Roślina jest u mnie od dwóch, może trzech miesięcy. Wszystkie liście, które widzisz są z pobytu u mnie. Stare, poschłe i połamane, których było, bodajże sześć, zostały przeze mnie stopniowo usunięte - nie widzę sensu, dla którego roślina miałaby w nie ładować składniki odżywcze, skoro wypuszczała nowe.
Kapturnice kupiłam w już złym stanie, tak jak już pisałam, ziemia sucha jak pieprz, dzbanki zeschnięte, niewybarwione, całe zielone, karłowate. Co do warunków świetlnych, słońce zalewa balkon ok., godziny 10:30 i gości na nim do samego zachodu, także myślę, że warunki są perfekcyjne, ponieważ pozostałe kapturnice oraz muchołówka (i nie tylko one) - również odratowana z marketu, wyglądają zdrowo, są w pełni wybarwione i co najważniejsze, wypuszczają kolejne stożki wzrostu (pierwsza kapturnica odratowana z marketu w podobnie złym stanie, w tym roku wypuściła dodatkowe dwa stożki wzrostu i mnóstwo pułapek. Przeszła przez rok niesamowitą transformację). Naturalnie, roślina roślinie nierówna i ta być może jest "słabym egzemplarzem z urodzenia", ale staram się pojąć, co spowodowało zastopowanie wzrostu, bo lilipuctwo mnie nie dziwi.