tym sądzicie?
  7. MzN

    Brązowy nalot

    Czyli rozumiem że jednak to nie jest zdychający glon i to się utrzymuje dłużej. U mnie to nie śmierdzi na szczęście. Poczekałbym jeszcze ewentualnie na rozwój sytuacji dzień lub dwa, ale jutro wyjeżdżam i nie będzie mnie kilka dni, więc nie będę mógł tego kontrolować. Jednak przesadzę. A czy to płukanie jest konieczne? Mam małe siewki i nie wiem jak to zniosą.
  8. MzN

    Brązowy nalot

    Hej, od dłuższego czasu mam glon, ale nie ma go dużo i bardzo nie przeszkadza więc nic z nim nie robiłem. Wczoraj zauważyłem że w doniczce jest taki brzydki brązowy nalot, w zasadzie identyczny w strukturze jak glon. Czytałem że jak ktoś chce się go pozbyć to powinno się trochę wstrzymać z podlewaniem i może sobie pójdzie. Czy taki jasnobrązowy glon to oznaka że umiera? Kilka dni temu zauważyłem drastyczne zmniejszenie kropelek (lub nawet zanik) na kilku siewkach, więc wstawiłem doniczkę do miseczki i woda się podniosła do połowy doniczki żeby roślinki miały wilgotniej. Jeśli od 3 dni się tak moczyły(kropelki wróciły), to nie powinny być wręcz idealne warunki dla rozwoju glonu? Czemu ten się zmienił? Co o tym sądzicie?
  9. MzN

    Niezwykłe siewki

    Witajcie, chciałbym wam przedstawić historię moich siewek, gdyż jestem nimi pozytywnie zaskoczony, a dziś już całkiem mnie zadziwiły i chciałbym się tym z Wami podzielić. Jakoś w lutym zamówiłem nasionka D. Spatulata, w przesyłce znalazłem również miły gratis od sprzedawcy w postaci nasionek D. Capensis Albino. Początkiem marca wysiałem, czekałem ok. 5 tygodni aż wyskoczyły (wszystkie były w jednej doniczce, na jednej połowie spatulata, na drugiej capensis). Rok temu również posiałem rosiczki ale mi padły, w tym roku doczytałem że siewki są delikatne i trzeba chronić przed słońcem, tak jak w naturze wyższe rośliny je osłaniają. Zrobiłem więc filtr z firanki, która była przytrzymana przez doniczkę, tak że była firanka była między doniczką a szybą. Gdy roślinki urosły (było ich raczej niewiele, ok. 15) tak że miały niemal wszystkie po 2 listki początkowe, ale jeszcze bez owadożernego, zdarzył się paskudny wypadek. Zaczepiłem niechcący o firankę i strąciłem doniczkę! Zebrałem z dywanu tyle torfu ile się dało i wpakowałem wszystko do doniczki. Każdą najmniejszą grudkę starannie oglądałem czy nie ma tam gdzieś maleńkich siewek. Ostatecznie pod sam koniec dopiero odnalazłem 2. Bardzo ich pilnowałem, bo długo na nie czekałem a tylko one ocalały. Wspomnę jeszcze że dosłownie 2-3 dni przed wyskoczeniem pierwszych kiełków dorzuciłem jeszcze trochę nasion gdyż uznałem że jak nie rosną to może dosieję nowe więcej i może ta druga partia wzrośnie. Mimo wszystko zapewne i te nasionka trafiły głęboko w torf. Pod koniec kwietnia wyjeżdżałem, więc zaniosłem doniczkę koledze żeby podlewał pod moją nieobecność, zaopatrzyłem go w wodę demineralizowną i poinstruowałem jak się z nimi obchodzić. Po tygodniu odebrałem moje biedactwa i z przerażeniem odkryłem że narosło sporo pleśni (nie wiem czemu, bo kolega trzymał doniczkę przy niemal ciągle otwartym oknie). Co więcej pojawiła się trzecia siewka, której na pewno nie było przedtem, musiała wyrosnąć pod moją nieobecność! Zebrałem pleśń i czasem się jeszcze pojawi ale jest pod kontrolą. Niestety poniosłem przy tym stratę, gdyż jedna z wcześniej ocalałych roślinek została przejęta przez pleśń i musiałem ją poświęcić dla reszty. Bilans więc był taki że były dwie, i zostałem z dwoma, choć jedną wyrzuciłem. Po paru kolejnych dniach z zaskoczeniem odkryłem że wyrasta mi jeszcze jedna rosiczka. Od tamtej pory normalnie sobie miałem 3 i bardzo się o nie troszczyłem doglądając ich wzrostu. Dziś mają one kolejno 4, 3, 2 liście owadożerne. I właśnie dziś stało się coś zupełnie nieoczekiwanego, bowiem dostrzegłem kolejne 2 wyrastające roślinki! Jedna w takim zakamarku, gdzie nawet nie wiem jak dotarło światło, a druga otoczona glonem, który podobno bardzo przeszkadza przy kiełkowaniu. Kazało mi to inaczej spojrzeć na kwestię wysiewu. Powszechnie wiadomo że nasionka rosiczki się zwyczajnie wysypuje/kładzie na torfie i nie należy ich przykrywać. Jak wiele z moich nasionek trafiło po zbieraniu torfu z podłogi na samą górę? Nie da się tego stwierdzić. Ja w każdym razie nie posiadałem nadziei na żadne, choć po wypadku wyrosły aż 4! Zastanawiające jak bardzo były przykryte jeśli nie trafiły na powierzchnię, co można wnioskować po tym że dopiero teraz zaczęły rosnąć. Dodam jeszcze jeśli ktoś jest ciekawy, że wszystkie tu opisane powypadkowe rosiczki to D. Spatulata. Choć te dzisiejsze są trochę małe żeby to stwierdzić na 100%, ale jedna z nich wygląda tak jak poprzednie na początku rozwoju. Druga, ta w zakamarku wygląda trochę inaczej, jest bardziej podłużna, choć ciężko ją dojrzeć bo jest mała i schowana. Może jednak to będzie moja choćby jedna Capensis. A może to jeszcze nie koniec ich tajemniczego kiełkowania... Oczywiście dodam że nie polecam trzymania doniczki na firance którą bardzo łatwo jest zaczepić, ale jak widać na moim przykładzie, choć podobno to nadzieja umiera ostatnia, to jednak rosiczki są od niej jeszcze wytrwalsze
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.