-
Liczba zawartości
160 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Gallery
Zawartość dodana przez Inżynier
-
Też o tym pomyślałem. Policzyłem teraz na szybko, ile wody musiałoby wyparować - przy założeniu, że nalałem 500 ml wody (było odrobinę więcej) i założeniu gęstości = 1g/cm3, to żeby wywołać taką zmianę stężenia (TDS) soli rozpuszczonych w wodzie, musiałoby wyparować 70,06 ml wody, czyli około 70 gramów, dość dużo. Podejrzewam, że tyle nie było w stanie w ciągu kilkunastu sekund wrzenia wyparować, ale na pewno coś wyparowało, masz rację. Żeby być solidnym, powtórzę cały eksperyment, ale może w nieco mniejszej skali (krystalizator czy zlewka), bo moja waga obsługuje tylko masy do 200 gramów. Napiszę wyniki, jak już wszystko zrobię. Koniec końców gotowanie wody na nic się nie zdaje, bo i tak nikt by nie zatykał wylotu pary w czajniku. Odnośnie Twojego linku - jak badałeś zawartość pierwiastków? Chromatografia jonowa, klasyczne miareczkowanie, czy jeszcze jakoś inaczej? Ciekawe rzeczy tam przedstawiłeś. Jak będę miał wolną chwilę, to może też spróbuję coś takiego powtórzyć, ale żeby nie robić tego samego, to, przykładowo, dla tych różnic w wodzie przed i po gotowaniu. Ot tak, z ludzkiej ciekawości.
-
Jesienne choróbsko zachęciło mnie do dalszego testowania wody. Tym razem tok rozumowania był taki - skoro w wysokiej temperaturze jony wodorowęglanowe rozkładają się do węglanowych i strącają nam węglany wapnia i magnezu, to po gotowaniu w czajniku TDS powinno spaść. Do tego celu użyłem szklanego czajnika Hoffen z Biedronki, bo widać w nim wszystko wewnątrz. Najpierw wypłukałem, wymyłem szczotką, potem odkamieniłem, jeszcze raz przepłukałem wodą, potem jeszcze 3 razy destylowaną - i tak przygotowany sprzęt zalałem 500 ml wody kranówki, której zmierzyłem TDS bezpośrednio przed włączeniem czajnika. Po zagotowaniu pobrałem do zlewki kilkadziesiąt mililitrów wody z czajnika (próbka 1), resztę zostawiłem w środku czajnika na godzinę i po tym czasie pobrałem drugą próbkę (próbka 2) z czajnika. Obie próbki schłodziłem do 19*C, czyli tak, jak próbkę przed zagotowaniem. Zmierzyłem TDS miernikiem, a poniżej wyniki: TDS dla wody wodociągowej. TDS dla przegotowanej wody (próbka 1). TDS dla przegotowanej wody (próbka 2). I jeszcze szybkie zestawienie: - woda wodociągowa: 135 ppm - przegotowana próbka 1: 157 ppm - przegotowana próbka 2: 152 ppm Jak widać, na całkowicie wyczyszczonym czajniku (bardziej się nie dało) przegotowanie wody nic nie dało, a nawet pogorszyło sprawę. Widocznie zawsze znajdą się jakieś zanieczyszczenia, których nie da się usunąć, a które podczas gotowania rozpuszczą się w wodzie w większej ilości niż wytrącający się kamień kotłowy. Na dodatek - kto będzie za każdym razem czyścił czajnik w taki sposób, w jaki ja to zrobiłem? Moim zdaniem nie ma sensu w gotowaniu wody w celu jej zmiękczenia, bo to nie przynosi oczekiwanych rezultatów, a zajmuje czas i pieniądze (czajnik trochę mocy ma). Część związków lotnych może się wydzieli, ale lepszym pomysłem jest chyba jej pozostawienie kilka dni (odstanie). Spróbuję jeszcze jednego eksperymentu - spreparuję z wody mineralnej bardzo twardą wodę (powyżej 500 ppm) i powtórzę całą procedurę - jeśli dla tak twardej wody nie będzie żadnej poprawy (albo pogorszenie, jak dla mojej kranówki), to będzie to, jak mawia prowadzący ,,Milionerów", ostatecznie i definitywnie znaczyć, że taki sposób nie działa. PS. Grabi, jakiego filtra RO stosujesz?
-
Moje poza helkowe owadożery ;)
Inżynier odpowiedział chroman91 → na temat → Zdjęcia i filmy hodowców.
Bardzo ładne są, jak padną mi kiedyś moje (oby nie!), to wiem, do kogo się zgłosić -
Moje poza helkowe owadożery ;)
Inżynier odpowiedział chroman91 → na temat → Zdjęcia i filmy hodowców.
Ładna kolekcja balkonowa, szczególnie muchołówek Co to za kapturnice w tle, coś ciekawego? -
No, ponad 300 dla kranówki to ją może klasyfikować prawie jak wodę mineralną, niezły pomysł na biznes Painkiler1, jeśli różnica jest tak mała, to świetna wiadomość! Szczególnie mając na uwadze to, że chiński producent deklaruje błąd pomiaru na poziomie jakichś 2%. Jeśli się nie mylę, to te chińskie czujniki są kalibrowane właśnie na roztworach NaCl. Sprawdziłem jeszcze dzisiaj, jak wyglądają wyniki TDS dla wody przed i po przegotowaniu w czajniku. Czajnik niedawno był wyczyszczony, więc kamienia nie ma zbyt dużo, ale specjalnie go zostawiłem, żeby sprawdzić, czy przeważy efekt wytrącania soli z wody kranowej, czy jednak większe znaczenie będzie miało rozpuszczanie się kamienia obecnego w czajniku w dolanej i podgrzanej do wrzenia wodzie. Oczywiście do pomiarów woda została ochłodzona w czajniku do temp. pokojowej, a później do tych 19*C, jak we wcześniejszych pomiarach. Wygląda to tak (zaokrąglam 3 pomiary do jedności): Woda przed przegotowaniem (kranówka) - 113 (113, 114, 113) ppm Woda po przegotowaniu - 120 (122, 118, 119) ppm Jak widać, soli rozpuszczonych w wodzie przybyło, choć w bardzo małym stopniu. W pokrytym kamieniem, nawet w niewielkim stopniu, czajniku wydaje się, że nie ma sensu gotować wody (w celu pozbycia się nadmiaru soli oczywiście), bo może być tylko gorzej. Spróbuję jeszcze czajnik wyczyścić na błysk, wypłukać wodą destylowaną, pomiary powtórzyć, dam znać, co wyszło. Na zakamienionym na pewno też jeszcze spróbuję dla potwierdzenia.
-
Witajcie! Miałem wolną chwilę, więc postanowiłem zająć się tematem, który był poruszany na wielu forach - pomiarem TSD (total dissolved solids) za pomocą prostego i taniego miernika, który można nabyć w wielu internetowych sklepach. Ja swój zamówiłem bezpośrednio z Chin. Zanim przedstawię same wyniki - może pojawić się w wielu głowach pytanie, czy takie pomiary mają jakikolwiek sens i czy można odnieść badanie miernikiem za niecałe 5 dolarów do tych przeprowadzonych np. przy użyciu zaawansowanych laboratoryjnych konduktometrów. Moim zdaniem - tak. Po pierwsze - jest on bardzo tani, działa szybko, do jego obsługi nie potrzeba absolutnie żadnej fachowej wiedzy, każdy może sobie na niego pozwolić i go obsłużyć. Po drugie - sprawdziłem, jak się mają wypluwane przez miernik wyniki [w ppm] do rzeczywistości, czy są dokładne i proporcjonalne. W tym celu przygotowałem roztwory chlorku sodu, NaCl, o różnym stężeniu. Były to oczywiście roztwory rozcieńczone, bo: - urządzenie podaje wyniki w ppm, czyli częściach na milion - duże stężenia będą pozostawały poza jego skalą, - jak wiemy z chemii - przy niskich stężeniach możemy z bardzo dobrym przybliżeniem pominąć pewne efekty, które pojawiają się przy stężeniach wyższych (zainteresowanych odsyłam do pojęcia aktywności chemicznej i np. prawa Raoulta i odstępstw od niego, co dość dobrze tłumaczy wspomniane efekty). Dla wzrastających stężeń NaCl dokonywałem pomiarów TDS, w stałej temperaturze, trzykrotnie, w odstępach 5 sekund. Wyniki zebrane na wykresie poniżej są średnią arytmetyczną tych trzech pomiarów dla każdego stężenia. Jak możemy zauważyć, pomiędzy wartością TDS a stężeniem przygotowanych roztworów otrzymujemy zależność liniową, ponadto korelacja jest bardzo dobra. Dzięki temu z łatwością moglibyśmy wyliczyć stężenie (w tym przypadku - NaCl) dla roztworu o nieznanym stężeniu, na dodatek bardzo dokładnie. Oczywiście musimy mieć świadomość, że w wodach, które stosujemy do podlewania roślin raczej nigdy nie spotkamy się z sytuacją, gdzie będzie ona zawierać jedynie jony sodu i chloru. Pomimo tego w dalszej części przybliżymy pomiary dla różnych rodzajów wód, zawierających różne jony, do stężenia NaCl, które mogłoby im odpowiadać. Nie przedłużając - poniżej wyniki. Temperatura pomiaru - 19*C dla każdej próbki. Liczba pomiarów dla każdej próbki - 3 (w odstępach 5-sekundowych, następnie średnia arytmetyczna). Woda destylowana (pochodzenie: Auchan, 2,49 zł za 5 litrów) - 0 ppm Woda opadowa (deszczówka) - 14 ppm Woda wodociągowa (kranówka) - 107 ppm Woda wodociągowa odstana (72 godziny w 21*C, bez przykrycia) - 106 ppm Woda mineralna - 347 ppm Woda z podstawki (destylowana)* - 34 ppm Woda z podstawki (deszczówka)** - 10 ppm Woda z osuszacza powietrza - poza skalą * - cephalotus follicularis podlewany przez rok wodą destylowaną, od momentu zmiany podłoża na nowe; pomiar polegał na sprawdzeniu TDS w wodzie znajdującej się w podstawce pod doniczką, po trzykrotnym przelaniu zawartości podstawki przez całą doniczkę od góry i pozwoleniu jej na swobodny powrót na podstawkę. Czas na każde ,,przelanie" - 1 godzina. * woda znajdująca się w podstawce pod donicą z kapturnicami, 2 dni po ostatnich opadach, ziemia została wymieniona, podobnie jak w *, rok temu. Woda deszczowa przepływa przez całą doniczkę, nie ma możliwości bezpośredniego opadu wody deszczowej do podstawki. I dla porównania - odpowiadające tym wartościom stężenia NaCl [% masowy]: Woda wodociągowa - 0,010209 Woda wodociągowa odstana odstana - 0,009888 Deszczówka - 0,000066 Woda mineralna - 0,035619 Destylowana - 0,000000 Woda ze spodeczka (podlewane destylowaną) - 0,002201 Woda ze spodeczka (deszczówka) - -0,000361 (wynik ujemny z racji pewnych jednak odstępstw w wyznaczonej linii - wykres - można to zniwelować przez dołożenie na wykresie dodatkowego punktu przecięcia z osi x i y (0,0), bo dla zerowego stężenia wartość TDS powinna wynosić 0 ppm, ale zrezygnowałem tu z tego, ponieważ nie przeszkadza to znacząco w dalszych rozważaniach, a dla pozostałych punktów pomiarowych prosta jest lepiej dopasowana). Woda destylowana z TDS na poziomie 0 ppm to wynik uspokajający. Deszczówka ze swoimi 14 ppm nie odstaje zbyt od destylowanej, szczególnie, że woda wypływająca z doniczki po roku podlewania wodą destylowaną wykazuje TDS na poziomie 34 ppm, a więc więcej nawet niż woda deszczowa. Można więc dojść do wniosku, że nie ma sensu podlewać roślin wodą destylowaną, bo w końcu i tak nie będzie ona w stu procentach czysta. Po chwili przemyśleń nasuwa się jednak pytanie, czy podlewanie spreparowaną wodą o TDS na poziomie 34 ppm spowoduje, że woda znajdująca się w podstawce nadal będzie wykazywać tę samą wartość, czy rozpuszczone sole będą akumulować się w ziemi, wpływając na wzrost TDS w wodzie wypływającej z doniczki? Wydaje się, że druga opcja jest bardziej realna, niemniej - warto to sprawdzić doświadczalnie. Widziałem kila razy pytanie o wodę z osuszacza powietrza - wynik mówi sam za siebie. Nie powinien on też dziwić - w końcu woda z osuszacza powietrza to nasycony roztwór chlorku wapnia (oczywiście jeśli mówimy o osuszaczach powietrza z woreczkiem soli osuszającej, znajdującej się nad zbiornikiem na wodę). Czy odstanie przez 72 godziny wody wodociągowej w czymkolwiek pomaga? Jak pokazują pomiary - nie. Co też nie powinno dziwić, w końcu poza nielicznymi składnikami lotnymi, rozpuszczone w wodzie sole w niej pozostaną. Dajcie znać, co myślicie o takich pomiarach, bardzo chętnie wysłucham wszystkich sugestii i uwag. Jeśli macie pomysł na to, co jeszcze można sprawdzić - też napiszcie. Być może pomiar przewodnictwa, pH, faktycznej, masowej zawartości rozpuszczonych ciał stałych, konkretnych soli w różnych rodzajach wód? Niestety nie mam dostępu do wody z domowych instalacji RO. Pozdrawiam serdecznie!
-
Ich kanał na YouTube jest świetny, na filmach ciekawie pokazują cykle rozwojowe każdego miesiąca. Możemy im tylko pozazdrościć słońca i temperatury w miesiącach letnich... Spróbuję podzielić nieco kłącze na nowy sezon i przezimować za rok w doniczce na zewnątrz przez cały czas te zdublowane egzemplarze. Jak padną, to nie będzie bardzo szkoda.
-
Dzięki za odpowiedź! Też raczej jeszcze przez tydzień - dwa zostawię je na zewnątrz, a później znajdę jakieś miejsce na przezimowanie.
-
Odświeżę temat Jako że zbliża się zima, a do tej pory na listopad chowałem swoje rośliny do piwnicy, pomyślałem, że może w tym roku przynajmniej na początku zrobię inaczej. Jak to jest z kapturnicami - drobne przymrozki, które teraz mamy, i temperatury spadające do zera czy minus dwóch kresek - zaszkodzą? Lepiej je schować już do środka? Wiem, że w innych tematach pojawiały się informacje o minus kilkunastu stopniach poniżej zera, ale u mnie kapturnice są w doniczkach i z racji niedawnych opadów mają bardzo mokro.
-
Cześć wszystkim! Ja na imię mam Michał, urodziłem się w Krakowie, a mieszkam w okolicach. Roślinami owadożernymi bawię się od dwóch lat, dzisiaj będę miał właśnie chyba rocznicę (drugą już), więc postanowiłem dołączyć do forum, które tyle razy anonimowo przeglądałem. A pomyśleć, że wszystko zaczęło się od rosiczki przylądkowej i zwykłej muchołówki, którą podczas pierwszego zimowania doprowadziłem prawie do śmierci (mam ją do teraz, w międzyczasie zdążyła kłącze już podzielić). Nie posiadam terrarium, więc wszystkie rośliny trzymam albo na parapetach (dzbaneczniki, część rosiczek i wysiane muchołówki), albo na polu (mam na myśli to krakowskie ,,pole", na które niektórzy mówią ,,na dworze" ) - tutaj wszystkie kapturnice, trzy rodzaje rosiczek i muchołówki. A z zamiłowania do nauk przyrodniczych lubię poprowadzić różne eksperymenty na moich roślinach, więc jeśli do czegoś ciekawego kiedyś dojdę, to na pewno się podzielę.