-
Liczba zawartości
160 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Gallery
Zawartość dodana przez Inżynier
- Poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- Dalej
-
Strona 5 z 7
-
Tak też właśnie wygląda to zdjęcie z podłożem, jakby było suche jak wiór.
-
Mnie to wygląda na porządnie rozwiniętą pleśń, pozbierałbym to, co widać białego, a potem spryskał Topsinem, jak Maks02 polecił. Lodówki zwykle stoją też przy ścianach, a do rosiczek potrzeba światła - i to bezpośredniego. Rozproszone nie wystarcza.
-
To w takim razie podpowiedź - miałeś rację w 50%.
-
Powinno być od ok. 0,5 do 0,8 grama na 2 litry wody, czyli 40% - 64% zawartości Twojej saszetki. Połowa, czyli 0,625 g, jak najbardziej się mieści w tym przedziale. Spróbowałbym od takiego stężenia - zawsze możesz później dosypać (gdyby było za słabo) do tych 2 litrów połowę z połowy, która Ci została.
-
Niestety nie, próbujcie dalej! Jak będzie ciężko, to dam dużą podpowiedź.
-
-
Ciężko mi powiedzieć, jak zadziała na bardzo osłabione przez szkodniki rośliny. U siebie stosowałem zwykle jeszcze w początkowych etapach i wpływ na rośliny był zerowy, prawie nie odczuły stosowania Mospilanu, jest dość łagodny dla roślin. Jeżeli masz jedną sztukę danego gatunku i się boisz, że padnie, to na Twoim miejscu bym pobrał materiał na sadzonki liściowe, żeby w razie czego sobie coś wyhodować. Można też spróbować zastosować mniejsze stężenie, rozcieńczając go np. 2:1 (2 części Mospilanu - przygotowanego wg instrukcji - na 1 część wody) czy nawet 1:1 (czyli pół na pół). O ile wtedy działanie nie będzie znów zbyt słabe. Ciężko powiedzieć! Ale może ktoś z Forumowiczów ma doświadczenia na bardzo osłabionych roślinach. Z mojego stosowania - praktycznie nie ma wpływu na lekko osłabione rośliny.
-
I warto odseparować zdrowe rośliny od tych zainfekowanych. A jakby była tragedia totalna, to zawsze można pobrać sadzonki liściowe i spróbować odratować od zera.
-
2 gramy na 5 - 7,5 litra. Więc na dwa litry wychodzi między 0,53 a 0,8 grama Mospilanu. Mospilan to proszek, ciało stałe do rozpuszczenia w wodzie. Jeżeli nie masz w domu wagi, to na oko możesz spróbować sposobem Maksa02, parę postów wyżej, podzielić 2,4 grama (które są w opakowaniu) na 3 równe części - każda będzie mieć ok. 0,8 grama. Ale polecam tanie wagi elektroniczne, zawsze się w domu przyda, nawet w takiej sytuacji Poczytaj też w internetach o innych preparatach, gdyby Mospilan nie chciał zadziałać przez przypadek.
-
LINK - LM sprawdź dostępność w swoim sklepie. Polecam też poczytać o tym preparacie: LINK 2 A na początek mechanicznie wyzbierać to, co widać, choćby z lekka przykładając do nich taśmę klejącą (żeby roślin nie uszkodzić).
-
Mnie to nie wygląda ani na mszyce, ani na nicienie, a na przędziorki - jeśli dobrze widzę, to rosiczka pokryta jest cienką pajęczyną. Polecam Mospilan 20SP.
-
To pierwsze mi przypomina szarłat wiechowaty, który kiedyś sobie uprawiałem. Jeśli zaczną kiełkować rośliny z liśćmi w kolorze buraków, to będzie on.
-
Obstawiam N. x hookeriana.
-
Jeśli nie masz wagi w domu, to taki sposób wydaje się (pi razy drzwi) w porządku Tak, sam ten proszek jest niebieski, więc roztwór też powinien mieć jasnoniebieską barwę. Roztwór sobie zachowaj, bo co prawda ten środek na pewno ma jakiś okres rozkładu, ale ja wciąż trzymam spryskiwacz napełniony Mospilanem (odczasu, kiedy musiałem go użyć, czyli już jakieś dwa lata). W listopadzie skoczogonki zaatakowały kwiaty (nie pamiętam nazwy, wyrastają raz na parę lat z cebuli), spryskałem ziemię - wszystkie zginęły. Po dwóch latach od sporządzenia roztworu!
-
Jeśli chodzi o Mospilan, to nie zauważyłem, żeby szkodził roślinom. Nie testowałem na heliamforach, bo żadnej niestety nie mam, ale zarówno rosiczka Alicji, N. x ventrata (stały obok siebie, pryskałem liście), jak i Drosera binata, N. Maxima x ventricosa i zwykła muchołówka (wszystkie 3 pryskane Mospilanem do ziemi - było za dużo skoczogonków pewnego razu) - nie wykazywały żadnych niekorzystnych zmian. Alicja straciła na chwilę kropelki, ale liście wyglądały na zdrowe. Mospilan jest, przynajmniej w moim odczuciu, jednym z najlepszych (o ile nie najlepszym) i łagodnym środkiem
-
A to na pewno nie młode mszyce? Też podobne. Ja u siebie Mospilanem zwalczałem, oprysk jak dla roślin ozdobnych. Dwa opryski (w odstępie 3 dni) wystarczyły.
-
Mój wyglądał bardzo podobnie, kiedy ktoś otworzył okno i postanowił przewietrzyć pokój na 20-30 minut w zimie. Liście w dotyku były wtedy jak rozmoknięty herbatnik. Nic takiego Ci się nie przydarzyło?
-
Właśnie ta uprawa w terrarium mnie zaciekawiła. Gatunków dzbaneczników jest tak wiele, że pomyślałem sobie, że może ktoś zanotował u siebie taki przypadek, byłby to na pewno ciekawy temat do dalszego sprawdzenia.
-
Nie chcę otwierać nowego wątku, a zastanawiam się nad jedną rzeczą (ogólną) odnośnie uprawy dzbaneczników - czy spotkaliście się ze zjawiskiem niekorzystnego wpływu dzbaneczników na siebie nawzajem? Mam na myśli to, czy różne gatunki dzbaneczników uprawiane razem (w jednej doniczce) mogą w pewnym stopniu ze sobą konkurować i spowalniać swój wzrost, jak to się zdarza czasem w królestwie roślin (przez np. wypuszczanie różnych związków do gleby, szkodliwych dla innych okazów)?
-
To ja znów słucham namiętnie wszystkiego, co żywsze z ubiegłego stulecia - Queen, Iron Maiden, The Who, Rainbow, Guns n' Roses, Led Zeppelin, Black Sabbath, Creedence Clearwater Revival, Elvis Presley, Roy Orbison, trochę U2. Z polskich to do głowy mi przyszła Budka Suflera. I jeszcze od czasu do czasu muzyka filmowa (Hans Zimmer, James Horner, John Williams). A w samochodzie na zmianę różne stacje, byle reklam nie słuchać Jako że się zamykam w XX wieku i większość moich ulubionych wykonawców albo nie gra, albo nie żyje, albo już jest w sile wieku, to jak macie jakieś współczesne ciekawe zespoły, to chętnie posłucham czegoś nowego.
-
Ale nie rezygnuj z dalszych eksperymentów, zawsze jest coś do poprawienia - ustawienie odległości wentylatora, miejsca, w które będzie wdmuchiwał powietrze... Z jakich wentylatorów korzystasz?
-
W takim razie trzymam kciuki za zimne noce. PS. W celu szybkiego schłodzenia czegoś zawsze możesz zrobić mieszaninę lodu z solą, której temperatura może spaść nawet do -20*C, a potem położyć na górnej części terrarium np. w jakimś worku czy reklamówce, byle szczelnej, ale to zdawałoby egzamin jedynie, kiedy będzie śnieg na zewnątrz, bo raczej nikomu nie chciałoby się codziennie zamrażać jakiejś ilości wody w zamrażarce, żeby później tłuc lód na małe kawałki i mieszać z solą.
-
A, to źle zrozumiałem. Ale mimo wszystko wciąż wydaje mi się, że kierowanie ciepłego powietrza (z wnętrza terrarium w takim razie) na zimną ściankę będzie bardziej efektywne niż próba wydmuchania zimnego ze ścianki (bo jeśli wentylator będzie ściśle przylegał, to będzie miał problem z zaciągnięciem ,,zimnego" powietrza ze ścianki, którego będzie stosunkowo niewiele, więc żeby wyrównać różnicę ciśnień będzie i tak zaciągał powietrze ciepłe z wnętrza). Swoją drogą, masz jakiś plan na okres lata, kiedy nieszczelne okno nie będzie mogło już pomóc?
-
Im bardziej burzliwy przepływ płynu, tym lepsza wymiana ciepła, więc wydaje się, że lepiej będzie dmuchać zimnym powietrzem na ścianę zbiornika. Ale zawsze możesz zrobić też eksperyment i zmierzyć termometrem, jak szybko temperatura spadnie do danej wartości przy obu ustawieniach wentylatora. Swoją droga, pewnie większym problemem będzie przenikanie ciepła przez ściankę zbiornika (w tym wypadku z wnętrza do zewnętrza - z cieplejszego do chłodniejszego), i to ona stanowi największy opór wymiany ciepła. Zastosowanie wentylatora na pewno w jakimś stopniu pomoże, ale dopóki będzie on ,,dmuchał" na zewnętrze ścianki, a nie wdmuchiwał zimnego powietrza do środka, to prawdopodobnie jakichś wielkich różnic temperatury nie zanotujesz (oczywiście zależy to też od temperatury powietrza na zewnątrz, w pokoju, w terrarium - trudna sprawa!). Ale warto spróbować, a nuż takie zwiększenie burzliwości przepływu okaże się wystarczające!
- Poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- Dalej
-
Strona 5 z 7